Największym miastem Turcji jest Stambuł - miasto o dużej wadze historycznej (niegdyś znany był pod innymi nazwami: Bizancjum i Konstantynopol). Ciekawostką jest, że w Stambule zmarł Adam Mickiewicz – wybitny polski poeta epoki romantyzmu. W jego niegdysiejszym domu mieści się dziś Muzeum Adama Mieckiewicza, gdzie znajduje się ekspozycja poświęcona pamięci artysty. Turcja jest jednym z niewielu państw na świecie, które są całkowicie samowystarczalne pod względem produkowanej żywności.
Gosiu , bardzo Ci dziękuję za korektę i przepraszam za gapiostwo
maslinka napisał(a):Lubię długo spać, ale ci chrześcijanie trochę przesadzili
Może wcześniej mieli niedobory snu
maslinka napisał(a):A maseczki na drzewie, to być może, tak jak w przypadku "chusteczkowego drzewa", które widzieliśmy w Kotorze, spełnienie marzeń, zapewnienie sobie powrotu, odmłodnienie lub prośba o dzieci. Tak mi napisała kiedyś Beata-Piekara
Szczerze - wolałbym żeby modlili się w ten sposób do kosza
maslinka napisał(a):Lubię długo spać, ale ci chrześcijanie trochę przesadzili
No trochę sobie pospali . Zapomniałam napisać, że siedmiu śpiących młodzieńców obudziło się dzięki temu, że teren został nawiedzony przez trzęsienie ziemi, skutkiem którego zamurowane wejście do jaskini stanęło otworem. Gdyby nie to wydarzenie, to może spaliby tam do dzisiaj .
maslinka napisał(a):Szkoda, że teren tak mocno zaniedbany
Faktycznie szkoda, bo naprawdę można by z tego miejsca zrobić fajną atrakcję turystyczną. Niby ona tam jest, ale turyści, którzy tutaj docierają są zawiedzeni tym, co zobaczą.
maslinka napisał(a):A maseczki na drzewie, to być może, tak jak w przypadku "chusteczkowego drzewa", które widzieliśmy w Kotorze, spełnienie marzeń, zapewnienie sobie powrotu, odmłodnienie lub prośba o dzieci. Tak mi napisała kiedyś Beata-Piekara
piekara114 napisał(a):Nie wiem czy w Turcji i z maseczkami to działa, ale na Cyprze podobno tak
Zaciekawiłyście mnie dziewczyny i trochę poszperałam. W wyniku tego szperania znalazłam informację, że tradycja przywiązywania szmat do drzew ma swoje korzenie w szamanizmie i że przesąd ten służy do przekazywania próśb o pomoc i o spełnianie życzeń. Co kraj to obyczaj. W Izraelu pisałam życzenia na karteczce, którą wciskałam do szpary w Ścianie Płaczu. A w Turcji są Drzewa Życzeń. W innych krajach też się pewnie coś znajdzie. Dowiedziałam się też, że po pandemii na drzewach zaczęły się pojawiać maseczki medyczne, wilgotne chusteczki oraz etykiety usunięte z plastikowych butelek, o czym można przeczytać tutaj lub tutaj lub tutaj. Niestety artykuły nie wyjaśniają, co jest powodem wieszania zużytych maseczek medycznych na drzewach.
piotrf napisał(a):Gosiu , bardzo Ci dziękuję za korektę i przepraszam za gapiostwo
Proszę bardzo.
piotrf napisał(a):Szczerze - wolałbym żeby modlili się w ten sposób do kosza
Też tak uważam. Kawałki materiałów przywiązywane do drzew nie wyglądają zbyt ładnie, ale jest to zabobon, który nikomu nie szkodzi. Natomiast zużyte maseczki medyczne już takie neutralne nie są. Nie wiadomo, co w nich "siedzi". Ciekawe czy Turcy coś zaradzą na ten dziwny proceder .
Dokładnie tak , jak piszesz . Nie mam nic przeciwko karteczkom , tasiemkom , skrawkom materiału , można je spotkać nie tylko w Turcji , ale też w Europie , obu Amerykach , Australii , w Tybecie itd. , ale maseczki jednorazowe - to się kłóci dość mocno z moim pojęciem higieny i związanego z nią bezpieczeństwa .
Wracając z Jaskini Siedmiu Śpiących przechodzimy obok kompleksu lokali gastronomicznych, które znajdują się u podnóża wzgórza. Na zapleczu jednego z nich widzimy, jak tureckie kobiety przygotowują potrawy. Bardzo interesująco wygląda ten proces. Kobiety siedzą przy bardzo niskim okrągłym stoliku i na nim wyrabiają ciasto a następnie wałkują z niego placki, z których tworzą potrawy. Jak one wytrzymują w tej pozycji , bo przecież nogi to chyba muszą je boleć.
