Platforma cro.pl© Chorwacja online™ - podróżuj z nami po całym świecie! Odkryj Chorwację i nie tylko na forum obecnych i przyszłych Cromaniaków ツ

Tribunj czerwiec 2010r.

Nasze relacje z wyjazdów do Chorwacji. Chcesz poczytać, jak inni spędzili urlop w Chorwacji? Zaglądnij tutaj!
[Nie ma tutaj miejsca na reklamy. Molim, ovdje nije mjesto za reklame. Please do not advertise.]
Vjetar
Legenda
Avatar użytkownika
Posty: 45308
Dołączył(a): 04.06.2008

Nieprzeczytany postnapisał(a) Vjetar » 27.10.2010 13:38

weldon napisał(a):O, znalazła się ta kopa siana, co ja Wojtek Franz widział ... :lol:

Ale ona w Budzie miała być albo w Peszcie...nie pamiętam.
weldon
Legenda
Avatar użytkownika
Posty: 39917
Dołączył(a): 08.07.2009

Nieprzeczytany postnapisał(a) weldon » 27.10.2010 13:44

W Budzie. Na Wzgórzu Gellerta.

Ale, według mnie, to za bardzo drobiazgowy jesteś ...









:wink: :lol:
Ostatnio edytowano 27.10.2010 13:44 przez weldon, łącznie edytowano 1 raz
franko
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 2360
Dołączył(a): 14.10.2010
Tribunj czerwiec 2010r.

Nieprzeczytany postnapisał(a) franko » 27.10.2010 13:44

Kopa siana pochodzi z okolic Zagrzebia. Zdjęcie robione z pociągu przed wjazdem do Zagrzebia.
Tak dla wyjaśnienia.
franko
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 2360
Dołączył(a): 14.10.2010
Tribunj czerwiec 2010r.

Nieprzeczytany postnapisał(a) franko » 28.10.2010 11:44

Do Zagrzebia jechałem w 2-ej klasie. Towarzystwo poborowych wysiadało sukcesywnie. Szybko zasnąłem. Byłem zmęczony.

W Zagrzebiu byłem rano, może około 6-tej - 7-mej.
Teraz przyszło mi oczekiwać na powrót żony i szwagra-Bolka z Triestu. Pociąg do Warszawy mieliśmy w południe, gdzieś w granicach godziny 13-tej.

Denerwowałem się wtedy, czy zdążą przyjechać na czas. Zdążyli, w Zagrzebiu byli już o 10-tej.
Pociąg do Warszawy jechał z Rijeki. Byliśmy spokojni o miejsca, mieliśmy przecież kuszetki. W myślach już widziałem jak się rozkładamy wygodnie w przedziale, jak popijamy Żywca....
Spotkało nas jednak przykre zaskoczenie. Pociąg przyjechał punktualnie i co...?

Cały załadowany podróżnymi. Okazało się, że w tamtych latach ( wcześniej nie wiedzieliśmy o tym!!!), wagon kuszetka od godziny 6-tej rano do godziny 22-ej, jest normalnym wagonem pasażerskim!!!!! Nie było wymarzonego leżenia, piwa też, bo pan steward sprzedał jego cały zapas w drodze z Warszawy do Rijeki!!!!! Szwagier-Bolek szybko wyskoczył i zdążył jeszcze na dworcu kupić napoje na drogę i cztery butelki Karlovacko ( już wtedy było).

Mając miejsca leżące, do Budapesztu jechaliśmy na siedząco.
Na granicy jugosłowiańsko-węgierskiej wiedzieliśmy już, ze wracamy do "domu". Wokół pociągu straż graniczna z psami, przy każdym wejściu do wagonu, odkręcanie sufitów, sprawdzanie popielniczek i śmietniczek, przetrzepywanie bagażu podróżnych. Teraz podróż to pestka!!!!!!!

