Następne ruiny, to jedenastowieczny kościół Świętych Apostołów, który krótko po zbudowaniu został prze nowych władców zamieniony na karawanseraj.
Nieco dalej, przyklejone do murów, pozostałości pałacu Seldżuków.
Podbite przez Arabów królestwo Armenii zaczęło się odradzać w X w., gdy centralna władza w islamskim imperium straciła na znaczeniu i państwo podzieliło się na szereg praktycznie niezależnych emiratów. Niestey, oprócz wewnętrznych niesnasek - jako że apetyt na rządzenie Armenią miało kilka bogatych rodów - zjednoczeniu stanął na przeszkodzie sąsiad z zachodu. Bizancjum.
W parciu cesarstwa na wschód silna i niezależna Armenia stanowiłaby przeszkodę. A więc intrygami oraz siłą wojskową Bizancjum uniemożliwiło odrodzenie się państwu Ormian. Kładąc kres niezależnej Armenii, Cesarstwo Bizantyjskie zagarnięło Ani wraz z tą częścią kraju w 1045r. Nieco wcześniej zdążyło się uporać z Waspurakanem - południowo-zachodnim rejonem, skąd przesiedlono w głąb Anatolii 70000 Ormian.
Jednak władanie Bizancjum było krótkie - już wkrótce, po przegranej z kretesem bitwie pod Manzikert, wschodnia Anatolia wpadła w ręce tureckich Seldżuków.
W kontekście tematu przesiedleń wspomnę o jeszcze jednym, wcześniejszym. Nie wiąże się on bezpośrednio z Ani, ale warto o tym wiedzieć.
W Armenii rozwinął się ruch paulicjański. Jak wiele tego typu przypadków, powstał na bazie społecznych niepokojów. Niszczona napaściami z zewnątrz, gnębiona nadmiernym wyzyskiem przez rodzimych feudałów i Kościół, ludność zrywała się wielokrotnie do walki o swoje życie.
Masowy charakter chłopskich wystąpień szczególnej aktywności nabrał w VIII i IX wieku. Ruch, którego nazwa pochodzi od św. Pawła, oparł się na przeświadczeniu, że dwoma światami - duchowym oraz materialnym - rządzą dwaj niezależni Bogowie, między którymi trwa walka. Człowiek żyje na rządzonym przez Boga Zła świecie materialnym, ale jego celem jest niebo, domena Boga Dobra. Paulicjanie odrzucali hierarchię kościelną, wzywali do zniesienia różnic społecznych i wyzysku, domagali się równych praw dla wszystkich.
Siły feudalne i kościelne skupiły swoje środki do walki z herezją na tyle skutecznie, że ruch paulicjański przeniósł swoją działalność nad środkowy Eufrat. Oczywiście, dla Bizancjum stanowił równie groźne niebezpieczeństwo. Zaczęto tępić paulicjan z całą bezwzględnością - nie oszczędzano kobiet, dzieci, starców. Wreszcie cesarz Bazyli I rozwiązał problem - wydawałoby się - ostatecznie. Przesiedlił paulicjan poza granice Bizancjum - do Tracji, pustoszonej przez dzikich Słowain, Awarów, Scytów i Kumanów.
Ale ruch paulicjanów nie zaginął. Ta sama ideologia rozwinęła się jako ruch bogomiłów - zapewne niejeden z nas natknął się już na stecci w Bośni i Hercegowinie. Pojawią się i u mnie w nowym wątku.
Jeszcze później ruch ten - znany jako herezja waldensów, albigensów, bądź katarów - dał o sobie znać we francuskiej Langwedocji. Tam nawet zorganizowano przeciw niemu wyprawę krzyżową. Wspomnę i o tym po właściwej stronie Pirenejów...
A tymczasem opuszczamy już Ani.
Zostawiamy za sobą mury potężnego miasta. Miasta, w którym żyło kiedyś sto tysięcy ludzi. Miasta, w którym dziś nie mieszka już nikt, a pomiędzy ruinami najczęściej przechadza się tylko wiatr.
Zostawia to w nas świadomość przemijania. Za ileś lat i o nas nikt już nie będzie pamiętał. A nasze życie jest tylko krótką chwilą w historii ludzkości. Już zupełnie abstrahując od tego, że dzieje całej ludzkości są tylko chwilą w historii świata.
W tym miejscu kończę tę dziwną relację, bo wszystko przecież kiedyś dobiega końca. A że koniec dziwny - tak jakby w środku wyprawy?.. No cóż, początek też nie był na swoim miejscu.
Dziękuję wszystkim, którzy tu zaglądali i tym, którzy może kiedyś tu jeszcze zabłądzą.
Podziwiam tych, którzy wytrwali od początku aż do tego miejsca. A szczególne wyrazy wdzięczności składam tym, którzy tu zechcieli czasami zabrać głos.
Serdecznie pozdrawiam
Na koniec wspomnę jeszcze o jednej kwestii, zapewne zupełnie nieistotnej dla większości.
Zamieszczone tu fotki w całości pochodzą z drugiego objazdu Turcji - czysto turystycznego. Powoływałem się tu jednak czasami na wcześniejszy, o charakterze sentymentalnym. Miałem wtedy ze sobą zestaw płyt na długie przejazdy. Muzyka przeróżna - polska, rumuńska, korsykańska, irlandzka, turecka...
Ismail, który mi towarzyszył przez tydzień, stwierdził, że do klimatów wschodniej Turcji najgorzej jeszcze wkomponowuje się ta polska. Miał rację. Ale był też wyjątek. Dżem.
Ta muzyka dobrze potrafiła się wpasować. I do tego stopnia została już w moich wspomnieniach związana z tym krajem, że później w nagłówkach Gadu-Gadu używałem niektórych cytatów w wersji tureckiej.
Hayatta yalniz anlar güzeldir. W życiu piękne są tylko chwile.
Ktoś kiedyś mi się spytał, dlaczego tak smutno to widzę. Smutno?.. Smutno by było, gdyby tych pięknych chwil nie było. A póki są - warto żyć. Bo przecież:
Süren an anlarinin en çok iyi olabilir. Chwila, która trwa, może być najlepszą z twoich chwil.