Z naszymi narciarzami spotkałyśmy się tego dnia na trasie jeszcze raz, tuż przed Las Vegas. Oni poszusowali przez łąki w stronę La Villi, aby stamtąd dostać się pod Santa Croce do chaty Stefano ( tam tego dnia zaplanowali obiadowanie). My dwie natomiast postanowiłyśmy zjeść coś właśnie w Las Vegas. To było dobre rozwiązanie, zjeść obiad plenerowo

Ludniej niż rano, ale ze znalezieniem wolnego miejsca przy stoliku problemu nie miałyśmy. Zamówiłyśmy po piwku, oraz na spółę pizzę „Rucola”. Całe szczęście, że nie po sztuce na głowę, bo nawet połówka była aż nadto.