Dziękuję Wam za miłe słowa .
OPUSZCZONEMam wrażenie, ze nad dzisiejszym odcinkiem wisi jakieś fatum, ile razy mi go gdzieś wcięło tekst -tylko ja wiem.
Dzisiaj będzie odcinek nieco inny, może zaskakujący. Pewnie się domyślacie ... tak Hotel Jadran, opuszczony, zapomniany od wielu dekad, a jednocześnie piękny i intrygujący.
O Hotelu Jadran czytałem będąc jeszcze w Polsce. Nie byłbym sobą gdybym tam nie poszedł. Na końcu promenady w kierunku Makarskiej znajduje się duży Hotel – Jadran. Z daleka nic nie wskazuje na to ,że jest to obiekt opuszczony, zostawiony sam sobie.
Wręcz przeciwnie, czerwona dachówka ładnie kontrastuje z bielą ścian. Dopiero zbliżając się doń, przedzierając przez milczące chaszcze, mijając tablice „wstęp wzbroniony” zdajemy sobie sprawę, że tak naprawdę wchodzimy do innego wymiaru, w którym niepewność miesza się z ciekawością. Oczywiście ciekawość wygrywa. Idąc tam zastanawiałem się czy spotkam kogoś, czy może "bezdomni" albo inni lokatorzy opanowali budynek. Przeciskam się przez płot i jestem na terenie hotelu. Acha .. dodam, że idąc tam byłem świeżo po projekcji filmu pt. „Czarnobyl – reaktor strachu”. Wiec … sami rozumiecie mój dreszczyk
Idę długim korytarzem, po mojej prawej stronie mijam okna, drzwi do tajemniczych pomieszczeń , a z lewej rząd kolumn.
Jest to olbrzymi obiekt, który powstał w latach 50 ubiegłego wieku. Robi duże wrażenie, szczególnie ogrom roślinności nietkniętej od dekad ręką ludzką. Gąszcz roślin, wysokich traw, krzaków utrudnia poruszanie się.
Dostęp z zewnątrz do niektórych pomieszczeń nie jest możliwy, szczególnie do tych na parterze. Otwory drzwiowe "zabito dechami na amen" albo jest tyle rupieci, że wejście jest niemożliwe. Z poziomu parteru jest dostęp do pomieszczeń, które kiedyś były prawdopodobnie kuchniami. Gdzieniegdzie są jeszcze na ścianach kafelki, zlewozmywaki. Ostrożnie wchodzę do środka, przestrzeń onieśmiela, przecież tutaj można byłoby wyprawić współcześnie wesele. Na ziemi walają się naczynia, gruz, szczątki jakiś urządzeń i rur.
Wychodzę i przemieszczam się na olbrzymi taras przed hotelem. Podłoga miejscami zrobiona jest z odpowiedników współczesnych luksfer... nie wygląda to zbyt bezpiecznie więc omijam potencjalną pułapkę ostrożnie. Stojac na tarasie można podziwiać panoramę miasteczka.
Prawdopodobnie był to pierwszy tak luksusowy hotel w powojennej Jugosławii. Posiadał palmiarnię, kilka barów, restaurację, przestronne sale, a nawet własną przystań. W jednej z sal zostało zrobione ... boisko do piłki nożnej, ustawione przenośne bramki tzw. hokejówki, niech to świadczy o rozmiarze pomieszczeń.
W niektórych barach wciąż stoją kanapy czy stołki czy krzesła.
Czasem miałem wrażenie, ze słyszę rozmowy, szczęk sztućców i śpiew Karela Gotta, który wielokrotnie występował w tym hotelu. W latach 90 stanowił schronienie dla wojsk chorwackich.
Gdzieniegdzie widzę ślady czyjejś bytności, stare materace, naczynia czy ślady po ognisku. Świadomość, że może ktoś obserwować albo czaić się w zaroślach nie pomaga i nie poprawia nastroju.
Z tarasu poprzez duży otwór, który kiedyś był drzwiami wchodzę do środka. W głównym hallu na górę prowadzą duże , kręcone schody. Co prawda pozbawione są w większości barierki ale wyglądają solidnie wiec wchodzę na górę.
Schody prowadzą aż na dach hotelu, z którego musi być niesamowity widok. Niestety okoliczności, o których za chwilę uniemożliwiły doświadczenie tego.
Podłogi wyłożone kamieniem dają świadectwo klasy i standardu obiektu. Ostrożnie idąc po ścianie dotarłem na pierwszą kondygnację.
Wąskie korytarze prowadzą przez całą długość obu skrzydeł budynku. Na niektórych fragmentach podłogi leżała jeszcze wykładzina.
Idąc korytarzami trzeba uważać na porozrzucane szkło z wybitych szyb. Wchodze do jednego po pokoi.
Małe, funkcjonalne pokoiki, które zapewne były przytulne i były obiektem westchnień tysięcy Chorwackich rodzin, dzisiaj ogołocone ze wszystkiego, co przedstawia jakąkolwiek wartość. Nawet instalacja elektryczna ze ścian została „wypruta”, nie mówiąc o poręczach, balustradach czy szybie windy. Powiem szczerze, że dziwnie się tam czułem, była w tym wszystkim jakąś magia i jednocześnie smutek i nostalgia. Błękit nieba widziany przez powybijane okna i odrapane framugi wyglądał inaczej…
W pewnym momencie usłyszałem przytłumione głosy. Tego szczerze mówiąc nie przewidywałem Wstrzymałem oddech, przycupnąłem w rogu i nasłuchuję. Głosy wyraźnie przybierają na sile, co oznacza , że ktoś się zbliża. Przyznam szczerze, że będąc samemu zrobiło się przez chwilę nieprzyjemnie. Kto to może być? Bezdomny, „dziki turysta”, a może ktos taki jak ja? Co prawda reszta rodziny wiedziała gdzie jestem i określiłem dokładnie godzina powrotu, ale ...
Pośród głosów rozpoznałem kobiece, co uznałem za dobra nutę. Wyszedłem na schody, po których do góry zmierzała para .. polaków, również ciekawa hotelu. Chwilkę porozmawialiśmy i rozeszliśmy się w swoje strony.
Z informacji pozyskanych od autochtonów ponoć niedawno hotel został wykupiony przez inwestora rosyjskiego (niektórzy mówili o mafii) za 20 mln euro. Prawdopodobnym problemem okazał się parking przed hotelem. „Inwestor” chciał parkingu na 300 samochodów i wycięcia części drzew a na to nie chce się zgodzić ichniejszy „urząd miasta i gminy”. Położenie hotelu sprawia, że wszyscy się dziwią czemu stoi w takim stanie. Cudowne miejsce, aż się prosi żeby go wyremontować i otworzyć, a jednak stoi pusty od dekad.
Tyle z krótkiej wizyty w Hotelu, następny odcinek – wycieczka na wyspę Hvar.