Oj widzę, pies z kulawą nogą nie zagląda, no ale co tam
sztukę self-expression uprawia się podobno głównie jednak dla siebie
Pierwsze kroki pierwszego pełnego dnia w Italii skierowaliśmy na Bagno. Bagno czyli Spiaggię o konkretnym numerze, gdzie ponoć mieliśmy zniżkę jako rezydenci hotelu Tiziano. Jak większość plaż w takich kurortach we Włoszech plaża jest prywatna i płatna (parasol i dwa leżaki).
Na Bagnie przyjął nas przemiły dżentelmen, nazwijmy go Corrado, który mieszanką włoskiego, angielskiego i niemieckiego zachwalał pierwsze rzędy blisko morza, jakby sprzedawał ręcznie tkane dywany tudzież kubańskie cygana kręcone na spoconym udzie. Pierwsze rzędy miały oczywiście odpowiednkio wyższą cenę, po chwili przypomniałem sobie o magicznym papierze z hotelu i zamachałem nim Corrado przed oczami, zaś ten zrobił wielkie oczy i od razu poprowadził nas do 15 gdzieś rzędu (na oko było ich wszystkich jakieś 30 - czyli wylądowaliśmy w połowie)
i powiedział "my frend, this place is special, trust me, only for you, ten Juro pro tag"
Jak dla mnie parasol z tym konkretnym numerkiem wyglądał tak samo jak jego parosolowi sąsiedzi, nawet leżaki były takie same, ale magiczna moc słów Corrado podziałała - od tej pory to miejsce było SPESZIAL
Tak więc nie wiem czy magiczny papier pomógł, czy wręcz zaszkodził - najważniejsze, że negocjacje mieliśmy za sobą, wykupiłem od razu pięć dni zakładając, że czas do południa spędzamy na plaży, a później
jeździmy i zwiedzamy.
Z samej plaży nie mam specjalnie zdjęć, bo byłem jeszcze PRZED dietą
a i jakoś nie chciało mi się tachać dość sporego aparatu (zrobiliśmy parę zdjęć małym kompaktem ale zaginęły
Pierwsze popołudnie po MEGA obiedzie o 13 spędziliśmy w Rawennie. Rawennie, po której mam niedosyt z własnej winy, bo czuję, że nie byłem wszędzie tam, gdzie powinienem, nie przygotowałem się za dobrze merytorycznie do tej wyprawy, no i był straszny upał (i jakoś dziwnie do Rawenny więcej nie pojechaliśmy)
http://g.co/maps/3g69sWracając (albo jadąc do - już nie pamiętam) z Rawenny skoczyliśmy do "naszego" Cesenatico, które było oddalone od Hotelu Tiziano o jakieś 4 km. W Cesenatico wrzyna się kanał zaprojektowany pono przez samego Mistrza Leonardo, śmieszne jest to, że idąc wzdłuż kanału, aby przedostać się na drugą stronę trzeba wziąć prom, który płynie 30 sekund
A oto i ta przeprawa, rzut oka na Jadran, TFU! część kanału prowadząca, no właśnie... do Jadrana, ale trochę innego, bardziej mulistego
Pierwszy cały dzień zakończony, omówienie wrażeń i trudów jak co wieczór na balkonie, przy czymś mocniejszym...
Jutro - odwiedzimy San Marino - 40 km pd nas
http://g.co/maps/fky3m