Oj , chyba tak, płakało coraz bardziej... choć my w bagażniku mieliśmy cały majdan plażowy i uparcie pojechaliśmy szukać naszej plaży nad zatoką za sv. Duhem. Niebo wtedy rozpłakało się na dobre, wyskoczyliśmy tylko 2 razy z auta, żeby chociaż rzucić okiem na te cudne plaże... żal, żal... bo nie wiem, kiedy tu wrócimy, a ja bardzo chciałam choć raz po tej stronie się wykąpać, trzeba nam było wczoraj zamiast na Girenicę tu przyjechać.
No cóż, tak widocznie miało być.
Córa pochyla się jeszcze nad "ziółkami"
i jedziemy dalej przed siebie drogą w stronę Pagu, wypatrujemy tabliczki z drogowskazem na szczyt sv. Vid. Mąż zapisuje współrzędne miejsca w nawigacji, może się kiedyś przydadzą.
Powoli kończą nam się pomysły...