Trwało to chyba godzinę, dalej już spokojnie. Towarzystwo wysiadło w Budapeszcie, a w Budapeszcie nie wsiadł nikt. Tym razem nie opuszczaliśmy pociągu, aby nie powtórzyła się historia z bieganiem po torach. Pieniądze tranzytowe wymieniliśmy po sformowaniu składu i podstawieniu go na dworzec w Budapeszcie.

Szwagier-Bolek, był najodważniejszy i za tą skromną kasę kupił prowiant na dalszą część podróży, gdyż pan steward serwował tylko herbatę!!!!!!
Miał dobrą fuchę od Budapesztu do Warszawy nikt mu nie zawracał d..py, a bywał w Jugosławii kilka razy w miesiącu.
Teraz już mogliśmy się położyć, rozprostować kości, spokojnie wspominać i wygodnie coś przekąsić.

Z Budapesztu wyjechaliśmy około 21-ej, planowany przyjazd do Warszawy był na rano około (tak pamiętam) godziny 7-ej.
Oczywiście po godzinie jazdy ponowne trzepanie bagaży ( powtórka ), granica węgiersko-czechosłowacka. Po kolejnych trzech lub czterech granica polsko-czechosłowacka!! I tu panowie dali popis!!! Nas troje w wagonie (tylko), pozostałe wagony podobnie obłożone. Sufity w ruch, śmietniczki w ruch, popielniczki w ruch. Żona miała buty (chodaki z bardzo grubą podeszwą z korka-taka była moda), szpikulec w dłoń, nakłuwamy podeszwy, kieszenie na lewą stronę wywróć, bagaż pokazać i....!!!

Zaczęły się problemy. Nie mieliśmy nic, a nic trefnego, ale jak to, troje młodych ludzi, miesiąc w Jugosławii, dwoje dodatkowo we Włoszech...
padło na płytę Bijelo Dugme. Pan celnik spojrzał na okładkę płyty i podejrzewał nas, na podstawie tej okładki, o przemyt wydawnictw pornograficznych!!!!!!!!!!
Skończyło się szczęśliwie.

Od Zebrzydowic do Warszawy spaliśmy po jak trusie. Obudziliśmy się na Zachodnim, szybkie pakowanie i jesteśmy w domu!!!!

Tak wyglądał mój pierwszy, miesięczny pobyt w Jugosławii ( na szczęście będą kolejne).
Zdjęć mało, DRUH wrócił do Warszawy, dwie zapasowe błony (papierowe, chyba po 16 fotek, naświetlił je przy ich ładowaniu do skomplikowanego aparatu szwagier-Bolek) szlag trafił.

Masa wrażeń pozostała w naszych głowach, jak widać do dzisiaj.
W tamtych latach dzielił nas jednak zasadnicza różnica, tam sklepy pełne, kolorowe, towar pakowany do reklamówek (podobnie na Węgrzech).
Apartamenty, czy jak kto woli, pensjonaty w terakotach i glazurach, a meble jugosłowiańskie??? Po nie ustawiały się kolejki (nocne czuwanie). Sam kiedyś posiadałem ( jak dostałem po 16-tu latach oczekiwania na mieszkanie!!!) zestaw wypoczynkowy "DRAGANA" ( dwa fotele i rozkładana kanapa na trzy osoby).

Wtedy słowo PODRÓŻ oznaczało PODRÓŻ ( komplikacje, wiele niewiadomych, po prostu PRZYGODA!!!!
Teraz słowo PODRÓŻ to wyjazd ( specjalnie wyjazd z małej litery).

Tej relacji z 1975r koniec.

Kolejna to rok 1980 i Fiat 126p.

CDN
Janusz Bajcer
Moderator globalny
Avatar użytkownika
Posty: 108172
Dołączył(a): 10.09.2004

Nieprzeczytany postnapisał(a) Janusz Bajcer » 28.10.2010 13:05

franko napisał(a): Nie było wymarzonego leżenia, piwa też, bo pan steward sprzedał jego cały zapas w drodze z Warszawy do Rijeki!!!!! Szwagier-Bolek szybko wyskoczył i zdążył jeszcze na dworcu kupić napoje na drogę i cztery butelki Karlovacko ( już wtedy było).


