Zonzi napisał(a):Dodam jeszcze
- nawadniać się, piciu pod ręką cały czas i korzystamy czy się chce czy nie chce. Ważne szczególnie w upały ale sprawdza się cały rok.
- nie nażerać się na trasie, lekkie posiłki, częste przekąski pozwolą na utrzymanie sprawności myślenia
- na postoju pobiegać poskakać rozruszać się (dobrze co 3 godziny nawet na 5 minut stanąc i się rozprostować
- aspiryna przed wyjazdem pozwoli na lekkie rozrzedzenie krwi i nogi nie będa kręciły w podróży. (to do samolotu szczególnie ale w drodze też mi się sprawdza)
To dodam jeszcze coś od siebie - bo z powyższymi wszystkimi punktami zgadzam się w 100 % (widać że kolega jeździ turystycznie).
- poopracowywać trasę co gdzie jest i gdzie można co kupić, winiety, etc. żeby być przygotowanym i nie wpadać w nerwy że trafiamy na drogę bez naklejki, albo że coś nas podkurza bo wtedy przestajemy myśleć o jeździe, zaczynamy o problemie.
- koniecznie planować trasę z wyprzedzeniem na wypoczynek kierowcy przed jazdą: to już było tutaj poruszane.... w pracy do 16.00 człowiek z....y jak koń po westernie, w domu po 17tej, szybkie pakowanie, powku,,,,,, się na siebie wzajemnie, jak się wszystko z dziećmi udało zatrzasnąć w drzwiach, wsiadka i ogień o 22.00 na połiudnie, zmęczonym, wkur...... i tak 13 h w dół...... nie polecam takich rozwiązań bo to się bardzo źle kończy. Ja planuję piątek przed wyjazdem tak że wziąłem sobie specjalnie urlop na ten dzień, do 13.00 pakuję rodzinkę, potem zostawiam żonę z resztą spraw, idę spać na hamaczek
i jak wstanę o 20.00 to mogę nie spać 24h. Tak polecam. Kierowca musi być wypoczęty, nie wk...... i kojarzyć co się do niego mówi.
-taka może rada z innego świata bo każdy powie że dzisiaj są stacje co 20 km, ale nie zawsze jest wszystko o.k. i czasem zajeżdżasz na tą stację co już biegniesz na oparach, a tu kułde zonk, bo kart nie przyjmują, albo awaria prądu bo burza przeszła - dlatego gorąco polecam na żółtej lampce nie jeździmy bo to w sytuacji stresu, w burzę, w nocy, w środku Węgier może się źle skończyć (autopsja
). Jak ktoś prostuje nogi na stacji i tak nam ucieknie 10 min to od razu lejemy pod korek. Lepiej mieć zawsze pełny zbiornik.
- tutaj też to padło, ale może dodam trochę doświadczeń mojego taty który był zawodowym kierowcą przez 40 lat. Jeżeli dzieje się coś naprawdę ciężkiego na drodze (ulewa siarczysta, jakiś grad, wichura) etc. to jeśli da się gdzieś stanąć - to nie jedziemy jak głupki nie widząc 2 metry do przodu co się dzieje, tylko stajemy gdzie się da (na pierwszym zjeździe jak autobahna) i sobie odpoczywamy. Takie gwałtowne zjawiska pogodowe są bardzo przejściowe i zajmą nam najwyżej kilkadziesiąt minut, a prawdopodobieństwo uniknięcia kłopotów - bardzo duże.
- dbajmy o miła atmosferę w pojeździe, w kłótni nie trudno o wypadek.
- pamiętajmy o właściwym mocowaniu bagaży, jak się gwałtownie zahamuje dużo rzeczy zamienia się w pociski
- w nocy jak zaczynamy "bić gwoździa" to stajemy na boku, trochę drzemki, potem jakaś kawka, spacer na zimnie i jak zaczynamy dawać radę, to powrót za wolant, bo bicie gwoździ źle się kończy....
- uważajmy z wjazdami z autobahny do miejscowości, często walimy za szybko nie zwracamy uwagi na stopy i za chwilę mandat...
- tutaj padło, ale też dodam od siebie, jak się jedzie długo i zrobi wizytę w konobie bo człowiek głodny i zje pół wołu, to po połowie krowy człowiek staje się senny i już nie prowadzi tylko samochód jedzie sam. Ja osobiście lubię dobrze zjeść
niestety
ale w podróży 13 h w samochodzie golonki z kapustą i grilowanymi ziemniaczkami nie jem
choć lubię; bo tak jak kolega tu napisał, kierowca je dietetycznie, i w małych porcjach, bo to usypia.
- osobiście nie używam nawigacji i jakoś na papierowo jeżdżę, ale jak ktoś używa nawigacji, to niech weźmie ze sobą mapę i przestudiuje ją jak jedzie - zawsze może się przydać, bo nawigacja może nagle po prostu zgasnąć i zonk.....
- jedziemy na urlop a nie w wyścigu na czas; tutaj taką anagdotę opowiem: kolega śpieszył się do hotelu w Bułgarii w którym byłem w 2007 roku, wyjechał o północy, jechał 26 h bez przerwy po drodze potrącił rowerzystę w Rumunii, wpadł na radar, i miał jeszcze 5 innych przygód i dojechał na 2 w nocy do Czajki, na miejscu dowiedział się że .... kwaterunek o 10.00 i spał nad basenem do rana na leżaku, jako że Polak z Poznania, towarzyszyłem mu do rana z piwkiem w ręku
. Retoryczne pytanie: po co było się tak śpieszyć ? Patrzmy i pytajmy zwłaszcza w hotelowych wycieczkach dojazd własny, od której jest check in bo czasem mozna na złamany kark gnać w burzy a na miejscu o 6.00 dowiedzieć się że recepcja od 10:00
już nie zanudzam... wesołych wakacji !
p.S. słyszałem że pogoda się już poprawiła, bo ten turnus od soboty miał 4 dni niepogody ponoć