Zapytałam, czy mogę im zrobić zdjęcia i się zgodziły.
Gdy weszliśmy na drogę, to zachwyciliśmy się znajdującym się tam bardzo klimatycznie wyglądającym lokalem. Jednak nie weszliśmy do niego, pomimo tego, że byliśmy już mocno głodni. Kanapki, które wzięliśmy do Efezu (zostały nam z podróży z poprzedniego dnia) zjedliśmy już dawno. Ale była już prawie godzina 18-ta i czekała na nas obiadokolacja w hotelu, więc trzeba się było pospieszyć, żeby na nią zdążyć.
Niestety po drugiej stronie ulicy już tak ładnie nie było, bo stała tam toaleta pod chmurką .
Teraz czeka nas jeszcze kawałek drogi do przejścia. Do miejsca, w którym będziemy mogli wsiąść do dolmusza, musimy iść jakieś 1,5 km. Po przejściu około 200 metrów zauważyliśmy polną drogę, która (jak nam się wydawało) dochodzi do głównej drogi z Selcuku do Kusadasi. Byłby to spory skrót, więc poszliśmy nią. Niestety nie szło się nią zbyt dobrze, bo po ulewie były tak spore kałuże i błoto. Przestał mi się ten skrót podobać, ale Waldek parł do przodu. Chcąc nie chcąc szłam za nim. W pewnym momencie straciłam go z oczu, gdy wszedł w wysokie zarośla. Okazało się, że doszedł do cmentarza, ale nie mógł się do niego dostać, bo drogę zagrodził mu rów wypełniony wodą. Ja już tam nie doszłam, bo Waldek wrócił i powiedział, że jednak nie damy rady tędy przejść. No i tyle było z naszego skrótu, że musieliśmy się wrócić. Może gdyby nie ten deszcz, to ten rów byłby do pokonania.
Ale dzięki temu mieliśmy okazję obejrzeć, jak stado kóz spaceruje sobie po terenie ogrodzonego Stadionu. Ciekawe dlaczego one mogą, a turyści nie . Kozy natrafiły na złamane drzewo figowe i je ze wszystkich stron zaczęły obgryzać. Ależ miały ucztę.
Aby dojść do głównej drogi musieliśmy przejść obok posterunku, na którym rano żołnierze sprawdzali samochody. Ale teraz (było po godzinie 18-tej) nie było tam nikogo. Po chwili doszliśmy do miejsca, w którym zatrzymują się dolmusze i czekaliśmy na niego jakieś 10 minut. Było to mniej więcej w tym miejscu. Zapewne mielibyśmy problem z ustaleniem, gdzie zatrzymują się dolmusze, ale na szczęście stało już tutaj trzy osoby, więc dołączyliśmy do nich. W niektórych miejscach (a właściwie w większości) nie ma typowych przystanków. Jeśli chce się jechać dolmuszem, to należy stać przy drodze i gdy będzie jechał, to na niego zamachać ręką. Wtedy dolmusz się zatrzyma. Do Kuşadası dojechaliśmy ok. godziny 19-tej i z "dworca głównego" dolmuszy poszliśmy na nogach do naszego hotelu. Na scenie przy pomniku Ręki odbywały się występy i wzdłuż ulicy kręciło się sporo ludzi. Słońce pięknie chyliło się ku zachodowi.
Ale my nie byliśmy już zainteresowani niczym więcej, jak tylko kolacją, prysznicem i łóżkiem. Ten dzień nam nam w kość, przedreptaliśmy bowiem prawie 29 kilometrów. Po dotarciu do hotelu jedynie trochę się odświeżyliśmy i poszliśmy na obiadokolację, która bardzo nam smakowała. Wybór dań był spory, więc mieliśmy problem, co wybrać.
W trakcie kolacji oczywiście podziwialiśmy widok z tarasu restauracyjnego.
Skusiliśmy się na deser. No bo przecież nam się należał po takim wysiłku. Spaliliśmy tego dnia sporo kalorii.
Po kolacji wracaliśmy do pokoju i tęsknym wzrokiem patrzyłam na basen, w którym chętnie bym się jeszcze zanurzyła dla relaksu, ale już był niestety nieczynny.
Przed snem jeszcze uraczyliśmy się drinkami i poszliśmy spać. Musieliśmy odpocząć przed kolejnym dniem.
Bardzo intensywny i ciekawy dzień mieliście. Nie dziwi zmęczenie, głód i tęskne spojrzenie na orzeźwiającą wodę w basenie . Z przyjemnością czytałam i oglądałam . Chętnie przeszłabym się „ po Waszych” śladach, no może za wyjątkiem skrótu . I pewnie zamiast do jaskini poszlibyśmy do domu Marii .
