ODCINEK 1- czyli Lwów na wariataTo była moja pierwsza wycieczka , do której w ogóle się nie przygotowywałam.
O Lwowie wiedziałam tylko tyle, że są tu jakieś zabytki ( w tym cmentarz Łyczakowski) i że tu kiedyś była Polska
Prostu była to kompletna ignorancja z mojej strony .
Dziś trochę tego żałuję, bo mogłam zobaczyć więcej i zwiedzać z większym zrozumieniem.
Ale co się odwlecze.... plany na maj 2020r już są
Skąd wzięła się ta moja nietypowa w tym względzie ignorancja
Po prostu to nie ja byłam organizatorem tego wypadu
Wszystkim zajął się nasz dobry przyjaciel- rodowity Lwowianin, mieszkający w Polsce od ponad 30 lat.
W wycieczce uczestniczyło 5 osób.
Zdjęcia w relacji czasami nie będą umieszczane chronologicznie - co można będzie zauważyć po moim ulubionym datowniku
No to lecimy- samolotem z Wrocławia.
Kontrolę bezpieczeństwa na lotnisku przechodzimy bez większych problemów, z jednym małym wyjątkiem
Mój Małż zostaje zatrzymany do szczegółowej kontroli , gdyż strażnicy w jego bagażu zauważyli coś podejrzanego
:
Żegnamy się z lotniskiem i pochmurnym Wrocławiem:
a tutaj zawsze świeci słońce:
po godzince lądujemy:
Jest po 14. Z lotniska do naszej kwaterki jedziemy trolejbusem.
Bilet -kwitok kosztuje 5 hrywien .Kupuje się go w kiosku lub u kierowcy.
Zakup biletu u kierowcy to osobna opowieść.
Po Lwowie poruszaliśmy się wyłącznie komunikacją miejską.
Któregoś dnia stoję sobie spokojnie w tramwaju , gdy nagle ktoś puka mnie w ramię. Odwracam się a Pani stojąca za mną podaje mi plik banknotów i mówi "tri". Pytam naszego Lwowianina o co chodzi. Po chwili wszystko jest jasne. Pani żeby nie przeciskać przez cały tramwaj w celu zakupienia biletów u kierowcy ,podaje kasę najbliższej osobie i mówi ile chce biletów. Pieniądze przekazywane są z rąk do rąk aż w końcu trafiają do kierowcy. Po chwili do tej Pani wracają bilety i reszta pieniędzy. Niesamowite
.
Trolejbus jest niemiłosiernie zapchany i z ledwością udaje mi się zrobić dwa zdjęcia.
Kawałek nowego lwowskiego portu lotniczego:
i nieopodal kawałek starego lotniska:
Po kilku przystankach wysiadamy, bo nasz Lwowianin postanawia pokazać nam kawałek Lwowa z poziomu chodnika.
Do centrum jest stąd kawałek i jest to dzielnica piękna ze starymi willami lecz dość zaniedbana.
Z tego spaceru nie zdołałam zrobić ani jednego zdjęcia, gdyż musiałam bardzo uważać żeby na dziurawych chodnikach nie połamać nóg i nie pourywać kółek w walizce.
W końcu jesteśmy bliżej centrum w tej lepszej dzielnicy , bogatszych ludzi. Tu położony jest nasz apartament.
Nasza kwaterka:
Widok z balkonu na podwórko:
Po rozpakowaniu się jesteśmy już porządnie głodni i ruszamy na miasto. Do centrum mamy 20 min. spacerkiem.
Po drodze w kantorze wymieniamy nasze złotówki na hrywny.
Na obiad jemy czebureki w barze "Cztery czebureki"
Czebureki to rodzaj pieroga wielkości 1/2 dużego talerza smażony na głębokim oleju - są pyszne .
Do tego piwo. A wszystko jest bardzo tanie. Cena jednego czebureka to w porywie 7zł a duże lokalne piwo ok.6,5zł.
A po obiedzie idziemy na spacer: