Plaže (4)Dziś pożegnamy się z viskimi plażami. Podkreślam, z
viskimi ;) Jakby tu, ten, zacząć? Może tak – pisałem już o plażach zachodniego Visu (Komiža), te na zachodnim wybrzeżu nieosiągalne (lub trudno osiągalne) z lądu odwiedziła w swojej relacji
Maslinka. Jeśli chodzi o wschód (oraz północny- i południowy wschód), to omówiłem prawie wszystko (Stončica, rejon Milny, Rukavca) poza Velą Smokovą (pojawia się w relacji użytkowników
Stasiek18,
Maslinka i
Hercklekot (linki w KMWV) i chyba nieodkrytą dotąd na forum (poprawcie mnie, jeśli się mylę – pamięć zawodna). Malą Smokovą. Północ to – poza miejskimi plażami Visu – w sumie tylko trio w rejonie wsi Oključna (pisałem o tych zatokach w 2013 roku). No a co z południem, poza doskonale wszystkim znaną i obecną w prawie każdej relacji Stinivą (najładniejszą plażą w Chorwacji wg jednego z zapewne licznych rankingów), Senko-Karuzową Malą Travną? Jest Vela Travna (nie było mnie tam, kto był, niech się odezwie), jest Duboka (ktoś z naszych tam był, (
Maslinka?), no i jest…
Niejednokrotnie chodziło mi po głowie, żeby skręcić w tę dość przyjaźnie dla podwozia wyglądającą szutrówkę, ale porządny risercz zrobiłem dopiero w tym roku. Nie przypominam sobie przy tym, żebym korzystał z jakichkolwiek forumowych opracowań – relację z maslinkowej wizyty na tej plaży przeczytałem już po powrocie z własnego urlopu. Tak więc, kiedy tegoroczny, trzeci pobyt na Wyspie wszedł w fazę odhaczania miejscówek z „bucket listy”, padło na Pritišćinę. Przekonajmy się na własne oczy, czy ona taka „pretty”…
- Skręt na Pritišćinę widziany z głównej drogi, jadąc od strony Komižy. W tle wieś Podhumlje.
Charakterystyczny żółty drogowskaz z nazwą zatoki napotykamy zaraz po minięciu Podhumlja (jadąc w kierunku Komižy). Droga na początku jest i szeroka i w miarę równa. Opada dość wyraźnie w kierunku wybrzeża – w tym rejonie wyspy odległość – liczona po drodze – od bezpiecznego asfaltu D117 do poziomu morza jest największa (w końcu znajdujemy się pod Humem, a więc wysoko). Zatrzymujemy się, już kilkaset metrów dalej, w dość sporej (i jednej z dosłownie kilku na trasie, jak się później okaże) zatoczce. Wysiadamy, żeby na własne oczy zobaczyć, co nas czeka.
- Początek drogi z widoczną...
- ...zatoką postojową :)
Wygląda na to, że czeka nas długa jazda. Przypominam sobie wyczytaną na stronie turističkiej zajezdnicy w Komižy opinię, że plaża „
je dostupna avtom, ali gume trpe...”. „Opony oponami, ale czy zawieszenie nie zaoponuje” – pomyślałem, (słusznie – to założenie jest zawsze słuszne) zakładając, że dalej czekają nas większe: kamienie, nierówności i wzdłużne wyżłobienia, tylko droga będzie bardziej stroma i węższa. No nic, póki co ten makadam wygląda lepiej niż droga do Farskiej na Braču, a tam też dojechaliśmy, prawda? Co prawda innym samochodem, ale też nisko osadzonym. No to co, komu w drogę…
- Widać, jak daleka droga przed nami. (Choć w linii prostej to zaledwie kilometr!)
- Rzut oka za siebie - gdzieś tam na górze jest bezpieczny asfalt...