Do takiego basenu bardzo chętnie wskoczylbym, choćby zaraz. Na Cyprze dwa razy nocując w tym samym kompleksie w Pafos, z początku nie łamaliśmy zakazu kąpieli po 20, ale gdy zobaczyliśmy, że dużo osób go łamie to po meczu MEuropy wróciliśmy ok 23.30 i była kąpiel ale tak po cichu pływaliśmy hihi
W Domu Maryi byłem Wiolu, można zobaczyć, ale gdybym miał do wyboru Meryemama, a ruiny zamku w Selcuku i grób Sw. Jana (też byliśmy) wybrałbym to drugie jakby co
tony montana napisał(a):W Domu Maryi byłem Wiolu, można zobaczyć, ale gdybym miał do wyboru Meryemama, a ruiny zamku w Selcuku i grób Sw. Jana (też byliśmy) wybrałbym to drugie jakby co
wiola2012 napisał(a):Bardzo intensywny i ciekawy dzień mieliście.
dangol napisał(a):Świetnie spędzony dzień , na pewno zostanie w pamięci na zawsze (a szczegóły w razie czego do przypomnienia na wspaniałych fotkach).
Świetny był ten dzień i nawet ulewa nie spowodowała u nas zniechęcenia. Teraz, z perspektywy czasu uważamy, że nawet było to fajne doświadczenie. Większość turystów odwiedzających Efez ma piękną, słoneczną pogodę i narzeka na upały i zmęczenie po zwiedzaniu tego miasta w takich warunkach. My oprócz tego, że zmokliśmy, to nie byliśmy zmęczeni, bo upału nie było. Ale było dostatecznie ciepło (ok. 25 stopni), żeby po deszczu, kiedy wyszło słońce, szybko wyschnąć. Nasz wyjazd do Turcji był spowodowany właśnie chęcią zobaczenia Efezu i z tej wizyty jesteśmy bardzo zadowoleni. Spełniła wszystkie nasze oczekiwania. Efez nam się bardzo spodobał i jeśli jeszcze kiedyś zawitamy w te rejony, to wybierzemy się tam ponownie. To takie miejsce, gdzie powtórna wizyta nie będzie stratą czasu, gdyż cały czas trwają tam prace archeologiczne i za każdą wizytą można zobaczyć coś, co zostało w międzyczasie odkryte.
wiola2012 napisał(a): Chętnie przeszłabym się „ po Waszych” śladach, no może za wyjątkiem skrótu . I pewnie zamiast do jaskini poszlibyśmy do domu Marii .
tony montana napisał(a):W Domu Maryi byłem Wiolu, można zobaczyć, ale gdybym miał do wyboru Meryemama, a ruiny zamku w Selcuku i grób Sw. Jana (też byliśmy) wybrałbym to drugie jakby co
Dom Maryi obejrzałam sobie na zdjęciach i filmikach na YT. I w żaden sposób nie zachęciło mnie to do wizyty w tym miejscu. Może gdybyśmy dysponowali samochodem, to podjechalibyśmy te kilka kilometrów, aby odhaczyć to miejsce. Ale na nogach byłaby to jednak długa wyprawa (od górnego wejścia do Efezu to odległość ponad 5 km), więc z niej bez żalu zrezygnowaliśmy.
piotrf napisał(a):Bardzo intensywny dzień , chyba nie odpuściłbym sobie basenu po tak długim spacerowaniu
tony montana napisał(a):Do takiego basenu bardzo chętnie wskoczylbym, choćby zaraz. Na Cyprze dwa razy nocując w tym samym kompleksie w Pafos, z początku nie łamaliśmy zakazu kąpieli po 20, ale gdy zobaczyliśmy, że dużo osób go łamie to po meczu MEuropy wróciliśmy ok 23.30 i była kąpiel ale tak po cichu pływaliśmy hihi
Fajnie, zawsze to jakieś podniesienie adrenaliny. My nie mieliśmy odwagi spróbować kąpieli poza godzinami otwarcia basenu. Może za bardzo stosuję się do wszelkich zasad, ale tak już mam. A może kiedyś się odważę .
