Tribunj czerwiec 2010r.
W dniu 18 czerwca pożegnaliśmy Tribunj, z naszymi gospodarzami wypiliśmy kawkę, uregulowaliśmy należność za pobyt i o godzinie 9.45, tak jak planowaliśmy, udaliśmy się w kierunku Plitvic, a właściwie Rakovicy, gdzie czekał na nas apartament.
Apartament ten pomogła nam zarezerwować p. Vesna z Tribunj, kilka dni przed naszym wyjazdem z Tribunj.
Apartament bardzo elegancki, za 15e od osoby za noc.
Z Tribunj do Rakovicy jechaliśmy przez Vodice-Stankovici-Benkovac-Gracac i Udbine.
Na mnie wypadło prowadzić auto. Miałem więc kolejny raz pecha, gdyż nie mogłem robić żadnych fotek.
A było co fotografować!!!!!
Od Benkovaca droga 27 jest wyjątkowo malownicza i miejscami wymaga sporych umiejętności od kierowcy.
Bardzo malowniczo położony jest Gornji Karin wraz z jeziorem. Wjazd do tego miasta zapiera dech w piersiach.
Następnie Obrovac z serpentynami przed wjazdem do miasta. Widoki bajeczne!!
Przejazd przez rzekę Zrmanja ( po lewej stronie zostają resztki huty, chyba aluminium).
Dolina rzeki Zrmanja robi duże wrażenie.
Po minięciu Obrovaca droga 27 pnie się do góry, bardzo do góry, na koniec z wieloma kolejnymi serpentynami. Dech zapiera!!!
Rzeka Zrmanja płynie najpierw 100m, potem 200m, a potem już chyba ze 300m poniżej szosy. Widok na Velebit zostanie na długo w pamięci.
Przejeżdżamy pod wodociągiem hydroelektrowni i dalej wyżej i wyżej, a widoki jeszcze piękniejsze.
W aucie nikt się nie odzywa. Cisza jak w grobowcu, tylko brat od czasu do czasu mówi: za szybko jedziesz!!! A jadę 25-35km/h!!!!
Teraz już w dół. Zmiana krajobrazu, bardziej zielono i soczyście. Długo pustka, żadnych zabudowań, wsi.
Mijamy Gracac bokiem.
Za Udbiną przejeżdżamy obok byłej bazy wojskowej. Dookoła rozciąga się wielka nizina otoczona górami.
Mijamy od czasu do czasu pozostałości wojny, opustoszałe zabudowania ze śladami ostrzelań.
Powoli dobijamy do Rakovicy, wcześniej mijając Plitvice z parkingami wypełnionymi po brzegi.
Pogoda cały czas idealna do podróży ( klima działa), ale przed samą Rakovicą zaczyna się chmurzyć i robi się chłodniej.
Czyżby zmiana pogody??
W Rakovicy jesteśmy o 14-tej. Tak było umówione, właściciel apartamentu już na nas czekał.
Podróż z Tribunj do Rakovicy (chyba około 180km) zajęła nam 3,5h, oczywiście z postojami na wchłanianie piękna krajobrazów, na kawki i papieroski.
Po zameldowaniu w apartamencie, wypakowaniu części bagażu i jedziemy do Plitvic.
Pogoda zmienia się na naszą niekorzyść.
Brat z żoną decydują się na zwiedzanie, ja z żoną nie. Ja nie, bo nabawiłem się kontuzji lewej nogi (jeszcze prze wyjazdem z Polski).
Brat poszedł trasą dwugodzinną. Byliśmy umówieni na dolnym parkingu.
Zjechałem tam z żoną autem.
W tym czasie rozszalała się potężna burza!!!!!!! Nie dało się nie myśleć o bracie i Jego żonie.
Po około 1,5 godziny brat puszcza sygnał (tak się umówiliśmy). Wyjeżdżam z parkingu na szosę, brata nie ma. Czekam 5 minut nie ma ( a leje jak z wiadra).
Brat dzwoni. Przyjedź na górny parking. Wracam na górny, leje i grzmi potężnie.
Na górnym jest i brat i Jego żona.
Setki ludzi, z małymi dziećmi na rękach i w wózkach, wali biegiem do swoich aut.
Brat przemoczony chyba nawet pod skórą, Jego żona też.
Wyglądało to tragi-komicznie, ale wesołe dla wszystkich przemoczonych nie było.
Szybkie przebieranie i do apartamentu. Wykąpali się, burza przeszła.
Na dowód fotka z tęczą w tle, po tej burzy właśnie.
Ja suchy sobie popalam, a brat z żoną przebierają się w pokoju po raz drugi.
Kolejny punkt, obiad, piwko.
Blisko od apartamentu jest zajazd i tam udaliśmy się na obiad.
To była uczta dla podniebienia!!
Ja zupa pomidorowa (tomaten sup), żona svinske meso z grilla oraz dwa Karlovacko (duże). Porcja żony taka, że jeszcze ja się załapałem.
Oczywiście pieczywo i surówki. Całość 80kun!!!!!!
Wszyscy najedzeni, brat i Jego żona już oboje wyschnięci, wróciliśmy około 19-tej do apartamentu.
Po burzy ani śladu, ale załamanie pogody było widoczne, o czym przekonaliśmy się rano.
Pobudka została ustalona na godzinę 4.00, gdyż trasę z Rakovicy do Warszawy ( 1200km) musieliśmy pokonać w jeden dzień. W poniedziałek wszyscy do pracy.
CDN.