Vis - Luka (1)Czas na pierwsze z dań głównych. Będzie ich więcej niż jedno, jak wiecie z jelovnika, i postaram się opowiedzieć o każdym z nich (mam nadzieję ciekawie) w kilku odcinkach. Dziś zajmiemy się portową częścią stolicy Visu, później przejedziemy się do Komižy (a może przejdziemy do Kutu?), natomiast do Luki jeszcze kiedyś wrócimy, także bez obaw. Będziemy dawkować sobie te wspaniałe dania, jak potrawy podczas degustacji. Powracać do już spróbowanych, porównując z innymi i starając się uchwycić cechy charakterystyczne, wyróżniające dla każdego z nich.
- Vis, Luka - widok na rivę z pokładu promu.
- Vis Luka - Półwysep Prirovo widziany z pokładu promu.
Zaczniemy od Luki – tak wydaje mi się najrozsądniej. To przecież miejsce, gdzie wszyscy przybysze – może za wyjątkiem niektórych zjawiających się na Visie pod własnym (bądź wyczarterowanym) żaglem – stawiają pierwsze kroki na Wyspie. Ci, którzy przybywają samochodem, mają tylko jedną opcję – jest nią sześciopokładowy olbrzym, Petar Hektorović. Po dwuipółgodzinnej podróży ze Splitu podróżni mogą odetchnąć: w końcu jesteśmy (w domu – dodają niektórzy). Ich wzrok prześlizguje się po latarniach morskich – tej na Przylądku Stončica po lewej i tej na wysepce Host, strzegącej wejścia do majestatycznej Uvali Sv. Jurija.
- Petar Hektorović mija Prirovo...
- ...i obraca się w kierunku przystani.
Prom wpływa następnie do zatoki, pozwalając pasażerom na sprawdzenie, czy Česka Vila dalej pogrąża się w upadku, czy zegar na kościele w Kucie pokazuje dobrą godzinę, czy są wolne miejsca do cumowania na nabrzeżu w Luce i ilu plażowiczów korzysta z kąpieli na Półwyspie Prirovo. Minięcie właśnie Prirova jest znakiem, że czas wykonać zwrot o 180 stopni, dzięki czemu pojazdy przewożone na 1. i 2. pokładzie wyjadą na ląd po bożemu, czyli przodem. Przyznam, że bardzo lubię oglądać obracającego się w Zatoce Św. Jerzego Petara, którego rozmiary w stosunku do nie tak znowu obszernej zatoki każą dokonywać tego manewru ze szczególną ostrożnością. Oczywiście najlepszy widok jest z lądu, z jednego ze wzgórz, po których biegną dwie drogi prowadzące z Visu do wschodniej i południowej części wyspy. Ta wschodnia (w kierunku Milny) ma tę przewagę, że na po pokonaniu sześciu zakrętów-serpentyn, możemy zatrzymać się na punkcie widokowym, ustawić statyw i uwiecznić wewnętrzną część zatoki okolonej zabudowaniami Luki. Fotograf-amator pragnący uchwycić „widoczek” z wysokości starej drogi na Komižę musi się nieco więcej napocić
- "Oczywiście najlepszy widok jest z lądu..."
- "...z jednego ze wzgórz, po których biegną dwie drogi prowadzące z Visu do wschodniej i południowej części wyspy."
- Fotograf-amator pragnący uchwycić „widoczek” z wysokości starej drogi na Komižę musi się nieco więcej napocić ;)
No ale dobrze – opuszczamy prom – w naszym przypadku oczywiście na czterech kołach. Wiemy, że nie rozbijemy na Visie namiotu (w dalszym ciągu nie ma tu ani jednego pola namiotowego), ale w którą stronę skierować swoje pierwsze kroki? Lewo? Prawo? Z pomocą przychodzi policja, kierująca ruchem w okolicach przystani promowej, kiedy przypływa prom ze Splitu. „Wszyscy w lewo!” – i wszystko jasne. Jak ktoś potrzebuje dostać się np. do Hotelu Issa albo Fortu George (pozostałości po wygranej przez flotę angielską Bitwy pod Vis w 1811 roku, w wyniku której Anglicy przejęli władzę nad wyspą), musi jechać naokoło. Gdybyśmy mogli pojechać w prawo, dojechalibyśmy także do pobliskiej stacji paliw (z dwoma dystrybutorami ustawionymi bliżej wody specjalnie dla motorowodniaków), mielibyśmy okazję zwiedzić pozostałości rzymskich łaźni (Rzymianie rządzili na Visie od III w. p.n.e., kiedy to wypędzili z Visu (Issy) Ilirów, którzy w XII w. p.n.e. stworzyli pierwsze fortyfikacje na wyspie), czy też odwiedzić Prirovo – kolisty półwysep, który – pomimo niewielkich rozmiarów – mieści i klasztor, i cmentarz, i plażę, chętnie odwiedzaną nie tylko przez gości pobliskiego hotelu.