Następnego dnia (12 czerwca 2022) wstaliśmy z dobrymi humorami, bowiem zapowiadał się piękny dzień ze słoneczną pogodą z temperaturą 27 stopni. Niestety po chwili humory nam się popsuły. Odczytałam bowiem wiadomości e-mail i dowiedziałam się, że Polskie Biuro Podróży w Turcji, w którym zamówiłam wycieczkę do Pamukkale połączoną z lotem balonem, odwołało naszą wycieczkę z uwagi na to, że pogoda nie pozwoli na loty balonami w dniu naszej wycieczki. Inny dzień nie wchodził w grę, gdyż loty balonami odbywają się tylko w poniedziałki, a w następny poniedziałek to mu już będziemy w domu. Zaproponowano nam wycieczkę bez lotu balonem i po chwili namysłu zgodziliśmy się na taką zmianę. Ale byliśmy zawiedzeni, bo bardzo mieliśmy ochotę na ten lot. W chwili zamawiania przeze mnie tej wycieczki w lutym jej cena wynosiła 99 euro od osoby. Jednak w maju dostałam e-maila z informacją, że firma baloniarska podniosła ceny za loty do 135 euro od osoby i w związku z tym cena wycieczki też wzrosła do 175 euro od osoby. Drogo, ale stwierdziliśmy, że chcemy tym balonem polecieć, więc potwierdziliśmy rezerwację. To miała być nasza jedyna wycieczka fakultatywna. Pozostałe zwiedzanie i wypoczynek mieliśmy sobie organizować sami w niedalekiej odległości od Kuşadası, korzystając z dolmuszy. No i teraz wszystko się pozmieniało. Trudno, trzeba będzie coś wymyślić w zastępstwie tej wycieczki, bo kasa przeznaczona na lot balonem pozostała nam w kieszeni. Wycieczka do Pamukkale bez lotu balonem kosztowała 45 euro od osoby.
Po śniadaniu ruszyliśmy na dworzec "dolmuszy", bowiem zaplanowaliśmy w tym dniu wycieczkę do Selcuku. Ponieważ już wiedzieliśmy, gdzie ten dworzec jest, to zdecydowaliśmy się dojść do niego na nogach, ale nie znaną nam już trasą, lecz bocznymi ulicami. Skręciliśmy więc z Atatürk Bulvarı w pierwszą napotkaną ulicę i rozpoczęliśmy poznawanie innego oblicza miasta. Kuşadası położone jest na kilku sporych wzgórzach, więc ulice, którymi podążaliśmy, to wznosiły się w górę, to opadały w dół.
Zainteresowały mnie zasłony na balkonach tego bloku. Słońce musi tutaj mocno prażyć, skoro tak się przed nim chronią.
No i doszliśmy. Za chwilę wsiądziemy do dolmusza i pojedziemy zwiedzać Selcuk.
zamówiłam wycieczkę do Pamukkale połączoną z lotem balonem
Samo Pamukkale jest rewelacyjne, widziałam we wspominanej wcześniej relacji i zapisałam sobie jako punkt obowiązkowy. Lot balonem byłby wisienką na torcie (nie ukrywam, że dość drogą po tak dużej podwyżce). Wiem, że loty balonem najczęściej odbywają się nad Kapadocją i tam planowałam sobie wykupić, ale tu też byłoby pięknie .
Rodzice rok temu byli w Side i wybrali się na wycieczkę do Pamukale (bardzo zadowoleni) + basen Kelopatry +jezioro Sal (też zadowoleni). Ale najlepiej wspominają wycieczkę do Kapadocji, 2 dniową, ale bez balonu.
zamówiłam wycieczkę do Pamukkale połączoną z lotem balonem
Samo Pamukkale jest rewelacyjne, widziałam we wspominanej wcześniej relacji i zapisałam sobie jako punkt obowiązkowy.
Pamukkale było dla nas punktem obowiązkowym, dlatego tam pojechaliśmy. Co do tej rewelacyjności to jednak mam trochę inne zdanie. Może kiedyś było tam rewelacyjnie, lecz ja się trochę zawiodłam. A dlaczego, to napiszę, gdy będę opisywać nasz pobyt w Pamukkale.
wiola2012 napisał(a):Lot balonem byłby wisienką na torcie (nie ukrywam, że dość drogą po tak dużej podwyżce). Wiem, że loty balonem najczęściej odbywają się nad Kapadocją i tam planowałam sobie wykupić, ale tu też byłoby pięknie .
Lot nad Kapadocją też planuję i może kiedyś tam dotrę. Natomiast lot nad Pamukkale byłby dla nas stratą pieniędzy i zapewne przed długi czas nie mogłabym ich odżałować, gdyby lot doszedł do skutku. Odwołanie tego lotu początkowo nas zasmuciło, ale okazało się później, że było najlepszą rzeczą, jaka mogła nas spotkać.
piekara114 napisał(a):Rodzice rok temu byli w Side i wybrali się na wycieczkę do Pamukale (bardzo zadowoleni) + basen Kelopatry +jezioro Sal (też zadowoleni).
Możliwie że w czasie, gdy byli tam Twoi rodzice, były inne realia.
piekara114 napisał(a):Ale najlepiej wspominają wycieczkę do Kapadocji, 2 dniową, ale bez balonu.
Od swoich znajomych też słyszałam, że wycieczka do Kapadocji jest "the best", a lot balonem nad Kapadocją przebija wszystko.