cd.
Dzisiaj postanawiamy załatwić jakiś papier (aby było "łatwiej")
DYGRESJA
Wczoraj było na "naszej" ulicy wesele (a dokładnie dwa) - w knajpie nieopodal, a dokładnie na ziemi przed blaszaną budą.
Z jednego wesela państwo młodzi zamówili dla gości weselnych moskitiery (prawie co skończyła się pora deszczowa, jest pełno kałuż i miliardy moskitów, wszyscy zapadają na malarię)
Drugich "weselnych" nie było na to stać.
Pierwsi przyszli na plac przed budą Czesie których nie było stać na moskitiery.
Posiadali oczywiście pod siatkami - a co tam.
Po jakimś czasie przyszli drudzy "weselni".
Poczeli "dyskutować", oczywiście przy pomocy karabinów.
OSIEMNASTU Czesi odeszło w zaświaty.
Luzik
Przed naszym domkiem mnóstwo pająków uwiło w nocy swoją sieć
Jest też wylęg jaszczurek - agamy, masakra jak wyjdziesz tylko na jakąś trawą to prawie chodzą ci po nogach.
Przed wejściem do "kompleksu" ministerstw Sudanu Południowego, postanawiamy cosik wciągnąć
Etiopska - Injera
Masakra
Wygląda jak ścierka - gąbka, i tak też smakuje
Ciasto kwaśne z bardzo ohydnymi sosami
jesteśmy "troszkę" głodni.
Jemy.
Po "sutym" posiłku idziemy do ministerstwa
Widoczek przed:
W samym kompleksie oczywiście nie wolno nawet aparatu wyciągnąć
Tułamy się od Annasza do Kajfasza w końcu trafiamy do ministerstwa sportu i turystyki.
W ministerstwie full wypas.
Na klepisku dwie skrzynki, na nich deska, na desce komp.
Pan za deską daje nam milion kartek do wypisania.
Wypisujemy, załączamy po dwa zdjęcia, piszemy gdzie chcielibyśmy się jeszcze udać.
Płacimy 50$ i git
Mamy papiery
Pytamy się jeszcze czy to wszystko? czy z tymi papierami poruszanie się po wypisanych miejscach jest bezpieczne i złotoocy-czesie nas nie zaczepią, mówią iż na 100% wszystko jest ok.
Jak się okazało już po przyjeździe do Polski należy:
Pojechać na wschód do Torit i w tamtejszej placówce ministerialnej ubiegać się jeszcze o papiery na możliwość poruszania się po kraju
Koszt to 100$ na dzionek.
Z papierami dostaję się także dwóch Cześków-złotookich z karabinami którzy są Twoją obstawą
Nam nikt o tym wcześniej nie powiedział - w ministerstwie też
Na szczęście chyba
Teoretycznie full wypas - git, ale znajomi po nas co tam pojechali skorzystali z tego "przywileju"
Dostali dwóch Czesiów-złotookich i praktycznie nie mogli robić bez ich pozwolenia żadnych zdjęć (zrobili zdjęć jeszcze mniej niż my?)
Na Checkpointach także ich zatrzymywali tyle że oni nie musieli się tłumaczyć - tłumaczyli się Czesie-złotoocy.
Ale czas spędzony na Checkpointach był także czasem straconym
To tłumaczenie się po co, gdzie, dlaczego? - milion razy jest najbardziej męczące w całej przygodzie.
Po uzyskaniu papierów spotykamy belgijskich misjonarzy.
Opowiadają nam o misji w Ugandzie
Jest takie miejsce, tacy Czesie jak Karamoja, mają tam misję.
Pewnego razy dwóch muzungu jedzie samochodem z Czesiem-szoferem. Zatrzymują ich Karamoja. Pytają gdzie jadą.
Wszystko ok.
Muzungu ok.
Czesio-szofer nie jest z ich plemienia - stwierdzają.
Wyciągają karabin i w samochodzie posyłają kulkę Czesiowi-szoferowi prosto w czoło.
Do białych muzungu mówią aby się przesiedli z Czesiem-szoferem, do nich nic nie mają, mogą jechać dalej.
Johny był już kiedyś u Karamoji... ale tylko parę dni.
Karamoja są git. Lubią białych
Czu złotoocy-czesie z Sudanu nam się jeszcze podobają??
Zaczyna cosik kiełkować. Czy urośnie?....
cdb.
---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Powyższy post wyraża jedynie opinię autora w dniu dzisiejszym.
Nie może on służyć przeciwko niemu w dniu jutrzejszym, ani każdym innym następującym po tym terminie.
Nie ponoszę winy za obrażenia psychiczne, jakie możesz odnieść w tym temacie.