USA cz. II- Floryda z przyległościami.

margaret-ka napisał(a):Atrakcją są fragmenty starej drogi z zerwanym mostem.

Atrakcja niemała, skoro ściąga nawet takie gwiazdy

margaret-ka napisał(a):Byłam bardzo zadowolona, że są takie miejsca. To przecież znaczy, że ostatni tydzień przeznaczony na plażowanie nie będzie zmarnowany.

Nam też by się podobało.
A na ten ostatni tydzień czekam szczególnie

uff, nadrobiłem zaległości po weekendzie

kulka53 napisał(a):Atrakcja niemała, skoro ściąga nawet takie gwiazdy

No to teraz urosłam

Pudelek napisał(a):uff, nadrobiłem zaległości po weekendzie

24 maja, wtorek


Wyspy Sanibel i Captiva posiadają plaże najbogatsze w skarby oceanu w całych Stanach, można tu wyłowić aż 250 gatunków muszli. Oczywiście, po przeczytaniu takiej informacji nie mogłam doczekać się kiedy wreszcie tam staniemy; niech będzie tylko pięć gatunków, też wystarczy Nie chciałam tylko pamiętać, że takie same plany ma codziennie kilka tysięcy turystów. Podobno wiosną i latem i tak jest luźniej niż w grudniu.

Tak wyspy wyglądają na mapie, trzecia w kolejności Cayo Costa nie jest już dostępna samochodem, należy popłynąć łódką i prawdopodobnie bilety trzeba kupować z wyprzedzeniem. Sprawdzimy.

Przejazd przez most prowadzący na wyspy jest płatny, opłata 6$ pobierana jest w jedną stronę.

Postanawiamy przejechać przez obie wyspy do końca, a potem wracając coś wybrać.

To co widzimy wzdłuż drogi wygląda nieźle, fajnie tu sobie ludzie mieszkają.

Plaży nie da się zobaczyć z ulicy, trzeba auto zostawić na płatnym parkingu, minimalna opłata za 2 lub 3 godziny. Parkomaty przyjmują banknoty. Wysiadam sama spojrzeć czy warto zostać na końcu Captivy. Piach jest, woda jest, ale my jesteśmy rozbestwieni i oczekujemy więcej.

Tak wygląda osiedle domków jednorodzinnych na Sanibel.

Wracamy szukając mariny, w której można by kupić rejs na Cayo Costa. Tam na końcu nic takiego nie było. Nie ma rzucających się w oczy reklam, ale coś znajdujemy. Niestety, potwierdza się informacja, że dzisiaj już nie popłyniemy.

Zastanawiamy się chwilę i obliczamy, że możemy pozwolić sobie na dopołudniowy rejs jutro rano. Limituje nas pora odprowadzenia auta na lotnisko w Tampie.

A teraz próbujemy dostać się na jedną z muszelkowych plaż. Próbujemy, bo niestety na parkingu nie ma miejsca. Auto zostawia się tu na co najmniej 2 godziny, więc marne szanse, że szczęśliwiec, który tu stoi odjedzie wcześniej.

Jedziemy na następną z tych, które mam zaznaczone na wydrukowanej mapce, Bowman’s Beach. Jej zaletą jest duży parking, ale sama plaża to niekoniecznie to co chcielibyśmy oglądać. Wspaniałe okazy muszelek wyzbierali ci przed nami.

Pomoczyliśmy się z przyjemnością i po 2 godzinach postanowiliśmy zrobić podejście na parking za mostkiem, na początku Captivy. Tym razem się udało, jeden wykąpany właśnie odjeżdżał.

Grupka stojąca na brzegu obserwowała pływające całkiem niedaleko manaty i delfiny . Widzieliśmy te zwierzątka wiele razy, ale zdjęcia nie udało mi się zrobić.

Na plażę trzeba przejść mostem.