Desert (2)Dokąd zatem mnie tym razem poniosą nogi? Na Biševie nie ma zbyt wiele celów podróży, a ten główny, czyli Rt Gatula (najdalej na południe wysunięty przylądek wysepki) „zaliczyłem” dwa lata temu, przy okazji zahaczając o liczne pozostałości z czasów wojny.
Gdzie bym nie poszedł, muszę najpierw wydostać się z plaży. Pomny doświadczeń z 2015, wybieram bardziej stromą, ale krótszą drogę, wspinając się tuż za drugą z konob w Poracie.
Wspinam się w palącym sierpniowym słońcu. Jaszczurki śmigają mi spod stóp, mijam kolejne oznakowania szlaku wymalowane w tym miejscu na licznych skałach wznoszących się w pobliżu nabrzeża.
Po kilku minutach, stromizna się wypłaszcza, a ścieżka wyprowadza mnie na żyzny biševski płaskowyż.
Zbliżam się do zabudowań głównej osady - de facto stolicy - wyspy, Polja.
Tutaj - i tylko tutaj - informacje graficzne o przebiegu szlaku umieszczone są na dziełach rąk ludzkich, a nie elementach naturalnego krajobrazu.
Niektóre domy są - przynajmniej okresowo - zamieszkane, choć niewykończone (inne już od lat powoli niszczeją). Stoją przed nimi charakterystyczne samochody bez tablic rejestracyjnych - widok znany z Visu, ale na Biševie tylko takie jeżdżą tą kilkukilometrową drogą...
Na jednym z najbardziej okazałych budynków wisi tablica pamiątkowa ku czci biševian, którzy brali udział w wojnie narodowo-wyzwoleńczej.
Ale, ale! Coś tu się buduje! Czyżby stan liczebności ludności wysepki miał po raz pierwszy od lat się zwiększyć? Szczerze mówiąc, podejrzewam inwestycję w agroturizam...
Jak oni te maszyny tu wwieźli?
Autograf sprzed wielu lat. Czyżby aż tak długo trwała budowa?
Kościółek św. Sylwestra, jak zwykle zamknięty na cztery spusty, kąpie się w południowym słońcu.
Nie wiem, dlaczego cro.pl przekręca mi ten obraz - u mnie wszystko wygląda dobrze.Robię sobie (nieplanowanego) selfika z mchami porastającymi mury
crkvy.
Następnie kieruję swoje kroki ku OPG Zambarlin (OPG -
obiteljsko poljoprivredno gospodarstvo, czyli rodzinne gospodarstwo), gdzie w 2015 widziałem znak informujący o możliwości nabycia lokalnych produktów.
Wtedy szczególnie nastawiony byłem na wino, ale nie miałem przy sobie wystarczającej ilości gotówki. W tym roku przygotowałem się kasowo, ale niestety w obejściu nie zastałem żywej duszy.
Cisza jak makiem zasiał. Jedynie w sąsiadującej z budynkiem mieszkalnym przybudówce cicho szumiały wentylatory. Tam pewnie trzymają wino i inne pyszności. No cóż, będę musiał obejść się smakiem. Widzimy się w 2019!
Przed gospodarstwem zastałem kilka pojazdów, chyba już nie na chodzie...
...w tym stary wóz straży pożarnej i przyczepę kempingową. Nie przydała się na Visie (VIS - NO CAMPING!), nie przydała chyba i tu...
c.d.n.