Platforma cro.pl© Chorwacja online™ - podróżuj z nami po całym świecie! Odkryj Chorwację i nie tylko na forum obecnych i przyszłych Cromaniaków ツ

VI3

Nasze relacje z wyjazdów do Chorwacji. Chcesz poczytać, jak inni spędzili urlop w Chorwacji? Zaglądnij tutaj!
[Nie ma tutaj miejsca na reklamy. Molim, ovdje nije mjesto za reklame. Please do not advertise.]
Marsallah
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 2295
Dołączył(a): 31.08.2010

Nieprzeczytany postnapisał(a) Marsallah » 17.11.2017 08:27

Katerina, Abakus68:
O piwie mogę długo i namiętnie. Tutaj nie chciałem przynudzać.

Kiedyś piwo było w domyśle jasne, pełne, koloru kłosa pszenicy w lipcu, mocno nasycone, z cienką pianą. Smak podobny dla wszystkich piw, różniła je głównie woda - pamiętam, że najlepszą miał Leżajsk. No i zazdrościło się Niemcom i Czechom - o, tamci to dopiero potrafią warzyć piwo, nie to co w Polsce...

Teraz to Niemcy i Czesi mogą spoglądać z zazdrością na Polskę, która dołącza do światowych potęg browarniczych - USA, Wielkiej Brytanii, Belgii. Piwosze mają do wyboru pełną paletę smaków i kolorów, trunek dobiera się stosownie do pory roku/dnia, potraw spożywanych przy piciu (ja akurat jak piję, to nie jem - zresztą podobno to właśnie - piwo+zagrycha - skutkuje wielkim brzuszyskiem, nie samo piwo jako takie).

Sam wciąż, mimo że jak widzicie, trochę w temacie się wyznaję, dużo się uczę i wciąż odkrywam nowe smaki, niuanse. Jeszcze nie tak dawno temu raczej krzywiłem się na myśl o porterach (i w ogóle większości ciemnych piw), zawierających palone słody jęczmienne, piwach kwaśnych i wędzonych. Obecnie wyżej wymienione (m.in.) należą do moich ulubionych, a coraz rzadziej spożywam jasne piwa, zwłaszcza lagery. Przeszedłem też z rozmiaru 0,5l na 0,33l i utyskuję czasem na fakt, że polscy producenci mimo wszystko preferują "duże" butelki. Kufle w mojej szafce rzadko są odkurzane, pojawiają się za to coraz to nowe szkła o wymyślnych kształtach. Jedne pasują bardziej to piw mocno chmielonych, inne swoim kształtem pomagają docenić niuanse aromatów piw leżakowanych w beczkach po sherry, burbonie, czy - moich ulubionych - po szkockiej torfowej whisky.

Maslinka
Dzięki za uzupełnienie mojego wpisu! Ja też cytrusy tak średnio lubię, ale muszę przyznać, że piana piękna! Że słabo wchodziło, to akurat brzmi zachęcająco - większość piw rzemieślniczych pije się przynajmniej pół godziny, a te najlepsze (ciemne, mocne, leżakowane) potrafię sączyć i ponad 60 minut - jeden mały łyk pozostawia ślad na długie minuty :)
Stasiek18
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 857
Dołączył(a): 05.04.2011

Nieprzeczytany postnapisał(a) Stasiek18 » 19.11.2017 15:45

Obrazek

Fajny przerywnik zrobiłeś tym piwnym odcinkiem.Ja wole kupić jedno dobre piwo za 6 zeta niż 3 piwka za 2 złote :wink:



Obrazek
Abakus68
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 1177
Dołączył(a): 19.09.2017

Nieprzeczytany postnapisał(a) Abakus68 » 19.11.2017 16:29

Marsallah napisał(a):Katerina, Abakus68:
O piwie mogę długo i namiętnie. Tutaj nie chciałem przynudzać.

Kiedyś piwo było w domyśle jasne, pełne, koloru kłosa pszenicy w lipcu, mocno nasycone, z cienką pianą. Smak podobny dla wszystkich piw, różniła je głównie woda - pamiętam, że najlepszą miał Leżajsk.