BYŁO :wink: i nie tylko karlovacko :D
franko
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 2360
Dołączył(a): 14.10.2010
Tribunj czerwiec 2010r

Nieprzeczytany postnapisał(a) franko » 28.10.2010 13:41

Janusz.
Jesteś prawdziwą encyklopedią!!!
Na wszystko przygotowany. Jeszcze przed przystąpieniem do forum, czytając jego relacje, podziwiałem Twoją wiedzę.
Pozdrawiam.
franko
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 2360
Dołączył(a): 14.10.2010
Tribunj czerwiec 2010

Nieprzeczytany postnapisał(a) franko » 02.11.2010 10:29

Oto okładka albumu Bijelo Dugme przez którą było tyle problemów podczas powrotu, na granicy polskiej.
Obrazek
By franko10 at 2010-10-28
franko
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 2360
Dołączył(a): 14.10.2010
Tribunj czerwiec 2010r

Nieprzeczytany postnapisał(a) franko » 02.11.2010 10:56

II relacja z wyjazdu do Jugosławii rok 1980 przełom czerwca i lipca (powrót 26 lipca), fiat 126p.
Zdjęcie zapożyczone. Takim autkiem i w takim kolorze odbyłem podróż + szwagier Bolek.
Obrazek
By franko10 at 2010-11-02
Relacja będzie w odcinkach z małą ilością zdjęć, gdyż szwagier-Bolek wszystkie zdjęcia wykonane aparatem ZORKA zapodział.
franko
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 2360
Dołączył(a): 14.10.2010
Tribunj czerwiec 2010r.

Nieprzeczytany postnapisał(a) franko » 02.11.2010 12:15

Nasz drugi wyjazd do Jugosławii nastąpił w godzinach południowych w dniu 28 czerwca 1980r.
Pojazd to Fiat 126p, załoga szwagier-Bolek i ja.
Nadmienię, że szwagier-Bolek przetarł szlak samochodem w roku 1979, a był to fiat 125p (wersja eksportowa, jednak z kierownicą po prawej stronie. Z tej wyprawy szwagier wrócił cały i zdrowy, lekko poturbowany powrócił pojazd szwagra).
Fiat 126p:
pojemność zbiornika paliwa 21l
Poj silnika 650cm, moc ok. 27km
Mój egzemplarz potrzebował na 100km 5.0 - 5.5l benzyny żółtej. Wychodzi, że od tankowania do tankowania przebyć można około 350km. To najważniejszy parametr, gdyż stacji benzynowych było wielokrotnie mniej, czynnych całodobowo mało, czynnych do 22.00 mało, w soboty część zamkniętych, w niedziele praktycznie czynne tylko całodobowe.
Auto z dodatkowego wyposażenia miało na podróż bagażnik dachowy a z fabrycznego tempomat!!!!! ( nie wykorzystywany-brak autostrad po naszej trasie).
Rozrusznik, to cięgno w podłodze.
Nie zabieraliśmy w podróż GPS (zbyt mała szyba przednia), brakowało CB ( zbyt mała powierzchnia dachowa), Nie zabraliśmy także odtwarzacza DVD, gdyż z tyłu nie było pasażerów, więc po co.
Mieliśmy radioodtwarzacz ( wyposażenie dodatkowe), koło zapasowe ( ale pompki już nie).
Z pakowaniem nie było problemu, wszystko na miękko zmieściło się w bagażniku!!!!!!!
Przed wyjazdem auto przeszło przegląd ( nasmarowanie sworzni kół przednich- czynność wykonywana kilka razy w miesiącu, bez niej pozostawała tylko jazda na wprost). Wymiana łańcuszka rozrządu ( wymagana w zależności od egzemplarza co 8.000km-14.000km.
Łączność satelitarna w postaci mapy samochodowej (część południowo-wschodnia rok. wyd.1975).
Oczywiście wkładki, wymiana tranzytowa i wizyta w Pzmot. (ubezpieczenie auta). Wszystko podobne jak przy wyjeździe pociągiem 1975r. Tylko atmosfera w kraju zaczynała się ogrzewać!!!!!
I w drogę.
Trasa była prosta dotrzeć i wrócić.
Etap I Warszawa-Kielce-Kraków-Wadowice-Sucha Beskidzka (coś około 360km). Wyjazd około południa. W Suchej Beskidzkiej byliśmy około 19-tej. Podróż więc trwała niecałe 7 godzin. ( Ostatnio z Zakopanego wracałem swoją VIKI prawie 10!!!). Nocleg u znajomych szwagra-Bolka.
Auto na tym etapie sprawdziło się rewelacyjnie, tylko szwagier-Bolek był cała drogę małomówny ( inaczej niż zwykle, ale przyczynę tego poznałem przy wjeździe do Belgradu).
Etap II Sucha Beskidzka-Chyżne(granica)-Bańska Bystrzyca-Sahy(granica)-Budapeszt-Godollo (koło Budapesztu).
Wyjazd z Suche nastapił około 7-ej rano.
Obrazek
By franko10 at 2010-11-02

