"Trzecie koty za płoty"? Brzmi to lekko byle jak, ale jako nawiązanie do poprzednich relacji w tytule chyba może być.
Nigdy nie zdarzyło nam się jeszcze być za granicą na wakacjach 2 razy w tym samym miejscu i wcale nie planowaliśmy czynić tego w tym roku. Pag? Owszem, kiedyś chcieliśmy wrócić, ale nie tak szybko, cóż, życie jednak pisze swoje własne scenariusze i czasem potrafi nieźle namieszać.
Całą zimę czytałam książki o Toskanii, szperałam w sieci w pogoni za informacjami o jeziorze Garda i Wenecji, taki był plan... niestety choroba mamy nagle odsunęła wszelkie plany w daaaaleką przyszłość. Gdy mama wreszcie wyszła ze szpitala i okazało się, że można odetchnąć i coś tam na wakacje zaplanować, koniec roku zbliżał się wielkimi krokami i nie miałam już czasu na przygotowanie trasy, planowanie zwiedzania i całą resztę.
Wtedy napisałam maila do naszej gospodyni z zeszłego roku. Szybko przyszła odpowiedź, dni 20-31 lipca mogliśmy spędzić w Mandre. Nic nie musiałam planować, wyspę poznaliśmy dość dobrze w zeszłym roku, będziemy się lenić na plaży, pojedziemy szybko z noclegiem w Grazu w obie strony i już. Zero przygotowań strategicznych i zwiedzania... luz... rok był ciężki, zasłużyliśmy na wielkie nicnierobienie...
Im bliżej jednak było wyjazdu, tym bardziej korciło mnie aby jednak w tym leniwym wypoczywaniu ciut chociaż namieszać
Na Pagu mieliśmy być dopiero we wtorek, szkoda więc było czekać, gdy można było wyruszyć już niedzielę. Tak więc zamiast w Grazu, zarezerwowałam nocleg w małej bawarskiej miejscowości o miło brzmiącej nazwie Aicha vorm Wald.
Tu, 20 km od Passau zaczęły się nasze wakacje:
Uploaded with ImageShack.us
Uploaded with ImageShack.us