Coś w Tym jest. Pamiętam, że mimo studiowania w Poznaniu i wszechobecnej wówczas natrętności Lecha poszukiwaliśmy z kolegami napoju z taką oto etykietą:
38929_m.jpg
Hercklekot
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 1270
Dołączył(a): 23.10.2011

Nieprzeczytany postnapisał(a) Hercklekot » 19.11.2017 17:22

Tak jest!!! Velebitsko rządzi jeżeli chodzi o "niekraftowe" w Chorwacji. Taki oldskulowy lager, przypomina jako żywo Krakusa z Żywca z początku lat 90tych - tylko trochę pełniejsze i bardziej nachmielone. Dla mnie absolutny wzorzec tego, jak powinno smakować jasne piwo bez nowofalowych chmieli. Piłem po raz pierwszy w 2012r. w Plitvicach po 5 km marszu - wchodziło jak Słowo Boże :mrgreen: . Szkoda, że taką słabą dystrybucję mają - ale to mały browar, za to z WIELKIM piwem.
Marsallah
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 2295
Dołączył(a): 31.08.2010

Nieprzeczytany postnapisał(a) Marsallah » 28.11.2017 14:09

Mając świadomość faktu, że dawno już powinienem wrzucić c.d., upraszam odwiedzających ten wątek Cromaniaków o jeszcze jeden dzionek cierpliwości - jutro nowy wrzut (wrzód?). Jako zapowiedź zostawiam Wam pozdrowienie z miejsca, na którym się skupię w jutrzejszym odcinku. (Eh, a było to zaledwie 3 miesiące temu...)

No dobra, kto poznaje, o czym będzie jutro pisane? Dodatkowe punkty za poprawne podanie nazwy lokalu, w którym siedzę i się do Was szczerzę :papa:
IMG_20170825_185600 (1752 x 3120).jpg
maslinka
Weteran
Avatar użytkownika
Posty: 15153
Dołączył(a): 02.08.2008

Nieprzeczytany postnapisał(a) maslinka » 28.11.2017 14:14

Vis (Kut) - knajpka Lambik, nie tak jak wcześniej pisałeś - przez "c" :P

Dowód :mrgreen::

Obrazek
Katerina
Koneser
Avatar użytkownika
Posty: 5004
Dołączył(a): 18.08.2013

Nieprzeczytany postnapisał(a) Katerina » 28.11.2017 14:26

Kurczę, a ja zawsze o takiej porze bywałam w Kucie,że Lambik zamknięty był (też pomysł - od 18tej :roll: )

No to czekam - fajny ,letni klimat na tym zdjęciu :hut: - musieli dobrze Cię nakarmić :lol:

Ej, czy to aby Lambik 8O ? U Maslinki na zdjęciu inne meble?
maslinka
Weteran
Avatar użytkownika
Posty: 15153
Dołączył(a): 02.08.2008

Nieprzeczytany postnapisał(a) maslinka » 28.11.2017 14:31

Katerina napisał(a):Ej, czy to aby Lambik 8O ? U Maslinki na zdjęciu inne meble?

Też mi trochę nie pasowało, ale bliżej nabrzeża były chyba takie :roll:, choć google images tego nie potwierdza ;)

Jak nie Lambik, to Bejbi Bar 2 :P
Abakus68
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 1177
Dołączył(a): 19.09.2017

Nieprzeczytany postnapisał(a) Abakus68 » 28.11.2017 15:04

Nigdy nie byłem na Visie. Zatem mogę się tylko sprawdzić jako ewentualny dobry znajomy Wujka Google i Cioci Wikipedii.
Obstawiam konobę Tramontana.
tramontana.jpg
Marsallah
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 2295
Dołączył(a): 31.08.2010

Nieprzeczytany postnapisał(a) Marsallah » 29.11.2017 08:22

Hłehłehłe (jak mawia mój serdeczny przyjaciel) - patrzta narody, w dzisiejszym świecie nie trzeba nigdzie podróżować, żeby znać. Abakus zdobywa odznakę odkrywcy zaginionych knajp. Tak, to Tramontana, która będzie główną bohaterką dzisiejszego odcinka (który się pisze).