Czas przejazdu około 9 godzin. Coś około 350km. Granica w Chyżnem 2 godziny stania, zawalona tirami i i już sporą ilością samochodów osobowych.
Odprawa po naszej stronie bez problemów, po czechosłowackiej także.
Pierwsze i ostatnie tankowanie "malucha" na terenie Polski.
W Godollo zatrzymaliśmy się u mojej znajomej Erzebeth (Elzbieta, poznałem Ją trzy lata wcześniej na kursie komputerowym, Odra 1304 we Wrocławiu w ELWRO-Wrocław).
Na terenie Czechosłowacji dwie kontrole policyjne (pasy bezpieczeństwa).
Granica z Węgrami bez problemu. "Maluch" pokonał pierwsze góry bez problemu w tym przełęcz Krowiarki za Zawoją.
Elżbiety nie było w domu, przywitał nas Jej mąż. Nieoczekiwanie mieliśmy jeszcze tego samego dnia kurs do Budapesztu do kliniki położniczej. Elzbieta tego dnia rano urodziła córkę!!!!! Widzieliśmy Ją z córką kilka godzin po porodzie. Na Węgrzech widać nie było problemu w tym Caasie odwiedzić matkę i nowo narodzone dziecko, a u nas... wyczekiwanie pod oknem, na salę wstęp wzbroniony!!!
Po powrocie z kliniki Tokaj i kolacja (pępkowe), krótko, bo rano pobudka i dalej w trasę.
Gps (mapa) świetnie nas do tej pory prowadziła. Szwagier-Bolek nadal smętny i małomówny.
CDN
Janusz Bajcer
Moderator globalny
Avatar użytkownika
Posty: 108172
Dołączył(a): 10.09.2004

Nieprzeczytany postnapisał(a) Janusz Bajcer » 02.11.2010 12:58

franko napisał(a): Szwagier-Bolek nadal smętny i małomówny.
CDN


Nic nie szkodzi, ważne że franko dalej pisze :D
franko
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 2360
Dołączył(a): 14.10.2010
Tribunj czerwiec 2010r

Nieprzeczytany postnapisał(a) franko » 02.11.2010 13:58

Jest 30 lipca1980r.
Opuszczamy Godollo. Nasz "maluch" dodatkowo obciążony dwoma butelkami
Tokaju, prowiantem na drogę od męża Elżbiety, zatankowany z forinty z wymiany tranzytowej (dokonanej na dworcu Kelleti) udaje się w kierunku przejścia granicznego Roszke ( Węgry-Jugosławia). Nigdy wcześniej nie jechałem po tak idealnej aż za równej krainie. Równo jak po stole przez wiele, wiele kilometrów. Oczywiście nasze radio samochodowe nie miało już od dawna zasięgu polskich programów radiowych, szemrała więc jakaś niezrozumiała mowa i węgierska muzyka. Mało było zresztą słychać, gdyż idealna i gorąca pogoda, zmusiła nas do włączenia "klimy", dodatkowo pootwierania okien pasażera i kierowcy (otwierane były tylko dwa).

