Teraz już bez przystanków dojeżdżamy do asfaltu i nadal utrzymujemy kierunek południowo-wschodni. Przejeżdżamy pod autostradą, zmieniając odchylenie na zachodnie, by w Żutej Lokvie obrać już zdecydowany kurs na zachód. Zdobywamy przełęcz, mając po lewej ręce Senjsko bilo i zaczynamy zjazd na wybrzeże. Jest już wieczór, więc rozglądamy się za dobrym miejscem na nocleg. Nie chcę zjeżdżać nad samo morze, wolę tę noc spędzić jeszcze nieco wyżej, mając w planie kilka następnych dni na wybrzeżu. Jest jakaś szutrowa droga w prawo, opatrzona drogowskazem z nazwą i podanym kilometrażem. Bierzemy? Bierzemy! Może zanim miną podane kilometry, da się coś porządnego znaleźć.
Rzeczywiście, nie trwa długo i od głównego szutru odchodzi jakaś boczna dróżka. Skręcamy w nią i po chwili stwierdzamy, że się nam tu podoba. Ustawiam wóz, tak by stał w miarę równo i możemy ścielić posłanie. Na południu piętrzą się grzbiety Velebitu, w dole Adriatyk upstrzony bliskimi brzegu wyspami, a nad nami orgia obłoków, zmieniających kształty i kolory w miarę jak słońce zmierza ku horyzontowi. Laku noć!