Maslinka - zobacz, jak daleko za moimi plecami jest Kościół Św. Cypriana i Justyna, górujący nad Trg Podloże (przy którym mieści się m. in. Wasze tegoroczne odkrycie - Lambik). Na zdjęciu wrzuconym przez Zdzicha widać sanitariat dla wodniaków, mieszczący się między Konobą Tramontana a Restauracją Val.
Katerina
Koneser
Avatar użytkownika
Posty: 5004
Dołączył(a): 18.08.2013

Nieprzeczytany postnapisał(a) Katerina » 29.11.2017 09:10

patrzta narody, w dzisiejszym świecie nie trzeba nigdzie podróżować, żeby znać. Abakus zdobywa odznakę odkrywcy zaginionych knajp. Tak, to Tramontana, która będzie główną bohaterką dzisiejszego odcinka (który się pisze).


:mrgreen:
Jeszcze jak mu dokładnie opiszesz co tam jadłeś pysznego i okrasisz zdjęciami, to w ogóle nie będzie musiał tam jechać :oczko_usmiech:
Marsallah
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 2295
Dołączył(a): 31.08.2010

Nieprzeczytany postnapisał(a) Marsallah » 29.11.2017 10:45

Katerina napisał(a):Jeszcze jak mu dokładnie opiszesz co tam jadłeś pysznego i okrasisz zdjęciami, to w ogóle nie będzie musiał tam jechać :oczko_usmiech:


Na szczęście, póki co zapachów ani smaków na odległość nie prześlesz - przynajmniej nie poprzez relację forum :lol:
Marsallah
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 2295
Dołączył(a): 31.08.2010

Nieprzeczytany postnapisał(a) Marsallah » 29.11.2017 11:15

Kut (2)

Jak już było anonsowane, dziś weźmiemy na ząb Kut. Jak już wspominałem w pierwszym wpisie na temat Kutu, dzielnica oferuje wyszynk w kilku restauracjach i konobach. Dotąd tylko raz – dwa lata temu – stołowaliśmy się w tej części Visu – w Konobie Vatrica tuż obok Trg Podlože. Postanowiliśmy w tym roku dać zatem szansę innym miejscom. Skoncentrowaliśmy swoje poszukiwania na centrum Kutu – czyli Trg Podlože i okolice. Konoba Težok odpadła jako niezbyt klimatyczna (i pusta w godzinach popołudniowych – czyli wtedy, kiedy nam burczy w brzuchu), Boccadoro skreśliliśmy z definicji jako knajpę hotelową (mieści się ona w Hotelu San Giorgio), Val odpadł jako zbyt „ą-ę” (białe obrusy tolerujemy tylko w wiejskich konobach albo w PL podczas wieczerzy wigilijnej). Stara Teza wydała się nam…zbyt nowa, z Pojodą jakoś nigdy nie było nam po drodze, więc ostała się nam jeno Tramontana.
01.jpg
"sekretne" wejście do Tramontany

Nazwa konoby pokazuje, jak wielkie znaczenie ma brzmienie słowa. No bo czy wyobrażacie sobie Konobę Bura? A przecież tramontana to włoska nazwa bory (bury) właśnie. Na przesiąkniętym włoskimi wpływami Visie ta nazwa pasuje chyba jak nigdzie indziej w Dalmacji. No, ale mniejsza o większość… Do konoby można trafić na dwa sposoby – „sekretnym” przejściem między kamienicami od strony slastičarni Slatki Kut albo od sanitariatu dla wodniaków, skręcając w lewo za ostatnimi stolikami Restauracji Val. Konoba jest położona nad samą wodą, ale jakby na uboczu, poza głównym strumieniem przemieszczania się mas ludzkich, wędrujących od ul. Nazora do Trgu Podlože i z powrotem. Zapewne właśnie dlatego awizują się gablotką przy lodziarni :)
02.jpg
Karta dań Tramontany, jeśli nie jest dobrze widoczna na forum, to podaję ceny przykładowych dań: crni rižot 75 Kn, makaron z owocami morza 75 Kn, 1 kg ryby I klasy 430 Kn, 1 kg škampi 390 Kn, riblja plata 340 Kn, mesna plata 260 Kn).

Do Tramontany przybyliśmy tradycyjnie dla nas, czyli za wcześnie. Nie chodzi o to, że mieliśmy rezerwację na późniejszą godzinę, bo rezerwacja jest tu zbędna. To duży lokal i miejsce znajdzie się zawsze. No, chyba że komuś zależy, żeby siedzieć blisko wody – nam zależało, ale kiedy przeszedłem się do toalety, odnotowałem, że część ze stolikami położonymi bliżej budynku konoby, na dość przestronnym patio, jest de facto bardziej klimatyczna i to tam siedziało więcej ludzi.
03.jpg
Siedzimy z widokiem na morze, a za nami po prawej widać wejście do sanitariatu, w tle Trg Podlože.
04.jpg

Tego dnia postawiliśmy z Anią na starą, sprawdzoną pozycję, którą znaleźć można w karcie każdej nadmorskiej konoby czy restauracji w Chorwacji: riblja plata! Nada się jako odmiana po tych wszystkich pekach, a poza tym jest to dobry probierz jakości kuchni lokalu – można ocenić, czy ryba jest dobrze przyprawiona i upieczona, czy lignje nie są zbyt gumowate, czy prawie wszystkie skorupy małży dadzą się otworzyć… No i, przede wszystkim, jest to jedzenie, jakiego brakuje nam w domu, gdzie klimat kontynentalny, a ryba tylko z importu, a nie świeża. Nawet, gdy w smaku nie sposób wychwycić różnicę, to świadomość „ekologiczna” (nie lubię tego słowa, ale mam nadzieję, że wiecie, o co mi chodzi), która jest coraz bardziej dla mnie wyczuwalna, pozwala mi w pełni cieszyć się dopiero jedzeniem pozyskanym i przyszykowanym lokalnie.

Nie bierzemy przystawek, bo wiemy, że dzieci (które jeszcze parę lat temu pałaszowały z nami i ryby, i owoce morza) nam za bardzo nie pomogą – wolą makarony (też was wkurza, jak ktoś nazywa makarony w j. polskim „pastami”?) albo frytki. To znaczy, my frytki na wakacjach też jemy (i tylko wtedy), ale do mięska, do rybek, do lignji… Pijemy za to oczywiście bijelo suho i do czasu, kiedy plata wyląduje na naszym stole, jesteśmy już całkiem nieźle „zrobieni”. Na głodzie od śniadania nie mogło być inaczej…
05.jpg
riblja plata a la Tramontana
06.jpg

Plata prezentuje się naprawdę bardzo dobrze. Oczywiście, najwięcej jest małży, a krewetki chyba tylko trzy, no ale nie narzekajmy – wiadomo, jak jest. Ania, która nie jest wielką fanką lignji, odstępuje mi swój przydział (nie są gumowate, więc zjadam ze smakiem), ryby za to jest tyle, że nie dajemy rady. O ile dobrze pamiętam, w placie była orada i branzin i tę drugą w większości odpuszczamy. Jednak co orada, to orada – nie ma co szukać drogi na skróty – inne (popularne) ryby pływające w Jadranie po prostu nie mają do niej startu. Ale obie są dobrze przyrządzone, z przyrumienioną jak trza tu i ówdzie skórką, idealnie wypieczone mięso. Zamknięte małże należały do zdecydowanej rzadkości, więc ocena jedzenia może być tylko pozytywna. Samego miejsca też, choć przyznam, że wolę stołować się w miejscach bardziej…jeśli nie przytulnych, z intymną atmosferą, to przynajmniej mocniej obleganych. Tramontana pod koniec sierpnia o zachodzie słońca świeciła natomiast pustkami. Parę stolików było zajętych, ale tam na oko zmieściłaby się ponad setka gości! Zresztą w Visie ani razu nie spotkaliśmy się z takim oblężeniem lokalu, żeby nie było miejsc. Albo jadamy za wcześnie (a może Chorwaci za późno?), albo nagły wzrost liczy turystów na Visie w ciągu ostatnich lat to mit. No, chyba że większość wybiera Komižżę, gdzie w Konobie Koluna o wolny stolik ciężko jest nawet o drugiej po południu. Ale z drugiej strony, pozostałe knajpki świecą pustkami…ktoś to wyłumaczy?
07.jpg
Sekretne wejście/wyjście po winku prezentuje się tak:

