Ten "punkt programu" wymyśliłam przed wyjazdem i miałam wydrukować sobie kawałek relacji Interseala, żeby nie mieć takich problemów ze znalezieniem Pueblo Plato jakie miał początkowo on. Niestety, nie zrobiłam tego i teraz nie wiedziałam nawet jak się to miejsce, którego szukamy nazywa
. Cóż, pozostało śledzić pobocze i wypatrywać zjazdu na szutrową drogę i... chyba coś o tabliczce była mowa ?
Poszukiwania trwały dłuuugo, wyżej wspomnianą tabliczkę minęliśmy ze 2 razy, nie biorąc jej pod uwagę. Nie mam pojęcia czemu. Co jakiś czas mijał nas samochód na słowackich numerach, hmmm... nie tylko my mamy problem ze zlokalizowaniem owego cuda.
W końcu postanawiamy zjechać do Obrovaca i zrobić sobie przerwę w szukaniu, tuż przed jednym z zakrętów nagle zauważamy stojący samochód..
suuper miejsce na postój, nie na poboczu, nie połową samochodu na poboczu... centralnie na pasie. Pańcia z auta leci po kamolach robić zdjęcie, wiem, że to nie TU, ale ona leci.... mąż wściekły, Natalia syczy coś z tyłu o "rushofych blondynkach" (pańcia w różowych gatkach była), omijamy oburzonego naszymi minami pana o konkretnie zbudowanym karczychu i zjeżdżamy do miasteczka.
Miasteczko jak miasteczko, ale jest rzeka
Nie jest to wszak to o co nam chodziło, ale miejsce ładne:
Następnie wracamy na górę , oczywiście naszymi śladami podąża "Różowa" ze swoim panem i dziećmi, teraz oni jadą w dół.
Postanawiamy raz jeszcze spróbować, najpierw skręcamy w pierwszą bodajże szutrówkę i lądujemy u kogoś na podwórku, Interseal chyba też tu był
, potem mąż przypomina sobie ową brązową tabliczkę... jeśli to tam, to będziemy na miejscu przed "Różową"
...