- Dużo więcej drogi przed nami :(
Pamiętam, że komentując w relacji Maslinki jej wpis o drodze na Pritišćinę (w jej ocenie nie była zbyt trudna), wyraziłem odmienne zdanie i ową opinię podtrzymuję, z małym zastrzeżeniem: odnoszę ją do prześwitu swojego pojazdu, a ten jest naprawdę tyci, tyci… Dość powiedzieć, że praktycznie po wszystkich nieutwardzonych drogach prowadzących do dalmackich plaż jeżdżę lewym kołem po środkowym wybrzuszeniu, a prawym gdzieś po granicy pomiędzy drogą o zboczem – jadąc po koleinach nie pokonałbym wielu miejsc, gdzie robi się głębiej, nie mówiąc już o tym, że nie przepadam za odgłosem kamieni uderzających w podwozie. Nawet w Polsce, w mieście, jestem wyczulony na „śpiących policjantów”, bo na niektórych prawie się zaklinowałem. Zupełnie inaczej na tę drogę mogą spojrzeć np. właściciele SUVów – ich jedynym problemem może być ewentualna mijanka, ale to dotyczy wszystkich
- Widoczne skały stanowią obrys położonej bezpośrednio na zachód od Pritišćiny Uvalę Metudole.
- A patrząc na południowy zachód, widzimy południowy skrawek Biševa z masywem najwyższego szczytu - Stražbenicy.
- A to nasz cel :)
- Zbliżamy się do najtrudniejszego fragmentu drogi.
- Jedziemy dalej...
Droga oczywiście, zgodnie z moimi przewidywaniami, stawała się węższa, ale to nie było problemem – zwęziła się do szerokości 1,5 samochodu niedługo za pierwszym, prowizorycznym „parkingiem” i tę – satysfakcjonującą – szerokość utrzymała do samego końca. Potencjalnym problemem, na który musiałem uważać, były niewielkie, acz liczne i gęste zagłębienia, które albo mogłem ominąć (rzadko), albo w nie wjechać, ryzykując zaklinowanie się lub uszkodzenie samochodu, bo kamienie w pasie drogi w miarę posuwania się w dół były coraz większe i coraz luźniej osadzone w podłożu. Wielokrotnie przystawałem (poruszaliśmy się i tak z „zabójczą” prędkością pewnie średnio ok. 7 km/h), wysiadałem, badałem stan drogi tuż przed samochodem i parędziesiąt metrów przed nami, czasem pamiętając, żeby cyknąć komórką jakieś zdjęcie. Jechać dalej, czy zawrócić? Jechać, jechać, tu nie było wyboru – na tej drodze po prostu nie ma gdzie zawrócić!
- Bezkres Jadraniu z majaczącym w tle "Siusiakiem".
- Na zdjęciach droga prezentuje się całkiem przyjemnie - zapewniam jednak, że tylko na zdjęciach.
- Ostatni zakręt...
To znaczy, na siłę można nawrócić na jednym, czy drugim szerszym zakręcie, ale to mało komfortowe. Jedyna okazja na nawrotkę nadarza się tak naprawdę już przed ostatnią prostą, poprzedzoną dość stromym i najbardziej dziurawym odcinkiem makadamu. Tu wyrwy są największe, nie ma też miejsca na mijankę. Dopiero po dojechaniu do zakrętu-serpentyny, można stanąć na poboczu na trawie, albo wręcz wjechać w odchodzącą na północ drogę (jedyne odbicie na całej trasie), która dokądś (patrz mapa) ewidentnie prowadzi, za to ona jest naprawdę hardkorowa – tędy tylko 4x4!
- Dokąd prowadzi ta droga?
Co się działo dalej? Jak skończyła się podróż w nieznane? Czy dotarli na do zatoki? Czy odwiedzili plażę? Czy może stoczyli się w przepaść i zginęli na miejscu? Tego dowiecie się w ciągu dalszym, który niebawem nastąpi (aczkolwiek, jeśli spadli w przepaść, c.d. nie nastąpi)