Przejaśnia się.
Odpłyniemy stąd do jakiejś cywilizacji.
Naprzeciwko, po drugiej stronie jeziora jest przystań Vega.
Sprawdzimy czy będzie nam pasowała.
Wiatr trochę zelżał jednak dla własnego komfortu wciąż płyniemy zarefowani.
Rozbujane jezioro fajnie nas kołysze.
Bliżej drugiego brzegu znowu mocniej wieje.
Na niebie zaczynają wirować chmury.
Jednak my już prawie jesteśmy w porcie.
Zrzucamy żagle i na silniku przepływamy wąziutkim i bardzo płytkim kanalikiem do pomostu w przystani.
Miejsce wpada nam w oko – porządny pomost, boje, osłona z trzcin – jest kameralnie i przytulnie.
Przypływa do nas kacza rodzina na posiłek.
Potem pojawia się sympatyczny kociak.
Słowem dla dziewczynek raj.