* * *

Kilka słów poświęcę także Restauracji Pojoda – chyba najstarszej i zdecydowanie najbardziej „oldskulowej” wśród kuckich szynków. Owszem, udało się nam tam w tym roku wpaść, ale zdjęć prawie nie robiliśmy. Jedyne, które nadaje się do publikacji to fotka peki z ośmiornicy, którą nam zaserwowano. Peka ta różni się od tego, co zwykle podają restauratorzy, choćby w innych miejscach na Visie. No, ale to bądź co bądź nie konoba, a restauracja :P Specyficzny smak (i wygląd) nadaje potrawie gęsty sos, którego…trzeba spróbować, bo ja – nie prowadząc na bieżąco w tym roku wakacyjnego dziennika – już zapomniałem, jak smakował, poza tym, że różnił się konsystencją i smakował mi o wiele mniej niż to, w czym normalnie hoba i warzywa pływały, kiedy pekę serwowali nam choćby w Kod Magića nie tak daleko stąd – za górą. Ten sos zmieniał całkowicie smak potrawy i warto spróbować tej – tradycyjnej viskiej – wersji peki, mimo mojej nienajlepszej opinii (potwierdzonej zresztą słowami naszych gospodarzy, prychających pogardliwie, gdy relacjonowałem im wizytę w Pojodzie).
08.jpg
wejście do Pojody, po lewej piekarnia-lodziarnia (ale ta gorsza)

Chciałbym w tym momencie zaznaczyć, że potrawa smakowała mi jako taka, jednak w temacie peki jestem wciąż świeżo upieczonym (nomen omen) entuzjastą tradycyjnego smaku peki – takiego, który poznałem 5 lat temu w Konobie Rojen w Tri Luke na Braču. To niby pięć lat, ale ilu hob ispod peke dane mi było w tym czasie skosztować? Nie więcej niż dziesięciu, myślę – więc wciąż uważam siebie za młodego aficionado w tym temacie ;)
09.jpg
hobotnica ispod peke a la Pojoda

Warto również wpaść do Pojody dla samego klimatu, jaki panuje na przepięknym staromiejskim patio. Nawet w czasie upału jest tu chłodniej niż przy stolikach okolicznych gospód oferujących co prawda piękny widok na Uvalę Sv. Jurija, ale zero cienia. Tutaj dodatkowy cień i chłód zapewniają pnącza oplatające jeden z boków dziedzińca i wspinające się na stelaże ponad stolikami. Jest tu oczywiście raczej elegancko (zastawa stołowa, obsługa), ale bez przesady. Można się tu dobrze poczuć, niezależnie od tego, czy wolimy eleganckie, czy też bardziej wyluzowane miejscówki. Warunek jest jeden – ten sam, o którym wspomniałem przy okazji Tramontany – musi być gwarno, co prawdopodobnie gwarantuje jedynie późna (po 21) godzina posiłku w pełnym sezonie. My byliśmy, jeśli dobrze pamiętam, jedynymi gośćmi – no cóż, dzieci są w tym wieku, że nie zawsze można je wypościć do wieczora.
10.jpg
Rozszyfrowywanie znaczeń viskich powiedzeń zamieszczonych na opakowaniach cukru zabijało nam w tym roku nieraz czas do podania potraw :)

Jak już wcześniej wspomniałem, położyliśmy krechę na Starej Tezy – wydała nam się (po lekturze karty dań, której fragment zamieszczam poniżej) zbyt nowoczesna, ale nasi współwakacjowicze skusili się i wpadli tam jednego popołudnia na obiad i bardzo cenili sobie zarówno jedzenie, jak też obsługę i klimat miejsca (trafili zresztą na koncert). Także może za rok sprawdzimy to miejsce, oczywiście urzędowo krzywiąc się na widok hamburgerów i steków w jadłospisie…
11.jpg
zasadnicza część karty dań Starej Tezy
maslinka
Weteran
Avatar użytkownika
Posty: 15153
Dołączył(a): 02.08.2008

Nieprzeczytany postnapisał(a) maslinka » 29.11.2017 14:05

Marsallah napisał(a):Nie bierzemy przystawek, bo wiemy, że dzieci (które jeszcze parę lat temu pałaszowały z nami i ryby, i owoce morza) nam za bardzo nie pomogą – wolą makarony (też was wkurza, jak ktoś nazywa makarony w j. polskim „pastami”?)

