napisał(a) ACandrzej » 15.01.2013 18:46
Wielką wędrowkę tureckich ludów mieliśmy okazję zaobserwować w czasie powrotu z Grecji 1.09.2012(sobota)
Termin ten z góry rokował problemy po drodze (koniec tygodnia, koniec wakacji), niestety z powodu szkoły nie było ionnego wyjścia.
Zaczęło się na granicy macedońsko-serbskiej. Tabuny pojazdów na numerach D, F, NL, I wpychały się bez pardonu do kolejki na granicy. Mam dość nowy samochód i nie chciałem ryzykować kontaktu. Wygladało to tak, że jeden bezczelnie wpychał się z bocznego pasa przed zderzak, a jak już udalo mu się wjechac, to wpuszczał swoich pobratymców. W rezultacie mając przed sobą jakieś sześć samochodow staliśmy ok. godziny.
Później na autostradzie w Serbii w miarę zbliżania się do Belgradu tabuny tych pojazdów coraz bardziej gęstniały.
Na bramkach pod Belgradem straciliśmy kolejną godzinę. Stwierdziłem, że nie ma co jechać na Roszke i pojechałem autostradą w kierunku Zagrzebia. W czasie postoju na tankowanie mieliśmy okazję zaobserwować już nie tabuny a hordy jadących i koczujących Turków. Nie ryzykowałem przejścia autostradowego i pojechałem na małe przejście Sid- Toarnik i tam byl już spokój. Nie mam jakichś uprzedzeń rasowych, ale czulem się w takim towarzystwie nieswojo.
A swoją drogą Turków w Turcji odbieram jako całkiem sympatyczny i życzliwy naród. Natomiast ci, z ktorymi miałem kontakt w Niemczech (np. handlarze samochodów) już nie są dla mnie tacy sympatyczni.
Pozdrawiam