Wszyscy spełnieni lingwistycznie?
Skoro tak, to wrócę do...jedzenia.
Generalnie to co podają w chorwackich restauracjach mnie ani rodziny nie zachwyca, zdarzają się wyjątki warte odnotowania, jednak to tylko wyjątki.
Wyjątek nr 1 - ryba z grilla w restauracji na wolnym powietrzu w starych Mimicach, przygotowana na naszych oczach, podana by nacieszyć oczy przed podniebieniem, do tego stołowe wino - wino zamiast kwasu jaki często w Chorwacji niesłusznie nazywa się winem;) Wyszliśmy najedzeni i zadowoleni. Było drogo, tym bardziej, że stół bez obrusu, lokal podrzędnej kategorii, itp - nie czepiam się, bo smakowało.
Wyjątek nr 2 - półmisek mięs z grilla w Diklo koło Zadaru - restauracja przy porcie - jest tam jedyna, więc więcej nawigować nie trzeba, nazwy nie pamiętam. Tam wystrój dorównywał jakości dania, obrusy, błyszczące szkło na stołach, serwetki itp Mięsa o dziwo przyprawione, smaczne, ładnie podane! Niestety surówki to w Chorwacji porażka, w tym lokalu był tzw "bar sałatkowy", początkowo miałam ochotę sobie taki talerz samodzielnie nałożonych surówek zamówić, do czasu jak zobaczyłam co jest w ofercie.... umierające plasterki pomidora, zwiędnięte kawałki marchewki i sałaty, coś jeszcze na granicy śmierci klinicznej;) - jednym słowem porażka. A knajpa naprawdę wypas.
Kasia wspominała, że jeśli zamówi się sałatkę jako "prejedlo", to będzie micha full wypas - obiecuję spróbować! Choc przyznam, że bez większej nadziei, że dostanę sałatkę, która będę pozytywnie wspominać. Szkoda. Zresztą ja sie temu specjalnie nie dziwię, bo to co widać w ofercie warzywnej sklepów nigdy mnie w Chorwacji nie zachwyciło.
Nie dziwię się ludziom, którzy w czasie pobytu w Cro "jadą na pizzy" - ta jest pewna, nie wychwalałabym jej aż tak bardzo - ale jest poprawna lub bardzo dobra chyba we wszystkich miejscach. Zamówisz, zjesz. Bez ryzyka.
Owoców morza nie lubię, więc się w temacie nie wypowiem. Moja strata.
Temat lody - mnie chorwackie lody smakują, choć mam wrażenie, że większość owocowych smaków zalatuje rozpuszczoną landrynką. Wakacyjnie są dla mnie OK. W witrynach lodówek prezentują się zazwyczaj bardzo atrakcyjnie, ozdobione owocami, czekoladą itp.
Jednak kiedyś w Zadarze zdarzyło mi się widzieć w lodziarni, na tabliczkach z nazwami smaków także ich skład....ludzie co to była za lektura! Smaki owocowe nie miały w składzie ani odrobiny owoca, czekoladowe nie miały czekolady, itp itd, skład w zasadzie ograniczał się do jednej litery... E, tylko symbole numeryczne były różne, do tego stabilizatory i inne takie - samo zdrowie! Pouczająca lektura!
Lody nadal jem, we Włoszech smakują mi bardziej, choć pewnie skład mają całkiem zbliżony.
Zresztą lody w PL, te ozdobione owocami, czekoladą itp są zupełnie podobne w smaku, pewnei skład nieuchronnie mają też podobny.
Nasze dwa wyjazdy do Chorwacji zawsze mają to samo kulinarne zakończenie. Wracamy przez Węgry i tam po kilkunastu dniach jedzenia bez wyrazu i jakiejs większej przyjemności dla podniebienia.... zatrzymujemy sie na popas! Co kto lubi, jak kto woli, za niewielkie pieniądze, w porcjach, które niejednego już pokonały..... Choć uczciwie przyznać trzeba, że surówkowo Węgrzy też są raczej bliżej Chorwacji niż naszych podniebień i potrzeb, niestety. Za to na deser...ciacha mają prima sort!
Wracając przez Austrię jest tak samo tyle, że dużo drożej!