Tak mijały sobie dni jeden za drugim. Rano o 8 śniadanie, potem na Spiaggię pod nasz WYJĄTKOWY parasol - teren wokół był usiany, jak już wspominałem tysiącem podobnych SPESZIAL PLEJSÓW, z których radośnie wyśpiewywały dźwięczne głosy wielu nacji.
Oczywiście nacjom przodowali Włosi, wśród sąsiadów swoich włoskich niestety (niestety?;) nie wypatrzyłem ani dziewcząt z żurnali mody rodem z Milano, wspaniale zbudowanych młodzieńców z torsami jak starodawna tarka, nażelowanych w okularach Oakley tudzież Ray Ban - wśród bardzo licznych rodzin brylowali raczej wujkowie z brzuszkami przed pięćdziesiątką (znaczy wujkowie PRZED 50, choć brzuszki tez sporo lat miały
, będący duszami towarzystwa, wyrzucający z siebie zdania z prędkością karabinu maszynowego. (mandżare i fumare padało najczęściej, co tez czynili)
Mieli slipy takie jak nasi sąsiedzi Węgrzy (tez im się bużki nie zamykały "egeszege lajosz miklosz wargosz"), panie Włoszki miały kostiumy kąpielowe jak Słowaczki (Czeszki? Nie rozróżniam wybaczcie), na SPIADŻI wszyscy sa równi
Równi dopóki nie wpadnie na chwile Clooney z Bradem Pittem tudzież Plaży Europy nie odwiedzi przypadkiem Monika Belucci - wtedy rzeczywiście pojawiają się Oakleye i Kostiumy Gottex.
Pisze o tym, bo bedąc we Włoszech nie widziałem zbyt wielu włoskich młodych stylistów i modnisiów, jak każe sądzić o nich stereotyp (czy mega fajnych szczupłych wysokich lasek o genialnej figurze).
Nie ma też juz praktycznie żadnych różnic ubraniowo - kulturowych między gośćmi z tzw. zachodniej czy wschodniej części Europy - wręcz mozna odnieść wrażenie, że choć kelner czy sprzedawca narkotycznie reaguje na niemiecki i pędzi rączki zacierając - to po wielu latach przyzwyczajenia część widzi, że mimo tego, że Niemców i ANgoli najwięcej
to per capita nie wydają wcale najwięcej kasy na lunch czy pamiątki (trochę widziałem, stąd moja obserwacja).
Raczej widziałem sporo małych trolli wśród facetów
(zarty, bo tak naprawdę mam szacunek dla wszystkich ludzi i nacji) we flanelowych koszulach a la wczesny Bruce Springsteen.
Owszem - W RZYMIE....mnóstwo niezłych lasek, no ale ... nie mówimy teraz o Rzymie ...
Póki co jednak wszyscy czytają gazety, grają w karty, smarują torsy i kapią się w tych samej jakości slipach w tym samym Adriatico.
Niemcy oczywiście, jak w jednej z lekcji w podręczniku do nauki języka - czytają na wakacjach niemieckie gazety (swoją drogą, to skandal że my, Polacy nie możemy kupić sobie łatwo w takim kurorcie ukochanej Wyborczej, Gazety Polskiej tudzież Rzepy (niepotrzebne skreślić - nie mam zamiaru jątrzyć
heh
a taki Heinrich .. do wyboru do koloru, chce poczytać "lekką lekturę" nabywa Bilda, chce o autach - kupuje AutoMoto bądź AutoBilda, niezobowiązujaco poczytać - Der Spiegel, zeitschrift fur Frau - aber Bitte - Elle oder Cosmo in Deutsch - tymczasem my, mimo tego, że w TYCH SAMYCH SLIPACH - NIC (zwykle ratuje się więc posiadanymi przewodnikami bądź właśnie zajtungiem naszych sąsiadów, co zrobić.
Dalej - Niemcy na wakacjach piją NIEMIECKIE PIWO, oczywiście piją teą lokalne, ale w większości jeśli jest wybór, częśc z nich lubi wybrać "swoje".
Niemcy jeżdżą w końcu na wakacje głównie z przyjaciółmi - przecież co ja będę robił jesli nie bedę mógł omówić dnia z Friedrichem?
O matko - czekam teraz na nawałnicę obrońców poczciwych rodzin niemieckich - jak ZWYKLE uprzedzam, że to DŻOŁKI
, ale coś mi się wydaje chyba, że jednak jej nie będzie, bo grupa odbiorców
dość skromna sadząc po komentsach to raz (ale za to jaka aktywna i zacna!!! Gadają do fresha, pierwszoroczniaka, małolata - szacun
dwa, że po czasie informuje, co wyżej napisane - że to proza literacka i chyba nikt z pieskiem na rękach albo BEZ (vide producent pewnego filmu) nie będzie w imię polsko - niemieckiego odwiecznego frojndszaftu się obrażać tudzież pozywać mnie do sądu
No i tak sobie leżymy do tej 12.30, popijając wodę (Niemcy - niemieckie piwo
) czytamy, bawimy się w zamulonej, zimnej wodzie, generalnie nuda jak dla mnie
Trzeba jechać coś zobaczyć! Jeny, Znowuuuuu?
Gdzie ta razą ? A do Gradary.... Ktoś, ktokolwiek był w Gradarze? Sądzę, że jednak tak, bo czytałem tu dopiero mega podróżników, którzy zwiedzili pół świata (a na pewno całą prawie Europę) a znakomitością płynące relację trzaskają jak z rękawa.
no to pochodźmy chwilkę dosłownie po Gradarze (wirus mnie trzyma od wczoraj więc tracę siły...może uda mi się jeszcze cokolwiek.... aaaa... dopisać
(Maslinka - a jak TWÓJ cholerny za przeproszeniem wirus? odpuścił w końcu?)
Gradarę "wyjarzyłem" tak po prostu z autostrady A 14 - "ej tam coś jest fajnego, musimy tam kiedyś pojechać"
no to pojechaliśmy
niczego sobie budowla - baśniowy zamek z cegły, murki, wieżyczki, czego dusza oglądacza pozostałości dawnych dziejów zapragnie
dla zainteresowanych
http://g.co/maps/dfyy4