Wczesnym popołudniem wyjeżdżamy z Wenecji kierując się oczywiście na Triest, jako, że celem końca naszej wycieczki jest Novigrad na Istrii.
Dlaczego Novigrad szczerze mówiąc nie pamiętam, oglądałem chyba nieco zdjęć z Istrii i w związku z tym, że chcieliśmy być na zachodnim wybrzeżu, a do Poreca i Rovinja było trochę dalej oraz widziałem kilka niezłych fotek z Novigradu (ale robionych od strony morza) - padło na to miasteczko.
Po drodze udało mi się zaufać nawigacji i zjechać nawet na chwilę pokręcić się bez sensu po Trieście
później zaś miałem trochę problemów, aby wrócić na właściwą trasę, jakoś nie przyszło mi od razu do głowy że Capo'd'Istria może mieć jakis związek z Koperem na Slo.
Koniec końców trochę przed 20 byliśmy na miejscu - jest to oczywiście najgorsza pora na poszukanie czegoś tylko na trzy noce
tym bardziej, że Novigrad przeżywał pod koniec sierpnia prawdziwy najazd Włochów.
Kilka agencji było już nieczynnych (skandal
, przejechałem miasto i słabo było z wolnymi apartmanami - do kilku zajrzeliśmy, ale były mocno wątpliwej proweniencji, w końcu udaliśmy się do czynnej agencji turystycznej. W niej radośnie przyjęła nas miła pani, która wykonała kilka telefonów, po czym po kilku minutach przyjechało po nas ... Yugo...
Z fury wyskoczył przemiły dżentelmen, kóry powiedział, że ma dla nas coś speszial, "tylko" za 80 Euro. Cena trochę mnie zmroziła, ale pojechaliśmy grzecznie za panem kawałek w górę miasta. Pan zaczął prezentację od kuchni dla gości na dole, pokazał imponującą kolekcję win, rakiji oraz sztućców, w związku z czym od razu dał do zrozumienia, że traktuje nas jak gości, którzy są już "u niego", sugerował nawet, że to wszystko jest do wypicia
Po drodze na "salony" pokazał swoje całe domostwo, włącznie z kilkunastoma portretami naszego Papieża mówiąc "Wy Poljaki, katoliki, to wielki człowiek", przedstawił nas żonie, zapowiedział, że jutro przyjeżdża syn, którego też będziemy mieli okazję poznać. Już wydawało mi się, że idziemy do "naszych" (w naszym mniemaniu jeszcze nie naszych, zaś w jego - "jak najbardziej JUŻ naszych" salonów), ale właściciel wpadł na pomysł, aby pokazać nam jeszcze wszystkie łazienki i pralki w domu oraz deskę do prasowania
Na takie dictum, gdy zobaczyliśmy nasz przybytek - nie mieliśmy nic do powiedzenia
- byliśmy już przecież DOMOWNIKAMI znającymi każdy kąt. Faktycznie jednak miejscówka okazała się zacna, dwa duże pokoje z królewskimi łożami. Jako, że zbarłożyliśmy już tam sporo czasu, a było tam całkiem nieźle przystapilismy do negocjacji.
Negocjacje, jak to w Star Wars - The Phantom Menace "were short" - właściciel zgodził się na małą obniżkę, choć kręcił trochę nosem, że tylko na trzy noce.
Wytłumaczyłem mu jednak, że za kilka dni w Polszy zaczyna się szkoła, my wracamy z Italii, to nasz 1 raz na Istrii, ale trzeci w Chorwacji, bo ja kochamy, dziecko do szkoły, my do pracy i Pan okazał zrozumienie i łagodny usmiech
Po szybkim prysznicu, za chwilę byliśmy już gotowi do wyjścia "na miasto". Na mieście w pierwszy wieczór było tylko piwko i kolacja, samochodziki (gorsze niż w Cesenatico więc nie wklejam zdjęć
), dzień zakończyliśmy około 24. Jutro plaża w Novigradzie i Poreć
no niech mnie .... trochę krzywe to w tle...
ach jak pyszne to było piwko po tak wyczerpującym dniu ...
rano śniadanie w Cesenatico, Wenecja, jazda po Trieście, wieczorne negocjacje z właścicielem w Novigradzie...