witam,
ostatni raz bylismy w Chorwacji siedem lat temu, do tego jeszcze w mniejszym składzie.
Od tego czasu kilka razy podejmowalismy próby zorganizowania sobie wakacji nad Adriatykiem, niestety finanse nie pozwalały i kończyło się zwykle maltą na RODOS.
W tym roku gdzies tak koło lutego powiało optymizmem. Pojawiła się szansa i zaczeliśmy gromadzić fundusze. Mając na uwadze fakt, że jeszcze wiele moze się wydarzyć apartamentu szykałem na BOOKINGu z opcją bezpłatnego odwołania rezerwacji. Udało mi się znaleźć bardzo fajny apartament w dobrej cenie. Może i skromny, ale dla nas najważniejsze, ze bardzo blisko plaży. Mniej więcej od przełomu lutego i marca widzieliśmy już cel, a był nim własnie nasz mały apartament w Turanj.
Tak jak już wspominałem, dość ważne dla nas były koszty związane z wyjazdem, stąd też między innymi decyzja o tym by pojechać w czerwcu. W ramach szukania oszczędności zabraliśmy też ze sobą trochę jedzenia i napojów z Polski no i podjeliśmy decyzję by nie kupować winiet na autostradę w Słowenii.
Z tych wszystkich założeń dzisiaj najgorzej bym ocenił rezygnację z przejazdu autostradą w Słowenii.
Tak jak już wspominałem nie był to nasz pierwszy urlop w Chorwacji. Cztery razy miałem okazję korzystać z objazdu przez Ptuj i pewnie dlatego wydawało mi się, że kawałek dłuższy objazd przez Cvetlin to nic takiego. Prawda jest taka, że przejazd tą drogą w dobrej pogodzie w środku dnia to nic strasznego, ale mimo to to czasochłonna niepotrzebna "wycieczka". Na drogę powrotną wykupiłem już winietę i mimo sporego korka w okolicy Mariboru jechało się wygodniej.
Wyjechaliśmy z okolicy Gliwic w środę 21 czerwca ok 4.30 liczać na to, że w środku tygodnia orzed sezonem nie powinno być dużego ruchu. Niestety się myliliśmy. W okolicy Zagrzebia stracilismy dobre dwie godziny stojąc w korku. Potem też ruch na autostradzie był na tyle gęsty, ze trudno było płynnie jechać z prędkościa 110 km/h. Na szczęście wiedzieliśmy, ze niezależnie od tego na którą dotrzemy czeka na nas nasz skromny apartament.
|Dotarliśmy do Turanj ok godziny 20. Po szybkim rozpakowaniu poszlismy na mały rekonesans po okolicy.
Za późno już było na kąpiel w morzu, ale udało się zamoczyć nogi w morzu a potem ruszyć w poszukiwaniu dobrej pizzy
W poznaniu miejscowości pomógł nam kot.
Kot siedział sobie majestatycznie przy drodze i pozwolił się pogłaskać. Okazało się że obok siedziała właścicielka kota, z którą wdaliśmy się w sympatyczną dyskusję i która nam powiedziała w której piekarni jest lepsze pieczywo, a w której pizzerii lepsza pizza.
Pizza faktycznie okazała się pyszna, a ponieważ byliśmy zmęczeni to po pizzy dość szybko poszliśmy spać.
Rano jak zwykle wstałem pierwszy i poszedłem po świeże pieczywo do polecanej piekarni, jak wróciłem do apartamentu czekała już gorąca herbata tak więc zaraz po śniadaniu moglismy ruszyć na plażę.I tak własciwie rozpoczeły się wakacje.
Zywkle chodziliśmy na plażę po śniadaniu,chowaliśmy sie przed słońcem w porze obiadowej by wrócić na plażę po południu.
W przerwach był czas na lody, pizzę, spacery po Turanj i do sąsiedniej miejscowości. W ramach wspominek zrobilismy sobie wycieczke do Zadaru, gdzie między innymi natkneliśmy się na orszak weselny (bardzo sympatycznie to wyglądało), jednego popołudnia pojechaliśmy do Drage gdzie byliśmy 10 lat temu i jednego deszczowego przedpołudnia pojechaliśmy pozwiedzać Biograd.
Jeden cały dzień zarezerwowaliśmy na rejs po Kornati. Statek wypływał z Biogradu, ale w ramach wycieczki mieliśmy zapewniony transport z Turanj przez organizatora - bardzo wygodnie.
Niestety czas szybko minął i trzeba było się zbierać do domu.
Tak na podsumowanie:
Turanj - miescowośc jakich wiele w tej okolicy.W sam raz na spokojne rodzinne wakacje.Bardzo fajna żwirkowa plaża. Są dostępne parasole na plaży dla turystów. Z perspektywy rodzica fajne jest to, ze zejście do wody jest bardzo łagodne i bezpieczne.Oprócz tego na plaży są dostepne darmowe toalety TOI TOY i mimo bliskości apartamentu wygodniej było nam chodzić właśnie tam.
koszty - jak wspomniałem na początku to dla nas był dość ważny aspekt.
Trochę się bałem doniesień o euro w Chorwacji i na szczęscie się okazało, że media z bardzo to nakręciły.
Ja pierwszy raz byłem w HR 24 lata temu i już wtedy było tam drożej niż w PL. Na tą chwilę bym ocenił, ze różnica w cenach pomiędzy PL a HR nadal jest, ale ponieważ w PL mamy naprawdę dużą inflację, to ta róznica jest w wielu przypadkach znacznie mniejsza.
Trudno było wrócić do pracy, ale jest cień nadziei, ze za rok może znowu Chorwacja