Z Vinci:
Szerszeń: Spaghetti...mniam!
Cuma: To się nazywa pasta.
Szerszeń: Pasta... Pasta to jest do butów.
:lol:

Bardzo apetyczny odcinek :D

Marsallah napisał(a):Zresztą w Visie ani razu nie spotkaliśmy się z takim oblężeniem lokalu, żeby nie było miejsc. Albo jadamy za wcześnie (a może Chorwaci za późno?), albo nagły wzrost liczy turystów na Visie w ciągu ostatnich lat to mit. No, chyba że większość wybiera Komižżę, gdzie w Konobie Koluna o wolny stolik ciężko jest nawet o drugiej po południu. Ale z drugiej strony, pozostałe knajpki świecą pustkami…ktoś to wyłumaczy?

Jadacie za wcześnie ;) Jak na chorwackie (czy generalnie południowoeuropejskie) zwyczaje oczywiście. My latem przestawiamy się na ten "południowy" tryb i w ciągu dnia (poza śniadaniem) jemy tylko jakieś przekąski i owoce. I tak nie ma czasu, bo trzeba pływać kajakiem ;)

Większy posiłek to dla nas kolacja (choć my i tak mało jemy ;)) - wypada wtedy, co zdecydowanej większości turystów i miejscowych, czyli koło 20:00, 21:00. W tych godzinach knajpki są pełne i jest atmosfera sprzyjająca jedzeniu, o której piszesz. Ale wiadomo, że z dziećmi grafik posiłków wygląda inaczej.

Co do Koluny - dobre jedzenie i niskie ceny. Plus centralne położenie konoby. Ot, cała tajemnica :)
Katerina
Koneser
Avatar użytkownika
Posty: 5004
Dołączył(a): 18.08.2013

Nieprzeczytany postnapisał(a) Katerina » 29.11.2017 14:46

Bartek, to zakrawa na sadyzm...godzi się tak ...przed obiadem katować ludzi? 8O (tym bardziej,że perspektywa obiadu u mnie odległa)

jest to jedzenie, jakiego brakuje nam w domu, gdzie klimat kontynentalny, a ryba tylko z importu, a nie świeża.


Przyjedź do TriCity - zrobię Wam carpaccio z bałtyckiego łososia :mrgreen: i świeżutką fląderkę...
W Gdyni co druga rodzina smaży świeże śledzie co piątek - to świętość - ale do domu się nie wejdzie :roll: :oczko_usmiech:
Natomiast świeży śledzik w oleju, po kaszubsku, w śmietanie, lub korzenny jest rarytasem na skalę światową śmiem twierdzić.

A zauważyliście,że w Cro nie ma ryb wędzonych? Nie to, co u nas - na Helu, czy we Władysławowie..

Ach ,jednak marzy się taka bijela riba na żaru; Faktycznie,że nie wyobrażam sobie śledzia w oleju w konobie w 30-stopniowym upale :roll: :lol:
Poprzednia stronaNastępna strona

Powrót do Nasze relacje z podróży

cron
Nie masz jeszcze konta?
Zarejestruj się
reklama
Chorwacja Online
[ reklama ]    [ kontakt ]

Platforma cro.pl© Chorwacja online™ wykorzystuje cookies do prawidłowego działania, te pliki gromadzą na Twoim komputerze dane ułatwiające korzystanie z serwisu; więcej informacji w polityce prywatności.

Redakcja platformy cro.pl© Chorwacja online™ nie odpowiada za treści zamieszczone przez użytkowników. Korzystanie z serwisu oznacza akceptację regulaminu. Serwis ma charakter wyłącznie informacyjny. Cro.pl© nie reprezentuje interesów żadnego biura podróży, nie zajmuje się organizacją imprez turystycznych oraz nie odpowiada za treść zamieszczonych reklam.

Copyright: cro.pl© 1999-2025 Wszystkie prawa zastrzeżone