Hmmm… Najbliżej był kurort
Olympic Beach, ale tu oczywiście
nie mieliśmy żadnych szans na interesujacą nas formę noclegu. Plaża co prawda była o tej porze prawie pusta, ale
tuż przy drodze bez odrobiny krzaczków i drzew, za to w pobliżu dość gęstych zabudowań.
Podobnie wyglądało w Paralii… Nieznacznie lepiej wypadły plaże na wysokości Korinos, ale też nie na tyle, aby bez oporu podjąć decyzję o zostaniu tam. Potem troszkę żałowalliśmy
, gdyż im dalej, tym okolica wyglądała
mniej zachecająco.
Następnym jako takim miejscem był mały porcik tuż za laguną
Alyki Kitros, ale intymności nie byłoby tam ani trochę… O lagunie warto jednak wspomnieć, gdyż zamieszkuje ją wielka kolonia mew śródziemnomorskich (w 1980 r. ornitolodzy doliczyli się 7300 par!) oraz ok. 170 gatunków innych ptaków. Szczęśliwcy mogą tu spotkać różowe flamingi…
Fotka z netu:
Nieco lepszym miejscem wydawał się teren przylegajacy do portu od strony północnej, gdyż tam blisko plaży była spora kępa drzew. Owszem, byłoby lepiej (chociaż nie idealnie) gdyby nie
ewidentne minusy…
Po pierwsze - rozbity był tam już jakiś wielonamiotowy obóz Cyganów z bardzo liczną i mocno hałaśliwą zgrają ciekawskich dzieciaków. Nie żebym miała coś przeciwko
Cyganom – w domach wokół naszego wrocławskiego podwórka mieszka ich sporo, zupełnie mi takie sąsiedztwo nie przeszkadza. Ale ta
zgraja wrzeszczących dzieciaków … Trochę już odwykliśmy
, chociaż gdy pociechy nasze i naszych przyjaciół były w „odpowiednim” wieku, z pewnością na Kaszubach też komuś mogła doskwierać bliskość naszego
obozowiska…
Po drugie – takich
upierdliwych komarów, na dodatek atakujących całym stadem, to już dawno nie trafiłam...
Ostatnia grecka noc
w takich warunkach? O NIE
!!!!!!! Nawet taki plus jak przyplażowa rybna tawerna (z pewnością niezła, bo
nie zważając na komary, sporo osób tam siedziało) w miejscu, gdzie ryb łowi się mnóstwo
, nie mogła zmienić decyzji...
Wybrzeża jednak zaczęło nam
ubywać... No i
ciemno się zrobiło. Już zaczęliśmy rozważać rezygnację ze spania na dziko
i wynajęcia jakiegoś pokoiku w pobliskim Makrygialos… Na szczęście kilka kilometrów przed nim był zjazd z drogi na maleńką plażę – bez Cyganów i bez komarów
.
Byłoby bezludnie gdyby nie to, że na skraju stał jeden dom, wcale
nie pusty... Najbardziej odpowiednie miejsce pod drzewkiem, osłonięte krzaczkami, było dość blisko tego domu. Trochę głupio
rozkładać się komuś z sypialnią prawie na ogródku, wypadłałoby zapytać, czy nie będziemy przeszkadzać… Nie ma sprawy – możemy ustawić się z autem gdzie chcemy
, byle tylko nie kręcić się bliżej niż dwa metry od domu, bo może włączyć się alarm… Takiego zamiaru nie mieliśmy
, więc już bez oporów zadomowiliśmy się
na tę ostatnią noc.
Do dyspozycji mieliśmy nie tylko przytulny kącik, ale także całą pustą plażę z prysznicami
. A do towarzystwa kilka kotów
Ten na powyższej fotce był najmłodszy z całej gromadki i chyba nas polubił
. Trzeba przyznać, że młody wiek nie był mu żadną przeszkodą w wywalczaniu dominującej pozycji! Skutecznie
przegoniał stare koty, zagarniając nas tylko dla siebie
. Oczywiście
spał z nami przez całą noc. Początkowo protestowaliśmy, ale kotek
nie dał za wygraną, więc nie mieliśmy wyjścia
.
Trasa (dzień 13) wyniosła 565 km.
A – Korfos B – Korynt C – ujście kanału do Zatoki Korynckiej D – mostek nad Kanałem Korynckim
E – Teby F -Karavomilos G – Evangelismos H – Olympic Beach I –nocleg pomiedzy Aliki Kitros i Makrygialos
Czasy: odjazd z Korfos 9:15 - Kanał Koryncko 12:15, Teby 13:40 , Karavomilos do 16:00, Evangelismos ok. 17:30, plaża noclegowa ok. 20:30
Namiar GPS na miejsce noclegowe: N 40° 23' 31" - E 22° 37' 2"