cd.
Gdzieś w Gulu (nie pamiętam gdzie) spotykamy miłą dziewczynę. Studiuje i mieszka na stałe w Kampali, a urodziła się i pochodzi z plemienia Kakua??????
To chyba przeznaczenie?
Dziewczyna jest wykształcona, studiuje prawo.
Pytamy o to plemię.
Mówi nam iż tam nie jechać, tam niebezpiecznie, tam CZARY!!!!!!!
Opowiada nam historyjkę która wydarzyła się parę lat temu:
"Pewnego dzionka kobieta z jej plemienia poszła jak co dzień nad bajorko z kanistrem na głowie po wodę.
Przy okazji miała do przeprania parę ciuszków.
Po jakimś czasie kobieta przybiegła z krzykiem do wioski. Krzyczała iż COŚ w nią wlazło?
Cośik musiało się stać bo zazwyczaj kobiety nie zostawiają swoich pojemników (strzegą ich jak oka w głowie - to bardzo chodliwy towar), a Ona przybiegła naga, bez ciuszków i kanistra.
Oczywiście reakcja wioski była natychmiastowa - chcieli jej wkulać gdzie ma kanister.
Ale Ona cały czas tłumaczy iż z wody wyszło COŚ (Utopek? Czupakabra? Ufok? - my obstawialiśmy Czupakabrę) i w nią WLAZŁO
Cała wioska poszła nad wodę, znaleźli ciuszki, pojemnik i ani śladu po Czupakabrze (jak mieli ją znaleźć jak siedziała w Czesiowej)
Szaman ją obejrzał - nic nie stwierdził
Nie ma tematu
Po jakimś czasie Cześkowej urósł brzuch. Ciąża - proste stwierdzili.
Po jakimś czasie (nie było to 9 miesięcy) Czesiowa wybiega z RYKIEM z chaty.
Poczeła się tyrlać na około chat na placyku, krzycząc, rycząc wniebogłosy.
Cała wioska przybiegła, skupiła się wokół Czesiowej nie wiedząc co jest kaman, jak jej pomóc?
Nawet szaman okazał się bezradny
Naraz Czesiowej rozerwało brzuch.
Czesiowa umilkła - na zawsze.
Z brzuszka Czesiowej wyskoczyła Czupakabra, no i pobiegła sobie w stronę rzeczki"
Opowiadająca nam to Cześkowa, mówi iż wie iż to raczej nie możliwe (troszeczkę wykształcona już była), Ona tego nie widziała osobiście (była w tedy w Kampali), ale widziała to cała wioska - kilkadziesiąt osób.
Każda z osób mówiła to samo
No i Zmarła Cześkowa z rozerwanym brzuszkiem?
Właśnie podobną historyjkę słyszeliśmy już w Sudanie.
Cośik w tym jest?!
Chyba trzeba to zbadać!
Nie mówiąc nic do siebie już wiemy iż Karamoje poczekają
Bierzemy od Czesiowej jakieś namiary (jakby szaman sosik nie teges)
Czesiowa upiera się aby tam nie jechać, nawet Ona już troszeczkę rzadziej jeździ w rodzinne strony. No ale...
Krzątamy się po Gulu.
Tam gdzie chcemy jechać, matatu nie jeżdżą
Tam nikt nie jeździ
Pytając o dowózkę do Kakua wszyscy pukają się w głowę.
Jacy strachliwi ci Czesie w tym Gulu.
Szukając dowózki dochodzimy do targowiska
Zakład krawiecki na targu
Suszone Gavuni (w Chorwacji jedliśmy tylko smażone)
Do piwka - pychotka ( z robaczkami podwójna ilość białka)
Są i tilapie.
"Troszeczkę" więcej higieny niż w stolicy Sudanu (jest cień - ilość "muszek" jakby mniejsza, a może to my już przyzwyczajeni jesteśmy?)
Lubię targowiska.
Focimy
Nikt nie zaczepia
Luzik.
Aczkolwiek spotkani mundurowi z karabinami proszą grzecznie abyśmy udali się do swojego hoteliku. Tutaj jest bardzo niebezpiecznie dla muzungu - dodają)
Podróże kształcą, Oni nie byli w Sudanie
Czas na obiadek.
Idziemy na świeżą antylopę.
Na danie "troszeczkę" czekamy, wypijamy "pare "cieplutkich" nilów
W "restauracyjce" Czesio daje nam namiary na gozdka który niedawno przyjechał do Gulu.
Nie zna reali, nie zna Kakua (nie zna też dróg - ale to nam nie przeszkadza, wiemy przecież gdzie chcemy jechać), może pojedzie z nami?
Po sutym obiadku idziemy dalej
Uganda
Tutaj jeszcze pora deszczowa wydaje ostatnie krople
No ale jest dobrze.
Chyba?????????
Jedziemy do KAKUA......
cdb.
---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Powyższy post wyraża jedynie opinię autora w dniu dzisiejszym.
Nie może on służyć przeciwko niemu w dniu jutrzejszym, ani każdym innym następującym po tym terminie.
Nie ponoszę winy za obrażenia psychiczne, jakie możesz odnieść w tym temacie.