napisał(a) AndrzejJ. » 02.09.2011 21:24
,,Jak jest w USA z podatkami?
Ktoś w komentarzu zapytał, jak to jest z podatkami za domy w USA. Jest... różnie. Jednak jak różnie i dziwnie by nie było, zawsze będzie lepiej i mniej dotkliwie, niż w Polsce.
Weźmy chociażby dzień wolności podatkowej. W USA na państwo haruje się do 13kwietnia, co daje ok. 28% podatków, w Polsce zapieprza się na obietnice rządu Donalda Tuska do 23 czerwca, co daje prawie 50% obciążenie podatkowe każdego pracującego obywatela Rzeczpospolitej Polskiej. I tu temat wysokości podatków w USA mogłbym chyba zakończyć?
No, ale skoro śmierć i podatki są jedyną pewną rzeczą w życiu, to kilka słów o podatkach w USA. Przynajmniej tych, które ja tu płacę;)
Jak wynika z wyliczeń dnia wolności podatkowej, w USA pracuje się na podatki 99dni w roku, w Polsce 176dni, co powoduje, że realne podatki są w USA prawie 2x niższe niż w Polsce. W USA z roku na rok coraz mniej dni pracuje się na podatki (w 2009 roku o tydzień krócej niż rok wcześniej), w Polsce w 2010r pracowało się na podatki o 9dni dłużej, niż w 2009. I z roku na rok będzie w Polsce z tym coraz gorzej. Szczególnie, jak już skończą się przedsiębiorstwa do spektakularnego sprywatyzowania, nie będzie już OFE do okradzenia, a VAT-u już ponad graniczne 25% nie da się podnieść. Wtedy zobaczycie, jak wysokie mogą być podatki...
No, ale wracając do USA - oczywiście zależnie od stanu, wysokości zarobków oraz miejsca zamieszkania (determinującego wysokość podatków za dom) różnica opodatkowania Polaka względem Amerykanina może wynosić od ponad 2x niższych podatków w USA, do pewnie prawie tak samo wysokich podatków jak w Polsce (np. Chicago jest obecnie jednym z najdroższych podatkowo miast USA). Na szczęście Michigan podatkowo jest tani, weźmy chociażby podatek obrotowy (taki odpowiednik naszego VATu) wynosi 6% czyli 4x mniej niż w Polsce. Od TAX-u zwolniona jest m.in. żywność, więc wiecie już, czemu Amerykanie są tacy ogromni?;)
Podatek za chatę dla Wuja Sama?
Płaci się ow podatek 2x w roku. Tzw. TAX-a zimowa i letnia. Za 120 metrowe mieszkanie w tzw. kondominium płaci się miastu na terenie którego jest owa nieruchomość położona (Sterling Heights).
W Polsce płacisz i nie masz pojęcia gdzie i na co idą Twoje pieniądze. Na Metro w Warszawie, którym nigdy się nie przejedziesz, na autostradę na którą nigdy nie wjedziesz, itd. W USA wiesz co do centa, na co idą Twoje pieniądze. A w Polsce jak budżet miasta zaczyna świecić pustkami, to Burmistrz goni Strażników Miejskich, by ci robili "słit focie" kierowcom, czym mogą podreperować dziurawy budżet swojej wichury. W USA wolą zbankrutować, niż skurwić się żyłowaniem obywateli do zera. I tak oto, naszą zimową TAX-ą zasilamy:
Szkoły - 77,7$
County Debt - 0,2$
H.C.M.A. - 8,9$
Transport miejski - 24,4$
County Zoo Auth - 4,1$
Veterans oper - 1,6$
Administracja - 1,2$
w sumie 118 dolarów.
A z letniej
Utrzymanie miasta - 461,3$
Kanalizacja - 10,4$
Emeryci - 51,3$
Strażacy - 2,8$
Edukacja stanowa - 248,7$
Szkoły - 77,7$
MCC - 58,9$
Szkoły średnie - 122,0$
Hrabstwo - 189,4$
Administracja - 12,2$
w sumie 1235$.
To opłata za nasze prawo do bycia mieszkańcami w miarę sympatycznego miasta Sterlign Hgts., MI. Gdy mieszkamy sami, to rocznie daje to dość pokaźną sumę 1350$, ale do przełknięcia, gdyż jest to 2-3tyg. pracy. Gdy mamy współmałżonka i przynosi on do domu drugą pensję, jest to błahostka - 3% dochodów. Mamy za to zapewnione utrzymanie miasta, odśniezone drogi, załatane dziury, zagospodarowane parki miejskie, darmową edukację podstawową i średnią, stypendia dla dobrych uczniów, gimbusy, długie sikawki strażaków, szybkie radiozozy policjantów, itd.
Oczywiście, gdy mieszkamy w mieście typu Birmingham, MI (gdzie prócz mojej cioci, mają swoje wielkie chawiry zawodnicy Detroit Tigers, Detroit Pistons, lekarze, prawnicy, itd.) zarówno nieruchomości jak i podatki za ich tam postawienie są tak wysokie, by była to zaporowa cena dla pospólstwa. Same podatki za psią budę w takiej okolicy mogą być wyższe, niż wartość domu w Detroit. Tak więc lokalne podatki w USA mają też często funkcję zapory finansowej przed migracją plebsu do lepszych miast i dzielnic. I tak np. skoro do Chicago najechało się mnóstwo Mechików i zaczęli się tam płodzić na potęgę, podatki podniesiono na tyle, by może jednak wrócili do swoich Pueblos w Mechiko? Ale na ile by ich nie podnieśli zawsze Tusk i jego rząd przebije te stawki!;)
Gdy mamy samochód (np. 2,4L, japońskie auto - bo wysokość stickera zależy m.in. od pojemności i tego, czy auto jest z USA czy spoza), płacimy co roku 84$ za tzw. sticker (naklejkę) na tablicę rejestracyjną (ot, takie coś jak nasze badanie techniczne, ale stickera stan techniczny naszego pojazdu nie obchodzi). Ubezpieczenie 5letniej Toyoty w tzw. "dwie strony" czyli odpowiednik naszego AC + OC + NW kosztuje rocznie 1250$.
Czyli zgodnie z obliczeniami, podatki za dom kosztują nas 1350$, podatki i ubezpieczenie samochodu 1250$. W sumie niewiele ponad miesiąc pracy. 4,5miesiąca na podatki. Miesiąc na rok całkowitego kosztu utrzymania mieszkania, tydzień na prąd zużyty w ciągu roku, dwa tygodnie na telefon i kablówkę. 2tygodnie na benzynę na cały rok, 6tyg. na jedzenie - reszta jest nasza:) A tego co zostaje jest więcej, niż tego, co w Polsce w ogóle się w ciągu roku zarabia...
Gdy mieszkanie wynajmujemy na spółkę z dwoma lub trzema innymi osobami za te 200-300$ miesięcznie, podatku na rzecz miasta nie płacimy, samochodu nie mamy i pracujemy na czarno bez zasilania skarbonki Wuja Sama - nasze jest o wiele, WIELE więcej.
stany 2011-02-22"
z bloga stany.blog.pl