Dodatkowo wspaniałe odgłosy silnika i dmuchawy, pęd powietrza we włosach, czyniły jazdę miłą i przeprzyjemną!!!!!
Oczywiście nasz pokładowy, rozkładany (już nadszarpnięty częstym zerkaniem ) GPS dał ciała w Budapeszcie, po którym woził nas przeszło półtorej godziny.
I tak powoli i bez usterek i awarii dotarliśmy do Roszke.
To, co zastaliśmy na granicy przeszło nasze najgorsze oczekiwania!!!
Kolejka do odprawy jakieś 5 kilometrów!!!!!!
Dużo aut z Polski, przeważnie udających się tranzytem przez Jugosławię do Bułgarii. I jedno podstawowe pytanie: Trzepią???!!!
Wydawało się, że trzepali.
Zaznaczam, że nie mieliśmy nic trefnego. Mieliśmy telefon stacjonarny w wersji ( zrobiony na Ludwika któregoś tam, niech będzie XVII i... 3 kilogramy kawy ziarnistej-prawdziwej). Telefon zamówił sobie Blażko podczas pobytu w Polsce w zimie, i w ostatniej chwili przed naszym wyjazdem kawę, której raptem zabrakło w Jugosłąwii.
Od naszych ziemian dowiedzieliśmy się, że telefonów nie wolno wywozić tylko za specjalnym zezwoleniem???!!!
Tu wkroczył szwagier-Bolek (inżynier zresztą) i rozebrał w tri miga telefon na kilkadziesiąt części ( niektóre udawały części zapasowe do fiata, kawę przesypaliśmy do chyba dwudziestu różnych pojemników
( w każdym było chyba po kilkanaście ziarenek) i czekaliśmy na odprawę.
Guzdrali się okropnie, żar z nieba, a kolejka w ślimaczym tempie powoli idzie do przodu.
Okazało się, że celnicy się nie guzdrali tylko część przejścia była w przebudowie i było tylko jedno stanowisko odpraw.
Szło powoli ale systematycznie i nikt nikogo nie "trzepał"
Aż tu nagle STOP!!!! Przed nami w kolejce był fiat 125p z rejestracją z Gdańska (ZAPAMIĘTAJCIE TEN MOMENT). Rodzina (mąż, żona i dwoje dzieci, córka 12 lat) i syn ( 14 lat), szybko odprawiona, aż tu nagle z tego fiata wychodzi kobieta (żona) i na oczach oczekujących na odprawę, zaczyna panom celnikom wręczać dwie Wyborowe w podziękowaniu!!!!!!!!
No i zaczęło się!!
Odprawa Fiata była wzorowa!!! Trwała ponad dwie godziny!!!!!
Teraz my. Mocno spoceni, co będzie a nami??
Pan celnik odnalazł jednak u nas ziarenka kawy, uśmiechnął się i powiedział, że przyjaciele ucieszą się z kawy, bo ostatnio w sklepach brakuje. ( Pamiętacie radiomagnetofon Kasprzaka z mojej relacji?).

Straciliśmy ponad cztery godziny w Roszke.
Dalej poszło gładko. Tankowanie przed Nowym Sadem już za dinary, wymienione na granicy. Szwagier-Bolek jeszcze smutniejszy, praktycznie niemowa. Im bliżej Belgradu tym gorzej.
Tutaj nadmienię, że auto powoziłem cały czas ja ( do powrotu do Polski), gdyż szwagier-Bolek nie kwapił się do prowadzenia, a chyba miał jakiś uraz po swoim powrocie w 1979 roku ze zeszpeconym swoim fiatem 125p ( wersja eksportowa-angielska).
I tak dobrnęliśmy do Nowego Sadu. Tutaj miałem przyjemność pierwszy raz w życiu ( nie ostatni jednak) zaszaleć swoim sprzętem po najprawdziwszej autostradzie!!!! Płatnej!!!! Z bramkami!!!!!! Bez kolejek do bramek!!!
Bez kart kredytowych!! Dinarki, szlaban w górę i poszły konie po betonie (była betonowa). Gaz w podłogę, tempomat i.... było 110 a w porywach nawet 115, tylko ze szwagrem-Bolkiem porozumiewałem się na migi.
CDN.
Janusz Bajcer
Moderator globalny
Avatar użytkownika
Posty: 108172
Dołączył(a): 10.09.2004
Re: Tribunj czerwiec 2010r

