Następną wycieczką na którą się zapisaliśmy była podróż do Daylan. Miejsce nazywane amazonką turecką. Busik czekał na nas przed hotelem już o 6, więc dzień wcześniej zamówiliśmy sobie tą skromną kanapkę. Tym razem wszystko było o czasie. Na miejsce zbiórki dotarliśmy przed czasem zbierając po drodze innych turystów. Pierwszy przystanek to śniadanie w sporym centrum handlowym. Markety, restauracje i sporo autokarów. Trwało to trochę za długo, ale wreszcie ruszamy dalej, w stronę Daylan, miejscowości u ujścia rzeki Dalaman. Miejsce, gdzie morze śródziemne spotyka się z morzem egejskim.
Drugim punktem wycieczki były naturalne termalne błota siarkowe. Z przyczyn oczywistych nie będę publikował zdjęć tych „borostforów”. Nie czułem tam siarki. Większość ochoczo smarowała się błockiem, ja spokojnie czekałem, aż inni odmłodnieją. Wejście było w cenie wycieczki, a na miejscu można było sobie zakupić jakieś mazidła i sporo innych rzeczy.
Uff po tych atrakcjach błotnych wsiadamy do łodzi i płyniemy … do restauracji na obiad. Niestety jest to dość wcześnie bo około południa. Już na łódce, każdy deklaruje co chce na obiad jako danie główne. Ryba, albo kurczak. Kilkanaście minut i jesteśmy na przystani przy restauracji. Do obiadu dodatkowo jak zwykle dokupuje się napoje. Trudno się spodziewać, że w takiej knajpie nastawionej na masowego turystę będzie super jedzenie.
Po obiedzie ruszamy, aby zobaczyć to, na co oczekiwaliśmy. Czyli:
CDN