28 lipca 2009 r.
Jest 6.30 rano: czas na małe "conieco" w znanej na trasie sieci knajpek na OMV
Szybki croasant z kawą, dzieci z czekoladą i jazda w kierunku granicy BG/TR - KAPITAN ANDREEVO/KAPIKULE.
Trasa na dziś to odcinek ok. 400 km Plovdiv - Istanbul:
50 metrów przed bułgarskim szlabanem granicznym w Kapitan Andreevo ostatnie tankowanie pod korek taniego paliwa (taniego w porównaniu z TR oczywiście):
(ceny w lirach tureckich mnożymy x2 i mamy wynik w złotych)
i o. 9 rano wjazd na granicę. Strona turecka przejścia granicznego robi wrażenie - w tym roku oddano do użytku całe przejście po kapitalnym remoncie i dość dużej rozbudowie infrastruktury.
Zanim odprawimy się u Turków wjeżdżamy na DUTY FREE. Szybkie zakupy i przy płatności po okazaniu paszportów okazuje się, że jest problem, zrobiliśmy zakupy bezcłowe po stronie dla......wyjeżdzających z Turcji
Ale Turcja to kraj handlowy więc obsługa po szybkiej naradzie z ich bossem stwierdza, że NO PROBLEM, CREDIT CARD PLEASE
Podjeżdżamy na odprawę.
Najpierw zakup wiz: 3 miesięczna wielokrotnego wjazdu: 15 EUR lub 20 USD, następnie podstęplowanie paszportów przez Policję, wpisanie samochodu do paszportu przez celnika i....
WELCOME TO TURKEY
Gdyby nie konieczność pofatygowania na butach po wizy cała odprawa na tym przejściu trwałaby nie dłużej niż 10 minut, co wprawdzie regułą nie jest bo na każdym przejściu granicznym w TR panują inne obyczaje a co za tym idzie różnie z czasem odprawy bywa.
Najgorsze są te małe lokalne, gdzie poziom biurokracji jest odwrotnie proporcjonalny do wielkości budki granicznej
Tuż za granica wjeżdżamy na autostradę 0-3 EDIRNE-ISTANBUL.
Do pokonania mamy ok. 250 km.
Po drodze zatrzymujemy się na mały popas w przydrożnej knajpce, wymiana euro na liry i ok. 13 meldujemy się na bramkach autostradowych Istanbulu.
Po skasowaniu 5,50 TL za przejazd autostradą wjeżdżamy do miasta........
Zaczyna się dla jednych harcore dla innych (jak dla mnie) czysta przyjemność
Jak się jeździ po Istambule obrazuje
ten krótki filmik choć to i tak lajcik w porównaniu z rzeczywistością
Godzina 13 to już pora szczytu komunikacyjnego.
Jazda na maxa i 100000000 % adrenaliny
Styl jazdy mega agresywny i dynamiczny.
Jedno małe "ale" agresja dotyczy jednostek napędowych samochodu - brak jej w stosunku do innych użytkowników czyli nieco odwrotnie jak u nas.
Jadąc do hotelu przerabiam coś co widziałem najczęściej w TV: jedziemy drogą dwupasmową po której jadą.......4 rzędy samochodów.
Zero kierunkowskazów, klakson i wystawiona przez okno ręka (jak na rowerze) są wystarczające do takiej jazdy
Mimo takiego z pozoru szaleństwa da się jechać
Jestem w szoku. Nie ma możliwości nie włączyć czy wyłączyć się z ruchu (nawet bez kierunkowskazu), brak chamstwa na drodze.
Kolejny szok: zero wypadków i stłuczek, jazda płynna.
Po jakimś czasie doszedłem do wniosku, że chyba w tym szaleństwie jest jakaś metoda.