- Wyspa Tysiąca i Jednej Tajemnicy?
- "...nie rozbijemy na Visie namiotu..."
- "...dojechalibyśmy także do pobliskiej stacji paliw (z dwoma dystrybutorami ustawionymi bliżej wody specjalnie dla motorowodniaków)..."
- "Prirovo – kolisty półwysep, który – pomimo niewielkich rozmiarów – mieści i klasztor, i cmentarz, i plażę."
No, ale my jedziemy w lewo. Od strony kierowcy mijamy imponujący park palmowy, jeden z symboli Visu. W tym miejscu prowadząca w stronę Kutu riva zamknięta jest szlabanem, dzięki czemu jedynie niektórzy mieszkańcy oraz restauratorzy i sklepikarze mogą wjechać na nabrzeże będące generalnie na tym odcinku deptakiem. Jeśli uda się nam tu zaparkować (o bezpłatne miejsce postojowe najłatwiej w pobliżu nieczynnych zabudowań państwowej Vinariji Vis, położonych przy drodze prowadzącej w kierunku Komižy), mijamy szlaban i od razu wchodzimy na ni to piekarnię, ni to kawiarnię, ni to lodziarnię Kolđeraj. Zaraz za nią wystrzeliwuje w górę Kula Perast – warowna wieża wybudowana w 1617 roku w konsekwencji wydarzeń z roku 1537, kiedy to wojska tureckie splądrowały miasto. Skręcając w uliczkę tuż przed Kulą, dochodzimy do sklepu rybnego. W ostatnich latach to właśnie Peskarija Kalambera jest najlepszym na całej wyspie miejscem do zakupu rybek i owoców morza celem samodzielnego przyrządzenia na przydomowym grillu. Poza świeżym połowem, mają tu także mrożonki (krewetki, ośmiornice i generalnie towar deficytowo występujący w postaci świeżej) oraz marynaty (polecam spróbować kaparów oraz motaru – są naprawdę konkurencyjne cenowo, a i smakowo także w stosunku do „domačich” wyrobów oferowanych przez gospodynie w różnych miejscach wyspy. Zresztą to też przecież wszystko „domače”…).
- "...mijamy imponujący park palmowy..."
- "...wystrzeliwuje w górę Kula Perast..."
- "Skręcając w uliczkę tuż przed Kulą, dochodzimy do sklepu rybnego. "
Wracając na rivę i stając twarzą do Kuli, niewielu przechodniów zwróci uwagę na niepozorny szyld „Gostionica Vis”, zwłaszcza jeśli trafią pod Kulę w ciągu dnia, a nie wieczorem. Będzie tu wtedy zamknięte na cztery spusty, a sam lokal jest na tyle niepozorny, że pewnie mało będzie na tyle zaciekawiony, żeby zajrzeć do środka. I niekoniecznie wiele straci, zwłaszcza jeżeli nasz przechodzień jest nastawiony na „coś ekstra”. To lokal, który nie kłamie. Jest skromny, nie skosztujecie tu najbardziej wykwintnych dań, ale też nie wydacie fury szmalu. Gostionica Vis to swojskie miejsce, z prostym menu, dobrym winem (na którego etykiecie oczywiście widnieje Kula) i sympatycznym (aczkolwiek na mój gust zbytnio usiłującym być „super cool” kelnerem (główny jest tylko jeden i od lat ten sam). Nas zwykle bierze za Czechów (albo po prostu wydaje mu się, że „brambory” to polskie słowo na ziemniaki
) – drań, nie poznaje powracających klientów?
- "...niewielu przechodniów zwróci uwagę na niepozorny szyld „Gostionica Vis”..."
- "...nie skosztujecie tu najbardziej wykwintnych dań, ale też nie wydacie fury szmalu."
- "W tym miejscu zostawimy Lukę..."
W tym miejscu zostawimy Lukę, acz z zamiarem powrotu w bezpośrednie okolicy Kuli, bo na jej tyłach również dzieje się sporo…