Winiszcze – położone kilkanaście kilometrów na północ od Trogiru w zatoce. Po raz pierwszy jechaliśmy do miejsca nie będącego wybrzeżem nad otwartym morzem i tym bardziej byliśmy ciekawi „jak będzie to wyglądało”. A wyglądało nader sympatycznie.
Widok z drogi dojazdowej.
Sama wioska nie jest duża, w sumie kilka ulic na krzyż, co nie przeszkadza tym samym jej zająć prawie całej zatoki , którą od otwartego morza ograniczają przylądki oraz mała wysepka. Na tyle mala miejscowością jest Winiszcze, że nie ma starówki, rynku, centrum.
Kilka dróżek, promenada biegnąca wzdłuż brzegu, cztery sklepy (większe akceptują płatność kart ) kilka restauracji, stragan z owocami, dicho – Kaktus
Cola w Kaktusie – tuż przy plaży.
Promenadka nad brzegiem.
Jest miejscem spokojnym, urokliwym położonym na wzniesieniach, z których przedstawia sie panorama zatoki. Przed wyjazdem spotkałem się z opinią , że w zatoce woda będzie brudna.
Nic bardziej mylnego, woda była klarowna, przejrzysta za to na pewno spokojniejsza (tzw” łuska na wodzie”) niż na otwartym wybrzeżu.
Za to dostępność do plaży oceniamy na bardzo dobrą. Praktycznie z najdalej oddalonego domostwa do plaży jest góra 5 minut sparkiem. Mieszkaliśmy jak juz wspomniałem w II linii przy brzegu co miało swoje zalety – nikt mi nie zaglądał do „kufla z piwem”.
Apartament wygodny, dwa pokoje , aneks kuchenny w pełni wyposażony, łazienka i całkiem spoty taras … no i kot – Kikuś, o którym później i osiołek z sąsiedztwa, który donośnym iiaaa iiiaaa budził nas codziennie o stałej porze domagając sie na śniadanie porcji świeżych fig.
Zaraz po rozpakowaniu się poszliśmy do gospodarzy uregulować formalności, przy okazji dowiedizeć się gdzie jest kantor. Pani spojrzała na zegarek … była godzina 14, popatrzyła i powiedziała:dzisiaj już niczego nie załatwicie, kantor jest na poczcie czynny do 13. Miny nam zrzedły, co zauważyła gospodyni i zlitowała się nad nami wymieniająć część gotówki.
Poszliśmy na plażę. Jak na Chorwację przystało kamienista. I pirwsze co się na usta cisnęło: jak tu pusto. Wytłumaczyliśmy sobie ową sytuację wymianą turnusów. Pewnie jutro gędzie zagęszczenie. Ale ani jutro ani pojutrze nic nie zmieniło się. O którejkolwiek godzinie nie wyszlibyśmy na plażę zawsze było sporo miejsca. Jedyny mankament – tuż za plażą przebiegałą jezdnia, co prawda lokalna ale ruch był.
Rytm życia w Winiszcze wyznacza zegar kościelny... Zaczyna się o 6 rano – zegar donośnie wybija sześć razy a kończył – chyba o 21. W ciągu dnia był pomocny, nie trzeba było patrzeć na zegarek
Mimo że do kościołą mieliśmy kawałek … wyrwał nas pierwszego dnia z łóżka... Co się dzieje?
Kościół nocną porą
Potem osioł po sąsiedzku dawał o sobie znak. Dotąd dawał czasu, dopóki nie dostał porcji fig. Z czasem przyzwyczailiśmy się do towarzystwa. Porócz osła w gospodarstwie były kozy.
Tu trochę zawstydzona wygląda ze stodółki.