napisał(a) Franz » 24.10.2010 17:12
Już po chwili zajeżdżamy na duży, leśny parking, usytuowany na końcu drogi w miejscu zwanym Ukanc. Mimo wczesnej pory parkingowy jest na miejscu, a jego obecność kosztuje nas trzy euro. Zostawiamy wóz i ruszamy zgodnie ze wskazówkami na drogowskazach turystycznych. Pierwszy przystanek od razu - kasa. Płacimy po 2,40 od głowy i możemy ruszać w górę. Do wodospadu Savica mamy stąd 20 minut podejścia. Ścieżka wiedzie najpierw obok potoku, potem górskim zboczem przez las. Jest bardzo wilgotno - mimo że przebija się już słońce, potrwa sporą chwilę, nim obeschną kamienie i korzenie drzew - idziemy więc ostrożnie, starając się unikać poślizgów. Zgodnie z podanym na dole czasem osiągamy koniec ścieżki po dwudziestu minutach. Przed nami wodospad.
Drewniana barierka zabezpiecza przed niekontrolowanym ślizgiem do wąwozu, a podejście do skalnego kotła, do którego z hukiem spada potężna kaskada, zamknięte jest wysoką furtą. Zresztą, już przy niej zaczynamy momentalnie namakać, tak silnie rozpryskują się miliardy kropelek, wypełniając ściśle najbliższe otoczenie wodospadu. Jego górny fragment ma wysokość 78 metrów, a woda walczy tam nieustannie ze skałą, wcinając się w nią coraz głębiej. Ujęty sztucznym progiem odpływ z kotła spada w dół z wysokości kolejnych 25 metrów. Próbuję się maksymalnie wychylić, by rzucić spojrzenie w głąb, ale wzrok nie sięga dna. Widać natomiast wylot wykutego tunelu - wygląda na to, że próbowano tu kiedyś wykorzystać siłę wodospadu. Jednak oprócz wąskiej ścieżyny, prowadzącej do otworu przeciwległym, bardzo stromym zboczem, nie udaje mi się dostrzec żadnych innych śladów przedsięwzięcia.
Przez chwilę jeszcze podziwiamy to niezaprzeczalnie piękne dzieło natury, którego człowiek na szczęście nie popsuł swoją działalnością, po czym wracamy tą samą drogą do samochodu. Dzięki wczesnej porze jest jeszcze dosyć luźno, potraktujemy więc leśny parking jako bar śniadaniowy. Rozstawiamy stolik, krzesełka, butlę gazową z kuchenką - pora na małe co nieco.