Całkowity brak na drodze odpowiedników naszych krajowych zawalidróg w stylu: "jadę 20 km/h lewym pasem z włączonym lewym kierunkowskazem bo za 41 kilometrów mam skręt w lewo to musze się przygotować do manewru"
Sam przykład braku agresji w stosunku do innych kierowców pokazuje jak na drodze można się sprawnie poruszać (pomimo koszmarnego ruchu).
Mogę śmiało stwierdzić, że pomimo gigantycznego ruchu (w samym IST zarejestrowanych jest aktualnie ok. 2 mln. pojazdów mechanicznych) jazda przez miasto (nawet dla nowicjusza) jest o wiele bardziej komfortowa, przewidywalna i bezpieczniejsza niż przejazd przez pierwsze z brzegu duże polskie miasto.
Ale chyba wpływa na to o czym pisałem wyżej - brak chamstwa na drodze i brak agresji w stosunku do innych ludzi, zero "fucków" przez okno itp. miłych gestów znanych choćby z polskich dróg.
Dużym ułatwieniem dla opuszczania lub zatrzymywania się na skrzyżowaniach jest sygnalizacja świetlna - bardzo często wyświetlany jest czas w sekundach jaki pozostał do zmiany świateł.
Niby bajer ale niezmiernie pomaga to na drodze, nie ma konieczności dawania ostro po hamulcach.
Ok. 14 bez jednej rysy na samochodzie i z wszystkimi lusterkami
podjeżdżamy pod Hotel Anadolu w dzielnicy Sultanahmet - czyli ściśłe centrum starego Istanbulu.
Hotel ten sam co w ub. roku - lokal sprawdzony i godny polecenia, co też mi potwierdził jeden z cromaniaków (
)
Niestety nie mieliśmy możliwości spotkać się w Istanbule (była tylko mijanka w poniedziałek na trasie koło Nisu), bo oni wyjechali z Istanbulu dzień przed naszym przyjazdem.
Wracając do hotelu
LINK , jakby co
Ceny w tym hotelu to mniej więcej: od 40 EUR za dwójkę do 65 EUR za czwórkę ze śniadaniem (open buffet) - ceny oczywiście do negocjacji, ja podałem próg górny.
W hotelu Pan na recepcji nas poznaje po ubiegłorocznym pobycie, witamy się i Żywiec dla Pana w prezencie
Puszka Żywca zdziałała dodatkowe cuda bo przy płatności następnego dnia cena spadła o 10 EUR w stosunku do ustalonej mejlowo
Po odżywczym i kojącym prysznicu idziemy na chwile na tzw. miasto.
Na pierwszy rzut "zaprzyjaźniona" knajpka gdzie pasuje coś zjeść, mając jednocześnie świadomość że zapłacimy za siebie a nie za wszystkich dookoła
Później tradycyjna trasa do kilka miejsc, do których bez względu na zmęczenie zawsze lubimy wracać.
Fotek dużo nie wkleję bo szkoda robić dubla.
Jakby ktoś miał ochotę pooglądać Istanbul to zapraszam do mojej ubiegłorocznej
relacji - chwilowo brakuje tam wszystkich zdjęć ale kwestia 1, 2 dni i powinny zostać odblokowane. Niby tranfer opłaciłem
Ale żeby powoli zacząć ożywiać ta pisaninę kilka fot na start.
W zasadzie ograniczę się do ulubionej mojej budowli w Istambule czyli Sultanahmet Camii czyli Błękitny Meczet:
i jeszcze kilka detali z wnętrza:
Siedząc w Błekitnym Meczecie w czasie pory modłów zobaczyłem ciekawą scenkę rodzajową.
Dobrze, ze miałem ze sobą obiektyw tele więc po błyskawicznej przekładce obiektywów ustrzeliłem 2 panów którzy musieli zrobić sobie przerwę w modłach z powodu nieco prozaicznego......
Po spacerze i wieczornej kolacji.....proza życia czyli pasuje odpocząć po trasie i się nieco wyspać........
CDN
Ostatnio edytowano 31.08.2009 15:34 przez Użytkownik usunięty, łącznie edytowano 4 razy