napisał(a) margaret-ka » 31.01.2015 19:18
Kiedy nogi już w zad wchodziły wracaliśmy do hotelu. I to była bardzo pouczająca marszruta. O zmroku bowiem na ulice wypełzają, jak robactwo, ludzie bezdomni, głównie czarnoskórzy; ścielą na chodniku kartony i kartonami się przykrywają. Potrzeby fizjologiczne załatwiają w tym samym miejscu. Jedzą to co udało się wyjąć w ciągu dnia z kubłów i ogromnych czarnych worów ze śmieciami leżących na ulicy, zwłaszcza w okolicy knajp i sklepów. Tu śmieci nikt nie sortuje, resztki jedzenia i plastikowe naczynia lądują w tym samym worku. Każdy śmietnik to czyjś rewir, każdy dobrze pilnowany przed konkurencją. Takiego stanowiska pracy się nie opuszcza, nawet w celu oddania stolca. Facet, tym razem biały, spuszcza portki i bez pudła trafia do kubka po kawie. Inaczej nie może, bo za zaśmiecanie dostanie mandat. Parę metrów dalej patrol policji pilnuje wejścia do eleganckiego hotelu. Nikt nas nie zaczepiał bo byliśmy grupą, ale w pojedynkę chyba na taki spacer bym się nie wybrała. Właściciel hotelu bardzo nas ostrzegał przed tą ulicą i nalegał żebyśmy wieczorem tędy nie chodzili. No ale jak tu nie wychodzić ? Tylko dwa dni w mieście i spać? Przejazd taryfą to przecież nie to samo.