cd.
Terakeka, malutkie miasteczko
Rozchodzimy się z Czesiami chcąc porobić parę zdjęć.
Dochodzimy do targowiska i za nami krzyczy pokaźnych rozmiarów Czesio abyśmy się zatrzymali i podeszli do niego
Złote okularki, Szycha!!
Zazwyczaj Czesie podchodzą do nas, jemu każdy ruch sprawia trudność.
Uciekamy?? nie ma to sensu, daleko nie uciekniemy, podchodzimy.
Okazało się iż to szef wioski - miasta, oczywiście pyta co tutaj robimy.
Masakra pół godzinki tłumaczenia, mówi iż fotografujemy strategiczne punkty jego wioski-miasta, ogląda nasze zdjęcia ale widzi tylko ludzi.
Płaszczymy się przed nim i łaskawie nas puszcza, mówiąc abyśmy do pół godzinki opuścili jego teren
Dupa!!!
Chowamy aparaty
Idziemy na piwo.
Nie cierpię piwa!!!!
Do sklepiku przychodzą nasze Czesie
Johny wpada na niezbyt genialny pomysł i kupuje im po piwku (mam doświadczenie z Tajlandii - Czesio + piwo...)
Czas się kończy.
Musimy odjeżdżać
Jadąc parę metrów za wioską na punkcie kontrolnym - zonk
Zatrzymują nas Czesie z złotymi okularkami, każą oddać aparaty, plecaki...
No, wygląda to nie najlepiej.
Lecz z naprzeciwka jedzie duża toyota, a w niej siedzi jakiś BIAŁAS!
Szok
Pierwszy białas na sudańskiej ziemi.
Spada on nam dosłownie z nieba.
Zatrzymuje się obok i pyta czy się dobrze czujemy i czy z nami wszystko ok. i tak na marginesie co tutaj robimy, gdzie nasza obstawa??
Mówimy mu o co kaman i facet zbaraniał. Sami z Juby tutaj dotarliśmy???
Okazało się iż jest to holenderski antropolog, prowadzący badania na ginących plemieniach Sudanu.
Daje nam swoją wizytówkę, pyta czy wiemy gdzie w Jubie jest hotel Rainbow (no masz) i mówi jak przeżyjemy i uda nam się wrócić (międzyczasie proponuje nam przejażdżkę w swoim samochodziku z czego natychmiast rezygnujemy - jak zabawa to zabawa) to zaprasza nas na zimne piwko i pogadamy o Sudanie
Czesie z obstawy Holendra mówią do Czesi z checkpointu aby się nie wygłupiali i szybciutko nas puscili.
Udało się jedziemy dalej.
Po drodze odwiedzamy pobliski haty.
Czesie uciekają
Znów powtarzamy rytuał
Po zaprzyjaźnieniu się proponują różniste żeczy
Od kasawy (to to białe) po orzeszki, strzały figurki, bransoletki...
Swego czasu była (może jest) akcją p. Ochojskiej z studnią dla Sudanu Południowego - parodia
Studnie przy rzece (to nie jednostkowa studnia) bezsens
Czesie i tak pija wodę z rzeki
Do studni chodzą tylko dzieci traktując to jako atrakcje i możność schłodzenia się
Studnia dla Sudanu (północnego) to może i tak, tam bardziej pustynia. Ale w południowym - parodia
Uciekające panny do wzięcia (notabene, później nie można było się od nich opędzić)
Wszystkie dzieci w afryce transportowane są na pleckach (niekiedy brzuchach) matek w chustach, kozich skórach itp.
Lud Mundari to plemię pasterskie.
Praktycznie nic nie uprawiają, tylko chodzą ze swoim bydłem (krowami, kozami)
Spotkaliśmy pewnego dnia misjonarzy francuskich.
Opowiedzieli nam ja też chcieli nauczyć Mundari uprawy roli
Zrobili zebranie na parę wiosek, i przez parę miesięcy uczyli Czesiów co maja robić.
Wraz z Czesiami 50 metrów od rzeki uprawili pole, zasiali sorgo i codziennie podlewali.
Po jakimś czasie Czesie powiedzieli iż muzungu to głupiutkie stworzenia, i podlewać bezsensownie ziemi wodą - nie będą
Misjonarze przekupili Część Cześków i płacąc im codziennie Czesie ochoczo przynosili wodę z rzeki.
Po pierwszym zbiorze, Czesie wraz z misjonarzami zaniechali rolnictwa...
Po przełamaniu lodów
Wracamy do stolicy
Niedaleko stolicy, (prawdopodobnie ostatni checkpoint) zatrzymują nas Czesie złotoocy.
Gdzie-Skąd-Po co-Dokąd...????
Pałują kijami naszych Cześków, a nas zapraszają do więzienia
Zajefajnie....
cdb.
---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Powyższy post wyraża jedynie opinię autora w dniu dzisiejszym.
Nie może on służyć przeciwko niemu w dniu jutrzejszym, ani każdym innym następującym po tym terminie.
Nie ponoszę winy za obrażenia psychiczne, jakie możesz odnieść w tym temacie.