napisał(a) gego » 16.10.2013 09:46
cd.
W nocy pakujemy się do taksówki.
Chyba przesadziliśmy z bagażami, Czesio-taksiarz dziwnie patrzy na nas Wygląda jakby oskarżał nas iż mu całą Ugandę wywieść chcemy.
Nic to, na lotnisku będzie chwila prawdy.
Droga na lotnisko upływa w milczącej atmosferze (Czesio-taksiarz ma zaawansowaną malarię - nie jest za wesoły)
Jeszcze w hoteliku wypiliśmy "troszeczkę" lekarstwa (ja dla dodania animuszu, Johny dla przyjemności i towarzystwa).
Lotnisko w Entebbe
Mój bagaż waży 44 kilogramy (dwa bardzo pokaźne pakunki).
Czesiowa z lotniska komentuje to iż chyba mnie po........ w życiu nie wejdą moje bagaże na pokład (nie widziała jeszcze 20 kilogramowego bagażu podręcznego), no chyba iż uiszczę całkiem niezłą opłatę za dodatkowy bagaż.
Od Janka bagaże ważą 38 kilogramów - udaje mu się przejść.
Ja muszę wydobyć z siebie mnóstwo daru przekonywania (zażyte lekarstwo znacznie mi to ułatwia).
Jako iż na lotnisku - przy tym okienku jesteśmy sami przekonywanie upływa bardzo nieśpiesznie. Po zapewnieniu iż ja tu jeszcze wrócę i oczywiście weźmiemy z Czesiową huczny ślub, Czesiowa mięknie i przepuszcza nas.
No teraz najtrudniejsze LOT
Na bezcłówce dokupujemy lekarstwa.
Większą dawkę zażywam ja, Johny odmawia i mówi iż będzie degustatorem napoi podawanych na pokładzie przez Turkish Airlines.
Zażywam jego porcję.
Po zajęciu miejsca w samolociku Johny budzi mnie godzinkę przed dolotem do Istambułu.
Jest dobrze, wszystko przespałem. Johny mówi iż mam żałować - bardzo dobre żarełko i jeszcze lepsza Whisky z lodem.
Potrafi chłop namawiać
Skusiłem się na ten lód. Fakt - PYCHA
Dolatujemy do Istambułu.
Cosik nie teges
Godzinkę krążymy nad miastem.
Na ekranie widzę kolejne kółko jakie zatacza nasz samolot wokół istambułu.
Po którymś z kolei wyłączam ekran
Siląca się na uprzejmość stewardesa informuje iż nad Istambułem ogromna śnieżyca.
Momentalnie lekarstwo w mojej krwi przestało działać.
Oczyma wyobraźni widzę pasek TVN na dole ekranu i informację o dwóch turystach...
Już mamy godzinkę opóźnienia.
Jak ja nie cierpię latać.
Cały misterny plan wziął w łeb. Zabrane tureckie liry na zakupy lekarstwa pooooszły...
Nie wiadomo czy zdążymy na samolocik do Wiednia...
cdb.
----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Powyższy post wyraża jedynie opinię autora w dniu dzisiejszym.
Nie może on służyć przeciwko niemu w dniu jutrzejszym, ani każdym innym następującym po tym terminie.
Nie ponoszę winy za obrażenia psychiczne, jakie możesz odnieść w tym temacie, ponadto zastrzegam sobie prawo do zmiany poglądów bez podania przyczyny!