Po drodze do Pamukkale odwiedzamy jaskinię Kaklik. Ostatnie parę kilometrów po zjeździe z głównej drogi przemierzamy w tumanach pyłu. Po dojeździe okazuje się, że jest tam zupełnie pusto. Nie ma nikogo zarówno na parkingu, jak i w samej jaskini. Nie jest to jakaś ogromna jaskinia, ale będąc w pobliżu warto zobaczyć.
Dojeżdżamy do Pamukkale, tu na drodze naganiacze próbują zachęcać do zatrzymania się w ich hotelach. My mamy jednak zarezerwowany Hotel Pamukkale. Miejsce ładne z basenem, małymi ale zadbanymi pokoikami i restauracją na górze hotelu. Niestety spotyka nas tu jedyna podczas całej podróży nieprzyjemna sytuacja z Turkiem. Podjeżdżamy pod hotel, zostawiamy samochód na parkingu i bierzemy toboły do pokoju. Mamy między innymi małą lodówkę z napojami i troszkę jedzenia zakupionego w Oludeniz. Na recepcji zatrzymuje nas Pan Właściciel, który jednoznacznie oznajmia, że lodóweczki to do pokoju wnosić nie wolno. Taki jest regulamin, który wisi na ścianie. Faktycznie na ścianie wisi kartka z zakazem wnoszenia do pokoju jedzenia. Nasze protesty, że przecież podróżujemy samochodem na nic się zdają. Na pytanie dlaczego taki zakaz Pan odpowiada, że goście mogą pobrudzić na przykład serkiem dywan, a jeśli mamy jedzenie to możemy go zjeść nad basenem. No nic zanosimy lodówkę do bagażnika, wyciągamy colę i wodę i chcemy wrócić do pokoju. I tu kolejny szok, coli i wody też nie możemy wnosić do pokoju bo może się wylać . Tego już dla nas spokojnych ludzi za wiele, stwierdzamy, że dziękujemy za taki hotel i chcemy anulować rezerwację. Rozpętuje się potężna awantura. Pan odpowiada ok, możecie zrezygnować, ale pieniądze z konta i tak pobierze bo rezygnować można najpóźniej 24 h przed terminem rezerwacji. Jesteśmy tak wściekli, że nie robi to na nas wrażenia. Zapowiadamy skargę do bookinga i chcemy wyjeżdżać szukać innego hotelu. Po zniesieniu bagaży z powrotem do samochodu, Pan chyba przemyślał sprawę i stwierdził, że jak zrezygnujemy pieniędzy nam jednak nie pobierze. Siedzimy tak dłuższą chwilę i w końcu emocje opadają, zostajemy bo nie chce nam się szukać innego miejsca. Przez oba dni pobytu mamy z właścicielem bardzo chłodne stosunki, a picie "przemycamy" w plecaku
KARAHAYIT
Pierwszego dnia wybieramy się do miejscowości położonej kilka kilometrów od Pamukkale. W odróżnieniu od Pamukkale tu turystów zagranicznych jest bardzo mało, jest za to mnóstwo starszych Turków i Turczynek spacerujących po głównej ulicy. Kobiety tylko w tradycyjnych muzułmańskich okryciach. Jest to miejscowość uzdrowiskowa, woda ponoć lecznicza, bogata w żelazo i jak się przekonaliśmy bardzo gorąca, można się poparzyć. Przy tryskających źródełkach Muzułmanki obmywają twarz, wlewają wodę do kubków i piją.
Wszystkie skały mają czerwony nalot co tworzy fantastyczne widoki.
Na głównej i jedynej ulicy mnóstwo sklepików i restauracyjek. Są między innymi sklepy z różanymi kosmetykami, to ponoć prawdziwe zagłębie róży. Sami też zrobiliśmy tam trochę zakupów.
Jest też meczet, do którego jednak nie wchodziliśmy nie chcąc urazić modlących się.
I jeszcze pierwszy rzut oka na Pamukkkale z parku.