Widoki karmią zmysły ale nie brzuch.
To robimy kolację – naszą ulubioną w lecie – bób.
Dziewczyny coś rysują.
W końcu znaleźliśmy miejsce pasujące nam na pierwszą noc.
W totalnej dziczy, bez żadnej infrastruktury.
Ot po prostu kawałek plaży na końcu jeziora.
Idealnie żeby odciąć się od świata.
Rzucamy kotwicę i cumę na brzeg.
Ania natychmiast wskakuje w strój i zmyka się kąpać.
Ewcia idzie w Jej ślady.
Obie w czepkach – nie chcę żeby na wieczór moczyły włosy, jednak wieczory nie są upalne.
Z nieba zerka na nas księżycowy rogalik.
Stoimy kawałek od brzegu – co nie przeszkadza Ani po kąpieli wybrać się na spacer po brzegu.
Robi się ciemno – chyba pora kłaść się do koi.
W końcu to był długi i intensywny dzień.