napisał(a) ocelot77 » 18.11.2017 16:44
W recepcji ośrodka meldujemy się około 10 rano. Jest pusto, nie licząc 3 pań i jednego pana (to recepcjoniści). Przedstawiam się, rozmowę podejmuje Pan. Zna angielski i ... niespodzianka - wie o moim e-mailu, który wysłałem jakoś w maju, z prośbą o domek w pobliżu plaży (tak... mimo wszystko spodziewałem się plaży w polskim tego słowa znaczeniu), z uwagi na córkę ze złamaną nogą. Rzeczywiście domek dostaliśmy chyba najbliższy, ale NA PIĘTRZE (haha). Ale po kolei - Pan zaprosił nas do zameldowania i odbioru kluczy na godz. 14. Co robić przez prawie 4 godziny - jak się nie wie, to się błąka po okolicy. I kupuje lody
Szok NIEPORÓWNYWALNY z jakimkolwiek miejscem w Polsce. Pan zza lady z lodami przywitał się z nami i wielu językach (pewnie ustala - myślę sobie - z kim ma do czynienia, bo widzi nowe twarze). Zaproponował po "kugli" czy "kuglicy" - jakoś tak... OK poprosimy - i wtedy On wykonał jakiś taniec szamana za ladą, nałożył 2 KULE (co najmniej jak 2 kulki w Polsce), ukłonił się mojej córce, poczekał, aż weźmie kule w jedną rękę i dał jej tą porcję, zaprosił, aby sobie usiadła, po czym zajął się pozostała trójką (o właśnie: my, to moja żona, syn (12l) córka (8l) i ja) - wszyscy dostaliśmy takie porcje.
Nieźle się zaczyna - myślę sobie - wyjazd miał być ekonomiczny; po to tachamy piwo, żarcie i wodę, żeby nie żałować sobie na inne przyjemności na miejscu, ale BEZ PRZESADY ILE JA ZA TO ZAPŁACĘ. Aha... Płacę kunami (po drodze w Umag wypłaciłem z bankomatu) należność ... 20 kun (pan liczy 4x5 kun = 20). "Mówię" mu na migi, że przecież dostaliśmy więcej - a On na to, że dla małej na przywitanie! Mnie rozbroił... Odwiedziliśmy go jeszcze 1-2 razy, zawsze porcje były OLBRZYMIE.
Zjedliśmy lody i spacerując dotarliśmy NAD ADRIATYK...
Dalej nie idziemy... chcemy do wody... chcemy się kąpać... jaka czysta woda....
Opowieści nie oddają tego, co się widzi na własne oczy.
Przyniosłem z samochodu stroje kąpielowe i odpoczywając czekaliśmy za klucze do apartamentu...