continue....
Vodice + Sybenik + Primosten + Rogoznica + Trogir + Z + K + S....czyli Joanna , Małgorzata , Mariusz - Cro 2016.
Dzień piąty w Cro (....mam was w gdzieś ! )
- cholera już półmetek w Cro za nami!
Niestety czas leci na urlopie zdecydowanie szybciej niż w życiu codziennym.
Na ten dzień już wstępnie dzień wcześniej mieliśmy zaplanowane , że rano plaża , po południu Zadar , tzn. .... kto tak zaplanował to zaplanował , ja miałem inny plan .
Rano zatem jak dziewczyny jeszcze spały , ja dumnie sobie podjechałem do Pekary po krafny z czekoladą i kruh , by potem przy porannej kawie i śniadaniu dziewczynom przedstawić swój plan co do dzisiejszego dnia.
Tak więc zasiadaliśmy do śniadanka i ….nawijam.
Zbytnio się nie rozwodziłem tylko od razu prosto z mostu….. a co.
- dziś nici z Zadaru , bo mi się nie chce nigdzie jechać ! I koniec dyskusji!
- plaża i browary !!!
Cisza…….
Muszę przyznać że zbytnio draki nie było , sam byłem zdziwiony jak szybko dały się przekonać.
Jedynie moja kochana małżonka miała obiekcje co do browarów , zresztą już kiedyś ten wątek poruszałem gdzieś na forum , więc można poczytać , jedynie cieszy mnie fakt , że nie tylko ja w tej kwestii browarowej mam przeje....
Zatem dziś błogie lenistwo i plażowanie do wieczora.
Niestety , później okazało się , że mój plan plażowania do końca, póki sunce grzeje nie wypalił , ponieważ koło południa zaczęło dość mocno wiać , trzeba było zatem się zwinąć z plaży bo łeb urywało.
Powtórka z 2010 r……
- i co teraz?!
Jazda gdziekolwiek ......nie wchodzi w grę , stan umysłu i koncentracji po czterech Ożujskach oceniam na 0,8 promila , więc….trzeba było coś z sobą zrobić , bo siedzieć w apartamencie i pykać w statki to może i być fajne , ale nie w Chorwacji , na którą czekało się rok czasu……
Można jeszcze obalić flaszkę….
Trzy takie butelki troszkę się najeździły z nami od zeszłego roku …. Mostar – Tucepi – Gdańsk i Gdańsk – Srima .
Tak więc flaszka rakiji poszła dość szybko , moje dziewczyny na szczęście raczej nie odmawiają , a w Cro smakuje ten trunek wyśmienicie , gdzie już w domu w Polsce niekoniecznie.
I stąd też cała tajemnica czemu te butelki tyle kilometrów natrzepały.
Małżonka już w domu podczas pakowania pukała się w czoło , że "drzewo do lasu wiozę".
Zatem….połazimy se po Srimie……
Srima – jak już zapewne mówiłem nie raz , jak ktoś pytał , to tu nic nie ma do zwiedzania , nie połazimy po murach , wąskich uliczkach itp. , tu przysłowiowo mówiąc „psy dupami szczekają”.
Jadran , plaża , deptak , ulica , Pekara z jednym rodzajem pieczywa (krafnów nie ma ) , mały Konzum , wypasione apartamenty , lodziarz , nędzna konoba z fast foodem , marina i wszystko.
Typowe miejsce na wypoczynek od tłumów ludzi w ciszy i spokoju.
No to cyk…
Ktoś ma ochotę na figi?
A może winogrona?
To może granata?
- dobra spadamy stąd ! Głodny jestem!
Zatem kierunek Vodice , cel konoba.
Ze Srimy do Vodic to przysłowiowy rzut beretem , jakieś 20-25 minut spacerkiem , po drodze mijamy mnóstwo knajp , fast foodu , sklepików od muszli po materac i wszystkiego co się nadaje do wody oraz wszelakiej maści sprzętu pływającego do wypożyczenia.
Na wlocie do Vodic przy marinie , można też wypożyczyć łupinkę z silnikiem lub też bardziej wypasioną łajbę z żaglem …ceny z kosmosu.
W drodze do konoby w centrum Vodic powiewają Chorwackie flagi , chyba jakaś imprezka się szykuje.
...ale najpierw do konoby.
W oczekiwaniu na jedzonko z nudów .....
Po jakimś czasie na stół wjechało....
- posuńcie się do jasnej cholery , bo moja pizza Jumbo wjechała!
Niestety poległem , nie dałem rady.....
....przerwa "techniczna" bo zaraz pęknę........
cdn.....