Widzę, że relacje z wypraw kwitną na forum, więc i ja chciałam dołożyć swoją cegiełkę.
Ostatnio (czerwiec 2016), razem z moim mężem i przyjaciółmi, udało nam się zrobić pętlę po zachodniej części Stanów Zjednoczonych, a mianowicie San Francisco Bay Area – Yosemite – Mono Lake – Zion National Park – Lake Powell, Antelope Canyon, Horseshoe Bend – Monument Valley – Grand Canyon – San Francisco Bay Area.
Całość zajęła nam 7 dni, przejechaliśmy 2143 mile/3448 kilometrów, czyli jakieś 10% równika. Jak na nas (a my nie przepadamy za spędzaniem 10h za kółkiem) to całkiem spory wyczyn. Aby dodać naszej wyprawie odrobinę pieprzu spaliśmy pod namiotem (to najtańsza formą noclegu w USA).
Jako namiotowa amatorka, która spędziła całe swoje nastoletnie wakacyjne życie na kampingach w Chorwacji, chciałam porównać jakość tych amerykańskich w stosunku do europejskich.
Nie ma co przedłużać, zaczynamy!
Dzień 1.
Wyruszamy na dwa samochody. Pierwszy przystanek to słynna Yosemite Valley. Na miejscu jesteśmy około godziny 12, w planie podejście pod wodospady Yosemite Falls i Brideveil Falls. Ten pierwszy to największy tego typu wodospad w Stanach, ma 739 metrów wysokości i robi naprawdę imponujące wrażenie.
Cała dolina jest przepiękna. Soczysta trawa kontrastuje z granitowymi, wielkimi górami o płaskich ścianach. Coś pięknego i unikatowego.
Po kilku godzinach w dolinie ruszamy dalej drogą 120, która przebija się przez cały park i dwa pasma górskie w kierunku Mono Lake. Z zakrętów podziwiamy widoki na Half Dome, różne szczyty, jeziora i… stada saren. Na samej górze, gdzieś na wysokości około 3 tys. metrów odsłania się przed nami niesamowita polana (Tuolumne Meadows), na której wypasają się wszelakiego rodzaju zwierzęta leśne, począwszy od saren, a skończywszy na lisach.
Nie mogliśmy sobie odmówić kawki na polanie, więc na chwilę zatrzymujemy się, aby podziwiać przyrodę.
Przed nami jeszcze jakaś godzina drogi na drugą stronę.
Gdy dojeżdżamy na kamping jest już po 22. Rozpalamy ognisko, rozbijamy namiot i wkładamy całe jedzenie oraz kosmetyki do specjalnych metalowych skrzyń anty-niedźwiedziowych.
Dzień 2.
To dzień przeprawy z Californii do Nevady. Cały przejazd zajął nam trochę ponad 10 godzin, praktycznie nigdzie nie zatrzymywaliśmy się po drodze. Podczas drogi nowego znaczenia nabrało „nic”. Przez 160 mil nie minęliśmy ani jednego budynku przejeżdżając przez Strefę 51 (to tam rzekomo lądowało UFO) oraz amerykańskiej jednostki wojskowej. Więc warto zatankować się wcześniej.
W Rachel zatrzymujemy się na małego alien burgera i chwilę odpoczywamy.
Co ciekawe, w Nevadzie na autostradach zazwyczaj ograniczenie jest do 75 mil/h lub 80 mil/h, a nie jak w przypadku Kalifornii 70 mil/h.
Po przeprawie przez pustynię śpimy na kampingu Spring Valley State Park, niedaleko Cathedral Gorge w Pioche. Kamping czysty, są prysznice i ciepła woda. Miejsce na ognisko przygotowane, a także zadaszony stolik z ławkami.
Wszystkie zdjęcia są autorstwa mojego męża.