Ponieważ tego dnia chcieliśmy
spędzić noc już na Peloponezie, nie wchodziło w grę zwiedzenie wszystkich monastyrów. Uznałam, że połowa z sześciu w zupełności nam wystarczy
.
Które konkretenie? Tu zdałam się na top listę z realcji Małgosi i Pawła, bo ich preferencje były dla mnie przekonywujące
. Uznałam że: Wielki Meteor – bo największy, Varlaam – bo najbardziej podobał mi się na ich zdjęciach, Agia Triada – bo fajnie położony, a spacer niezbędny do otarcia tam był jak najbardziej wskazany przed sporą liczbą kilometrów, jakie tego dnia mieliśmy jeszcze spędzić w aucie…
Jako pierwszą do odwiedzenia „zawieszoną w niebie” skałę wybraliśmy
Wielki Meteoron…
Teraz to luzik! Wejdziemy sobie po wykutych w skale schodach, co prawda czasem dość stromo, ale wygodnie
!
Aż trudno sobie wyobrazić, że jeszcze nie tak dawno mnisi musieli tu docierać
wspinając się systemem zmyślnie zawieszonych sznurowych drabinek i drewnianych rusztowań (ale najpierw te drabinki musieli tam zamontować!), a czasem wciągani kołowrotem w koszu przymocowanym do liny... Brrrr, dobrze że są te schody, bo
nie chciałabym wjeżdżać w koszyku (a w zasadzie to w plecionej sieci) nad przepaścią, nawet gdybym nie musiała płacić za bilet wstępu do monastyru. Za nic w świecie - nawet gdybym to ja dostała od mnichów jakąś bonus
„za odwagę”… Ponoć linę na wyciągu wymieniano tylko wtedy, gdy
się zerwała!
Pierwsze stałe mostki nad przerzucono nad przepaściami pod koniec XIX wieku, a schody pojawiły się dopiero na początku XX stulecia. Meteory jako uroczysko naturalnie odizolowane od doczesności, były dla pustelników miejscem udoskonalania duszy i poszukiwania Prawdy już od stuleci…
Pustelnicy pojawili się w Meteorach już w X wieku, każdy z nich na jakiejś pionowej skale odkrył dla siebie skalną grotę czy szczelinę i tam się umartwiał, modlił i kontemplował…
Z czasem wieść o świętobliwych mężach rozchodziła się po okolicy, do anachoretów dołączali kolejni zapaleńcy, szukając wśród nich duchowego przywódcy. Anachoreta stawał się cenobitą…
Jednym z wędrujących od klasztoru do klasztoru po Grecji samotników był święty Athanasios, poszukujący dla sibie miejsca m.in. w Konstantynopolu i na Athos, zanim odkrył Meteory. W to ostatnie miejsce dotarł razem z nim Georgios Stylita, mistrz życia eremickiego z Athos, zmuszony przez Turków do opuszczenia tego miejsca...
W 1334 roku Atanazy z Grzegorzem zamieszkali w grotach na szczycie jednej ze skał - ponoć dotarli tam na skrzydłach orła
. Grzegorz wkrótce wrócił na Athos, a Atanazy w 1336 r. założył na najwyższej skale pierwszy klasztor – Megalo Meteoron. Ustanowił dla wspólnoty wyjątkowo surową i ascetyczną regułę, ale to nie przeraziło coraz liczniejszego grona mnichów…
Fotka z netu:
W czasach kresu Bizancjum, w Tesalii (tu właśnie znajdują się Meteory) panował pobożny serbski car Stefan Duszan, który marzył o uratowaniu tysiącletniego Cesarstwa Wschodniorzymskiego pod swoim berłem. Właśnie on, a po nim jego następcy, otoczli opieką budujące się monastyry… Ich ilość znacznie wzrosła (było ich 24, nie licząc małych pustelni) gdy do mnichów jako brat Joasaf w 1371 r. dołączył Jan Urosz Paleolog, który dla życia monastycznego zrezygnował z tronu serbskiego. Właśnie on przyczynił się do rozbudowy Wielkiego Meteoronu w latach 1376-1388. Kolejne renowacje i rozbudpowy miały miejsce w latach 1484, 1541-1542 oraz na przełomie XX i XXI w.
Po chwili i my doświadczyliśmy uroku największego z monastyrów w Meteorze…