plavac napisał(a): dzięki, że mogę u Ciebie coś skrobnąć
To ja dziękuję za wzbogacenie tematu
A co do sił... Niektórzy mieli ich całkiem sporo, ja jak zwykle obstawiałam koniec peletonu . Jedyna pociecha, że nie ja jedna musiałam ściągać narty, bo w tym wietrze i na lodzie nawet szurać się nie dało... Na dokładkę, wczorajszy wiatr w znacznym stopniu wydłużył naszą trasę... Planowaliśmy wjazd kanapą z Karpacza na Kopę i potem już biegówkowanie grzbietem, ale z powodu wiatru wyciąg nie działał (dziś już byśmy wjechali ), no więc trzeba było samemu dojść od Wangu na Równię pod Śnieżką (dodatkowe około 8 km plus ponad 500 m przewyższenia). Wiatr dopadł nas na hali pod Strzechą Akademicką (ok. 22-23 m/s), a już na górze była prawdziwa wichura porywająca wszystko, co się nieopatrznie wypuściło z rąk - łącznie z nartami. Prawie jak wyprawa na biegun . No, ale chociaż było widokowo
Sama nie wiem, jakim cudem udało mi się dotrzeć do schroniska (mieliśmy zaklepane noclegi w Odrodzeniu na Przełęczy Karkonoskiej) bez poważniejszych uszczerbków na ciele (bo kilka siniaków zdobytych na lodowisku to w sumie pryszcz). I o dziwo, spać nie poszłam tak od razu
Dziś wiatr był sporo mniejszy (jak wychodziliśmy: 11 m/s), za to dopadła nas mgła i śnieżyca. Tyle, że dzięki świeżej warstwie śniegu, wreszcie dało się pobiegówkować . Słońce pojawiło się dopiero na sam koniec, jak już zjechaliśmy do Borowic.