napisał(a) Rafał B. » 15.08.2002 21:55
Może mam szczęście,
a może po prostu jadę zgodnie z przepisami. W ubiegłym roku przejechałem 3,5 tys. km (Czechy, Austria, Słowenia, Chorwacja) w tym roku 4 tys. km (Czechy, Słowacja, Węgry, Chorwacja, Bośnia i Hercegowina, Czarnogóra, Slowenia) i nic. Policję widywałem sporadycznie. W ubiegłym roku pamiętam, konwojowała przejazd autobusów z kibicami na jakiś mecz do Splitu. Także rok temu, w Rovinju widziałem taką akcję. Kobieta-kierowca usiłowała skręcić w lewo na zakazie. Usiłowała tzn. stała na skrzyżowaniu i mrugała kierunkowskazem. Nie zdążyła jeszcze ruszyć, gdy spod ziemi pojawił się policjant i ją po prostu op...ił. I na tym sprawa się zakończyła, tzn. wszyscy rozjechali się w swoją stronę. Bez mandatu, bez łapówki, kobieta poczuła się pouczona, policjant spełnił swój obowiązek, i tyle. W tym roku przy autostradzie w Czechach widziałem patrol policji uważnie lustrujący przez lornetkę jadące samochody. Myślę, że było to polowanie na winietki a raczej ich brak. Gdybym nie był w tym roku w Czarnogórze napisałbym, że to wszystko. Jednak tam jest inaczej. Radary stoją średnio co 10 km w związku z czym nie można się nawet rozpędzić aby podpaść. No, niektórym nie powiem udawało się. Tyle patroli co tam w ciągu tygodnia, nie widziałem w ciągu całej mojej kariery kierowcy. Jednak mimo to nie podpadłem. Na koniec jeszcze refleksja - zagadka. W ubiegłym roku wracając do Polski przez Austrię jechałem w dość sporym "ogonku", głównie Austriaków. W obszarze zabudowanym, nawet bardzo długim, wszyscy jechali noga za nogą 50 km/h. W pewnym momencie śmignęły dwa auta i wyprzedziły cały rządek kilkunastu, może więcej, samochodów. Pytanie - podaj markę samochodów i narodowość kierowców? Oczywiście Polonezy ze znaczkiem PL. Wnioski wyciągnijcie sami.