c.d.
W Podstražju bywamy z wszystkich miejscowości na „P” zdecydowanie najczęściej. Chociaż „bywamy” jest nie do końca adekwatnym słowem. „Przejeżdżamy” jest znacznie lepszym, bo…jesteśmy tu codziennie, poza tym jednym dniem, który zdarza się podczas każdych wakacji, a w którym to nie wyściubiamy nosa poza Rukavac.
Podstražje, rozpatrywane jako miejscowość tranzytowa, położona na rozstaju dróg (w tym roku po raz pierwszy doświadczyliśmy zmiany organizacji ruchu na skrzyżowaniu, z uprzywilejowaniem traktu Podselje – Milna, przy jednoczesnym podporządkowaniu drogi dojazdowej do Rukavca), stawia jedno strategiczne pytanie: jechać do Visu przez Milnę, czy starą (główną) drogą obok Podselja? Ta pierwsza jest dłuższa i częściej wybieramy ją, planując wizytę w Kucie. Poza odcinkiem Podstražje-Milna jest szeroka i wygodna, trzeba ją wybrać, jeśli planujemy wizytę na Stončicy lub obiad w Konobie Kod Magića. Stara droga jest oferuje co prawda po pasie w każdą stronę na całej swojej długości, ale jest wąska i prowadzi przez znaczną część nad krawędzią przepaści. Wyprowadza nas na supermarket Tommy w Visie i portową część stolicy – Lukę.
Rzadko jednak Podstražje rozpatrywane jest jako cel sam w sobie. Bo cóż tam mamy? Mały studenac, ze słabym wyborem piwa i nabiału (dwie kluczowe dla mnie pozycje na liście zakupowej), no i Konoba Ferol. W 2013 od właściciela konoby kupowaliśmy wino, dużo białego wina. W 2015 już nie sprzedawał, zaopatrywaliśmy się wtedy głównie u babci w Podšpilju. Raz (chyba w 2015) wpadliśmy tam na posiłek, ale nie jedliśmy niczego specjalnego, jakiś fastfood typu ćevapčići+frytki. W tym roku obiecywaliśmy sobie również odwiedzić ten lokal, tym razem planując spożycie czegoś bardziej wysublimowanego (ale nie, żeby aż pekę). Pamiętam z tego posiłku tylko tyle, że byłem rozczarowany brakiem wybranej przez siebie pozycji (a nawet dwóch) w menu. Za Chiny Ludowe nie pomnę, co chciałem, a czego nie mogłem zjeść, ale pamiętam, że skończyło się na całkowitym bojkocie dań głównych (jak nie mają tego co chcę, to nie wezmę niczego) i zadowoliłem się (częściowo) przystawkami – slane inčuni i salata od hobotnice. Dobre, no, ale zimne. Za to mnie było gorąco, bo siedziałem tuż przy rozżarzonym palenisku. Eh, no cóż. Nawet nie pamiętam, jak smakowało tamtejsze wino. Nieważne.
Odkryciem tego roku w Podstražju była dla nas piwniczka winna usytuowana na samym rozstaju dróg. Odkryliśmy ją od razu pierwszego dnia i zakupiliśmy wino, rakiję i oliwę. Oliwy lepszej w tym roku nie piliśmy i zabraliśmy kilka litrów do Polski. Jeśli chodzi o wino, to bardziej nam smakowało to z Belotova, ale je odkryliśmy dopiero pod koniec pobytu, więc przez większość urlopu raczyliśmy się produktem z Podstražja. Dużym plusem jest to, że nalewają je także – wedle życzenia – do szklanych (zielonych, litrowych) flaszek, a nie tylko do plastiku. Kilka litrów również wróciło z nami do domu, choć wino nie smakowało nam w Polsce już tak dobrze jak na tarasie w Rukavcu.
Właścicielami piwniczki jest rodzina znana w okolicy jako „Panki” – taka tabliczka widnieje zresztą przy jedynej w Podstražju nieruchomości położonej przy drodze, którą wyjeżdża się z Rukavca. Zwróciłem uwagę, że mają tam nie tylko apartmany (ok, w sumie, kto tam nie ma?), ale czasem w ogrodzie, wieczorową porą, urządzali fiesty – czyżby nieoznakowana konoba? Być może urządzali tylko wyszynk dla swoich gości. W każdym razie, piwniczkę otwierali jedynie wieczorem, w godzinach widocznych na zdjęciu, choć zdarzało im się mieć zamknięte (i nikogo na podwórku vis a vis), więc kilka razy byliśmy zdani na rynek oficjalny – pod względem wina podstraski studenac daje nawet radę. Dostaliśmy tam (i w innych sklepach na wyspie) nieraz m.in. graševinę z Križevci, dostępną od jakiegoś czasu także w polskich sklepach, cechującą się niewygórowaną ceną zakupu i pijalnością (wino sesyjne?). W każdym razie, Podstražju przybyła nowa, warta uwagi, lokalizacja.