c.d.
Jadąc na boda-boda gdy widzę jakieś haty (drogę w bok) każę mojemu Czesiowi tam wjechać.
Przyjeżdżamy do pierwszej "wioski" - pusta
Druga "wioska" - pusto
co jest kaman?
Dojeżdżamy do trzeciej. Przed wioską zsiadam z motoru i mówię aby Czesio poszedł sam i krzyczał iż my nie chcemy nikogo zabić.
Wchodzi i krzyczy do not kill i dodaje cosik po Cześkowemu
Skutkuje.
Parę odważnych osób w wiosce zostaje.
Wchodzimy my.
Trzeba się zaprzyjaźnić (w Polsce zakupiłem na aledrogo setkę bransoletek z paciorków - 5 zeta 30 bransoletek), pierwsze lody przełamane.
Gdy wyciągamy aparaty znów szykują się do ucieczki - myślą iż to karabiny
Znów trzeba ich uspokajać
Czesie mówią nam iż przyjeżdżają gozdki do ich wiosek, wyciągają karabiny i urządzają zawody strzeleckie, a oni nie bardzo lubią jak się do nich strzela??
Czesie z wioski to lud Mundari
Zwróćcie uwagę na ich czoła.
To ich paszporty, znaki plemienne, skaryfikacje
Skaryfikacja, zwana inaczej tatuażem bliznowym, to sztuka zdobienia ciała poprzez nacinanie, zadrapywanie lub wypalanie skóry. Popularna jest wśród wielu plemion afrykańskich, między innymi w Południowym Sudanie. Skaryfikacja wykonywana jest na różnych częściach ciała, najczęściej na plecach i brzuchu, ale czasem też na twarzy - przy pomocy nacięć tworzy się skomplikowane wzory, a im blizna bardziej wypukła, tym lepiej. Zabieg jest bardzo bolesny, a efekt kontrowersyjny...
Zabieg trudno jest wykonać za jednym podejściem, nierzadko bolesne rany zadaje się ciału nawet przez kilka tygodni, a jakby bólu było mało, świeże rany podrażnia się przy pomocy substancji, które opóźniają gojenie. Dzięki temu blizny stają się bardziej widoczne.
Typowy wzór blizny Mundari składa się z dwóch zestawów po trzy równoległe linie, każda z obu stron na czole.
Bardzo fajni Czesie.
Nie mamy dużo zdjęć bo bardzo przestraszeni byli
Jedziemy do następnej wioski.
Rytuał się powtarza.
Czesio od Johna jakiś nerwowy.
Nie chce mu się nigdzie zatrzymać. ja co chwilę przystaję by coś pofocić, nawiązać kontakt z Cześkami-Mundari
Johny oddala się daleko, ja jadąc za nim dojeżdżam do skrzyżowania dróg, wybieram drogę w prawo (wg. mnie tam do Terakeki).
(oczywiście nasi Czesie nie wiedzą gdzie jest Terakeka - to ich pierwsza wyprawa tak daleko od domku).
Po jakimś czasie spotykamy przy drodze Cześków, pytam czy przejeżdżał tutaj jakiś muzungu
Dotykając mojej aksamitnej skóry...
(dygresja - stwierdziłem iż każdy nowy dzień, każdy ranek gdy się budziłem w Afryce, to coraz piękniej wyglądam. Ale tego dnia przeszedłem samego siebie)...Czesie mówią iż pierwszy raz w życiu widzą białego człowieka.
Super
Johny na pewno pojechał prosto
Zawracamy, mówię Czesiowi aby przyśpieszył bo Johny gotowy dojechać do Chartumu
Te przyśpieszenie to był mój błąd
Czesio zapieprza na czesiowej drodze jak Tomasz Gollob, a ja za nim podskakuję na wysokość mijających palm
Super
Po 40 minutach doganiam Johna
Wrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrr
Zawracamy
Dojeżdżamy do Terakeki
cdb.
---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Powyższy post wyraża jedynie opinię autora w dniu dzisiejszym.
Nie może on służyć przeciwko niemu w dniu jutrzejszym, ani każdym innym następującym po tym terminie.
Nie ponoszę winy za obrażenia psychiczne, jakie możesz odnieść w tym temacie.