Rok1975 to już zamierzchłe czasy. Aparat "DRUH" nadaje się do Muzeum Techniki, a zdjęcia z niego na naruszył już ząb czasu. Dołożę starań, aby chociaż kilka odnaleźć.
Miło mi, ze moja relacje nie jest taka zupełnie do luftu.
Podróż z Zagrzebia do Ploce trwała około 10 godzin. Pociąg był pełen ludzi, którzy, co kilka stacji a to wysiadali, a to wsiadali. Najbardziej imponowało mi to, że ludzie nie znający się na wzajem zaraz po wejściu do pociągu rozpoczynali rozmowy między sobą.
Dla nas była to już nauka języka. Oczywiście zamienialiśmy kilka słów, tych najprostszych. Atmosfera w pociągu podnosiła się, gdy dowiadywali się, że jesteśmy z Polski, padało z miejsca wiele pytań. Jestem przekonany, ze nas lubili, czego dowody mamy chyba do dzisiaj przebywając na terenach byłej Jugosławii.
Zmęczenie podróżą dawało już się we znaki, przysypialiśmy na kilka lub kilkanaście minut. czuć było, mimo nocy, że pociąg wjechał w wysokie góry, zrobiło się w pociągu zimno, dawało się wyczuć charakterystyczne odgłosy pociągu wjeżdżającego w tunele. Po Powrocie sprawdziłem, jest ich kilkadziesiąt, szczególnie na trasie Doboj-Ploce. Polecam taką przejażdżkę, to coś innego niż jazda autostradami.
Pociąg jedzie przez zupełnie dzikie miejsca. około 4-ej nad ranem zaczęło się robić widno (lipiec, jego początek), Linia kolejowa biegnie doliną Neretvy a wcześniej doliną rzeki Bosna. Tory ułożone są na wysięgnikach przymocowanych do skał ( takie mosty półki), wrażenie jest niesamowite, pociąg wisi nad rzeką. Miałem poważnego pietra jadąc przez te góry. Minęliśmy Sarajevo i Mostar. W pociągu poznaliśmy Kobitę z Mostaru, była wymiana adresów, ale nigdy nie udało się nam do Niej zawitać. W prezencie dostała od nas Żubrówkę. Wrażenie robi także wjazd do Ploce, delta Neretvy jest niesamowita!!!!
Około 8-ej rano dotarliśmy do Ploce i zobaczyliśmy pierwszyraz w życiu
(ale na szczęście nie ostatni) JADRAN!!!!!!!!
Trzydzieści cztery godziny podróży!!!!! Dubrovnik i Cavtat już blisko.
Około 9-tej mieliśmy autobus do Cavtatu. No i się zaczęło...
Strach mnie obleciał ( żony i szwagra-Bolka nie!!!), jak autobus mkną magistralą adriatycką, krętą, góra-dół, nad samą przepaścią,a w dole 100, 200, 300, 400m Adriatyk!!!! UFFFFFFFFFF!!!
To będzie miało swoje reperkusje podczas powrotu do Polski.
Górą minęliśmy Dubrownik ( pierwszy raz perła Adriatyku ucieszyła nasze oczy). Kierowca dowiedział się od pasażerów, że jesteśmy z Polski i zatrzymał się tuż przy domu Blażki. Nie na przystanku, który jest około kilometra dalej.
Po prawie czterdziestu godzinach podróży jesteśmy na miejscu. w
W dole Adriatyk, na lewo Cavtat, na prawo Dubrovnik i wyspa Lokrum, a nazwa miejscowości gdzie spędzimy wakacje to Kupari.