Bardzo mnie cieszy, że się Wam podobają zimowe włóczęgi ... i to, że zimą misie śpią
Także ladyńskie
==============================================
Wróciwszy do domu, dostałem od towarzyszy narciarskiej wyprawy wspaniałe resztki z obiadu ( wiecie - same najlepsze kąski wymieszane w jednej misie, podlane sosem, z czerwonym winem
}, a opowiadając o "mocy" rakiet i pokazując zasadę ich działania ( szacun dla podpiętki !
) utwierdziłem Grupę w słuszności przeznaczenia ostatniego dnia pobytu na przygodę z rakietami.
Minęły dwa narciarskie dni i w piątek zamiast do żółtych "jajek" na Piz Sorega w San Cassiano, pojechaliśmy 2 km dalej, do Armentarolli,tam , gdzie mieści się
opisane przez Danusię centrum narciarstwa biegowego.
Tu bowiem ma swoje miejsce wypożyczalnia nart biegowych ale także jedyna ( jaką udało mi się znaleźć w tej okolicy )
wypożyczalnia rakiet. Bardzo sympatyczni właściciele scuoli oferują także organizowanie wycieczek na rakietach - obawiając się "obłożenia" sprzętu pojechałem tam kilka dni wcześniej w celu rezerwacji 5 par rakiet i kijków -ale okazało się to niepotrzebne (być może w tym sezonie ? ).
Tak więc bez problemu Panie wypożyczyły na cały dzień swoje
damskie rakiety ( o innym kształcie "stopy"
, a mój Górski Brat - męski model, z tym, że oba te modele były firmy Tubbs, zgoła inaczej zaprojektowane niż moje Inooki . Rozpoczynał się epizod "naukowy" wyprawy - " Czyj model lepszy i w czym ..."
Panie były bardzo podekscytowane - nowe buty ???
- chyba jednak najprawdopodobnie za sprawą uroczego servicemana - Ladyńczyka . Po niemiecku mówił słabo, po włosku nie próbowaliśmy
, ale za to ze swoim kolegą nawijał bez przerwy w bardzo dziwnym brzmieniu - cosik jakby na podhalańską nutę
W każdym razie gdy każdy z nas miał już dopasowane rakiety, komplet kijków, gdy zapłaciliśmy bonusowe (!) , niezgodne z cennikiem 8 euro za osobę za komplet - Pan uśmiechnął się do nas i powiedział cudownie brzmiące proste słowa -
Buona ciaspolata !
Wiedząc od nas, gdzie zamierzamy ciaspolować, powiedział, że jeśli wypożyczalnia byłaby zamknięta, mamy zostawić ciaspole w restauracji obok. Dolce vita ...
A my zamierzaliśmy eksplorować na rakietach ... Cinque Torri.
Pomysł zrodził się w Polsce, podczas "włóczęgi" po necie. Znalazłem wiele stron z opisami tras rakietowych w okolicach Alta Badii, ale z lektury opisów dowiedziałem się, że istnieje stopniowanie - są łatwe, średnie i trudne. Ot, choćby taka na Sasso di Stria z użyciem w końcowej fazie czekana, liny i zamienieniu rakiet na raki.
Tworzyliśmy zróżnicowaną kondycyjnie i "górsko" grupę, z tego też powodu zrezygnowałem z pięknej, ale wyglądającej na średnio-trudną trasy z Corvary przez Col Pradat do Rifugio Jimmy popod granią Cir, jak i łatwej wędrówki po Pralongii, bo te okolice poznaliśmy narciarsko.
Włóczęga po Cinque Torri wydawała się
idealna na pierwszy raz dla naszej
Grupy 5x40+/1x20+
Sprzęt w bagażnikach, pogoda dopisuje, miny pewne siebie - przez Passo Valparola i Falzarego docieramy do parkingu przy dolnej stacji wyciągu Cique Torri, z cięzkim sercem płacimy za wyjazd tam i z powrotem 13,5 euro od osoby i ok.10.00 jesteśmy przy Rifugio Scoiatolli w grupie Averau-Nuvolau. W około widoki , o których marzyłem przez długie jesienne i zimowe wieczory ...
C.d.n.