Dzionek 5. Wyprawa do Bergamy, do ruin Pergamonu.
Wyruszamy przed 9 i na miejscu jesteśmy ok. 10.30. Jedziemy drogą wzdłuż wybrzeża mijając Ayvalik i Dikili. Między Burhaniye a Ayvalikiem wzdłuż drogi ciągną się kilometrami gaje oliwne.
Przywieźliśmy sobie trochę tureckiej oliwy, która okazała się dużo lepsza od tej przywiezionej przed rokiem z Grecji. W Bergamie odnajdujemy bez trudu drogę na wzgórze pergamońskie, które góruje dumnie nad miastem. Żeby dojechać do wejścia na teren ruin trzeba pokonać dość wąską drogę. W jednym miejscu nawet stoją faceci z lizakami i dbają żeby nie spotkały się tu auta jadące w górę i w dół. Na górze miejsc do parkowania nie za wiele. Od tego roku wyjazd przestanie już być problemem bo będzie się tam można dostać kolejką gondolową. Pomimo, że zwiedzanie wypadło nam na godziny południowe to upał nie daje się zbytnio we znaki bo dosyć mocno wieje.
Poniżej kilka widoczków:
W dole Bergama
A teraz patrzymy ma wschód w głąb lądu
Ruiny świątyni Hadriana
I to co pozostało po ołtarzu pergamońskim, którego cała reszta imponująca zresztą, jest w Berlinie.
Po jakiś 2,5 godz. spędzonych na wzgórzu czas zjeżdżać na dół. W Bergamie do zobaczenie jest jeszcze Czerwona Bazylika, muzeum archeologiczne i Asklepios. Wszystkiego nie damy rady więc decydujemy się na rzut oka na bazylikę i wejście do muzeum.
Czerwona Bazylika
W muzeum.
Nie tylko starożytności
ale i trochę etnografii
Czas wracać. Jeszcze rzut oka na Pergamon i wio, wracamy trasą śródlądową przez Yenikoy.
Droga ciekawa, wiedzie przez góry porośnięte lasami.
Co jakiś czas przy drodze wodopoje z krystalicznie czystą wodą.
Niestety tu też fragmenty drogi w remoncie czyli smołówka i tłuczeń. Na szczęście ruchu prawie nie ma. Wyjeżdżamy z gór w pobliży Ayvaliku. Decydujemy się na podjechanie do miasta na jakieś jedzonko. Lądujemy w samym centrum, przy porcie.
Ponieważ jednak nie jesteśmy jakimiś fanatykami morskich frykasów, z wyjątkiem ryb, to w poszukiwaniu papu kierujemy się między domy odchodząc od portu.
Wydaje się, że trafiliśmy w miejsce niezbyt uczęszczane przez turystów, ale z taką oto perełką:
Naprzeciwko umiejscowiła się cay-arnia i maleńka knajpka. Oto czym nas tam uraczyli:
Czas wracać. Przed dojazdem na kemping jeszcze krótka wizyta w supermarkecie na obrzeżu Burhaniye. Wśród zakupów obowiązkowo ayran, chyba w pięciu rodzajach - idealny napitek na takie upały (odnajduję w notatkach, że przed muzeum w Bergamie było 43C.
CDN