Relacja odcinek 3: Jedziemy do DubrownikaDorzucę nową porcję zdjęć z opisami.
Wracają wspomnienia z wakacji.
-----------------------------------
Początek trasy do Dubrownika. No to jazda na jadrankę........
piękne widoczki. Góry i morze w kierunku na południe.
Droga była w remoncie to jechaliśmy przez dłuższy czas bez barierek ochronnych z boku.
Czułem lekki dyskomfort wiedząc, że w razie czego czeka mnie lot 150 metrów w dół.
Mój dyskomfort to nic. Żoneczka miała serce w gardle
bo siedziała od tej strony gdzie jest przepaść
O już są barierki - to już lepiej.
W oddali Igrane ze słynnym kościołem.
No i dalej jadranką. Daleka droga przed nami.
A to kolejne miejsce remontowane na jadrnace przed sezonem.
Brak barierek to najmniejszy problem, teraz to już szutrowy Rajd Chorwacji
A dodając. Może trudno uwierzyć, ale ten żwir zniknął w 2 dni.
Kładli asfalt w tempie rekordowym. Tak z 5 km dziennie.
Od razu widać, że zależy im na turystach.
Brawa dla chorwackich drogowców.
To jeszcze "makarska" Chorwacja. Ale nie kojarzę miasteczka.
Piękne widoczki. Mój aparat jednak słabo robi zdjęcia, bo kolor wody jest ładniejszy "na żywo".
A tu jest już asfalt, za to barierek nie ma.
Po paru kilometrach serducho na zawale już nie wyrabia.
Dobrze, że w powrotnej drodze będę się trzymał skał.
Kolejka na mijance przy następnym remoncie.
Po lewej na górce dom wakacyjny
W opisie pewnie zamieścili: "Dobrze nasłoneczniony, bardzo dobry dojazd, 10 metrów drogą kamienistą, 1 km od morza". Tyle że ten 1 km do morza jest w dół i jadranka pod oknem.
To już końcówka riwiery.
I wreszcie nad czymś płaskim. Tyle że dlaczego tak wysoko?
I znowu przepaść.
Tu już lepiej, coraz bliżej Bośni i Hercegowiny.
To jest jeszcze Chorwacja, ale takie bośniackie klimaty nad rzeką Neretvą
Półwysep Pelješac w oddali.
Blisko granicy bośniacko-chorwackiej
A to bośniacki Neum, albo coś minimalnie dalej przed Dubrownikiem.
Zakręt nad wodą przed Dubrownikiem.
Jest. Jest. Już widać most do Dubrownika.
No i jest. Most, port i Dubrownik. Pełny wypas.
Most jak widać z daleka ładny, z bliska praktyczny. Fajny ogólnie mówiąc.
Luksusowe pływające hotele dla obywateli innej chyba planety.
A na pewno innego portfela niż mój.
Ale robią wrażenie. Są naprawde ogrooooooooooomne.
To i twierdza w Dubrowniku.
Zaparkowaliśmy niedaleko w parkingu podziemnym.
Nawet przed sezonem jest kupa ludzi.
Żeby przejść twierdzę trzeba 2 godzin.
Nasze chłopaki nie mają tyle cierpliwości do nudnych kamieni.
Autem jeszcze pojadą, bo się dużo rzeczy zmienia w podróży, ale twierdza? Nieeeeee.
A fajna twierdza. Zwiedzaliśmy ją dookoła.
Wszędzie chorwackie flagi.
Na przeciwko wejścia do twierdzy jest świetna restauracja.
Na pierwszym piętrze małego starodawnego budynku. Na samym rogu.
Kategoria średnio-droga, ale obsługa pierwsza klasa.
Dla takiej obsługi warto tam iść. Ale jedzenie też mają doskonałe.
Flaga biskupa, twierdzy czy czego tam jeszcze? Nie jestem ekspertem.
Pod twierdzą był jakiś zlot kajakarzy. Kto by nie chciał popływać w takich klimatach?
Trafiliśmy na jedyny dzień w Chorwacji gdy było tylko 23 st.C i 30 minut deszczu.
Dla nas to była nie mała sensacja.
Powrót wzdłuż twierdzy. Tak z milion schodów. Dwulatek na rekach u taty.
Łatwo nie było.... ale przeżyliśmy.
Widoczki rekompensują trudy podróży.
Twierdza i stare miasto. Piękna architektura, choć może się nie znam.
Może trudno uwierzyć ale w tej przepaści między skałami była droga
i to dość ruchliwa. Dojazdówka do samej twierdzy.
Jeszcze dużo dalej. Ciągle pod górkę.
Na zdjęciach wygląda ta droga łągodniej niż w rzeczywistości.
ooooo...... prawdziwe pomarańcze na drzewie.
Mniam, mniam. Ale by się zjadło prosto z drzewa
ooooooooooo........ a tam w dole są prawdziwe cytryna na drzewie.
No coś podobnego? A u nas tylko w sklepie
Twierdza w oddali.
Ale skoncentrowałbym się na skutrze Piaggio ze zdjęcia.
Chorwaci w Dubrowniku mieli tylko skutery Piaggio.
Zarówno stare jak i nowe. Nie było wogóle tych chińskich. Dziwne?
Koniec Dubrownika.
Idziemy na parking podziemny i powrót do Tućepi.
Parking w podziemny 15 kun/godzinę -> ździerstwo, ale cóż robić.
Wyprawa do Dubrownika trwała cały dzień.
Męcząca, ale nawet dzieciom się podobała.