Po powrocie do hotelu zaczęliśmy się zastanawiać, co będziemy robić następnego dnia i doszliśmy do wniosku, że fanie byłoby wybrać się na relaksowy rejs po morzu Egejskim. Jednak o tej godzinie nie załatwimy takiego rejsu bezpośrednio na przystani. Pozostał nam internet i wykupienie wycieczki fakultatywnej w jakimś biurze organizującym wycieczki.
Po chwili już mieliśmy zakupioną imprezę w cenie 20 euro od osoby. W tej kwocie mieściła się również opłata za lunch na statku.
Po dobrze przespanej nocy poszliśmy na śniadanie, które tradycyjnie zjedliśmy na tarasie hotelowym z pięknym widokiem.
W porcie stał już jeden wycieczkowiec, który przypłynął w nocy
a drugi właśnie dopływał.
Po śniadaniu szybko przygotowaliśmy się do rejsu i zeszliśmy przed hotel, gdzie chwilkę czekaliśmy na transport, którym mieliśmy dojechać do przystani przy wyspie Guvercinada.
Bus, który nas zabrał, jeszcze jakiś czas krążył po Kuşadası i zbierał z hoteli innych uczestników rejsu.
Dopiero potem pojechał do przystani. Tam przesiedliśmy się na statek i po chwili wypłynęliśmy w nasz rejs.
Uczestników rejsu nie było zbyt wielu, więc tłumu na statku nie było.
Na szczęście na statku muzyka nie grzmiała z głośników, więc płynęło się bardzo przyjemnie.
Wycieczkowce zastawiały widok na miasto
ale na oddalające się powoli wzgórze Ataturka mogliśmy patrzeć do woli.
Na wyspę Guvercinada również.
Wydawało mi się, że w opisie rejsu, który czytałam przed zakupem wycieczki, była informacja, iż popłyniemy w kierunku Parku Narodowego Dilek i po drodze będziemy się trzy razy zatrzymywać w zatokach, gdzie będzie można się kąpać. Ale statek nie obrał kursu na Park Narodowy Dilek, lecz popłynął w drugą stronę. Trochę byłam rozczarowana, bo wydaje mi się, że gdybyśmy popłynęli na południe, to widoki mogłyby być fajniejsze. Ale tego nie wiem na pewno.
Piwo w takich warunkach bardzo Waldkowi smakowało. Można je było kupić w barze na statku, który znajdował się pod pokładem. Za taką butelkę trzeba było zapłacić 50 lir tureckich, czyli niecałe 3 euro.
Na trapie rozpoczęła się sesja zdjęciowa. Chętne na taką sesję dziewczyny były instruowane przez fotografa, jak mają się ustawić, podnieść nóżkę do góry, zebrać włosy rękami. Ale ten instruktaż prowadzony był w formie pokazywania tych ruchów i mieliśmy z Waldkiem wielką polewkę, bo fotograf świetnie naśladował kobiece ruchy.
Na pokładzie było sielsko.
Nawet Waldek zdecydował się położyć, ale po chwili zrezygnował, mówiąc że lepiej mu się siedzi na ławce.