Nieprzeczytany postnapisał(a) Janusz Bajcer » 02.11.2010 14:14

franko napisał(a):Oczywiście nasze radio samochodowe nie miało już od dawna zasięgu polskich programów radiowych, szemrała więc jakaś niezrozumiała mowa i węgierska muzyka. Mało było zresztą słychać


Być noże było słychać Gyöngyhajú lány :wink: :D
franko
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 2360
Dołączył(a): 14.10.2010
Tribunj czerwiec 2010r.

Nieprzeczytany postnapisał(a) franko » 02.11.2010 14:24

Chciałbym nadmienić, że od wyjazdu z domu 28 czerwca, nie mieliśmy kontaktu z rodzinami ( nie było komórek).
Od granicy w Roszke, szosami, a później autostradą sunęły kolumny autokarów, niezliczone kolumny, które towarzyszyły mam przez praktycznie cały czas pobytu na terenie Jugosławii. Sprawa wyjaśniła się już w Belgradzie.
W dniu 4 maja 1980r w Lublanie zmarł przywódca Jugosławii Josef Broz Tito i praktycznie cała Jugosłąwia ruszyła oddać chołd Do mauzoleum w Belgradzie, gdzie został pochowany.
Na autobusach i samochodach ciężarowych niezliczona ilość flag, zdjęć i herbów miast z których jechali ludzie.
Później okazało się, że i nam, mnie i szwagrowi-Bolkowi przyjdzie być w Mauzoleum, gdzie pochowany jest Tito.
CDN.
franko
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 2360
Dołączył(a): 14.10.2010
Tribunj czerwiec 2010r.

Nieprzeczytany postnapisał(a) franko » 02.11.2010 14:29

Janusz.
Być może była i OMEGA. "KLIMA" jednak zbyt głośno pracowała. Teraz klimatronik jest bez szmerowy.
A swoją drogą Omega, to chyba jedyna kapela węgierska, która zrobiła tak wielką karierę na świecie.
Dzięki za uzupełnienie tematu.
franko
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 2360
Dołączył(a): 14.10.2010
Tribunj czerwiec 2010r.

Nieprzeczytany postnapisał(a) franko » 03.11.2010 11:58

I tak dotarliśmy autostradą na przedmieścia Belgradu.
Na jednym z parkingów zrobiliśmy sobie kolejny postój ( papierosek, popitka, w samochodzie nie paliłem nigdy i nie palę do dzisiaj, mimo, że jestem nałogowym palaczem). Zagadnąłem szwagra-Bolka, aby przygotował kartkę z adresem pod który mamy się udać oraz aby zadzwonił, gdyż za około 30 do 50 minut będziemy na miejscu...........

Zobaczyłem bardzo zdziwioną i w dziwnym grymasie twarz szwagra-Bolka!!!!
Patrzę i sam nie wierzę własnym oczom, szwagier-Bolek, czy nie szwagier-Bolek???????
OKAZAŁO SIĘ, ŻE SZWAGIER-BOLEK NIE ZABRAŁ ZE SOBĄ ADRESU I NUMERU TELEFONU!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Spokojnym głosem zapytałem szwagra-Bolka, kiedy sobie o tym przypomniał????
Odpowiedź jaka padła mało mnie nie zwaliła z nóg, zawał serca był blisko: w JANKACH!!!!!!!!!!!!!!!!
Myślałem, że oszaleję.
Mówię: Bolek, przecież z Janek można było zawrócić po te namiary.
Odpowiedź: Nie chciałem zapeszyć!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Tak więc sprawa została wyjaśniona, siedzimy na parkingu i rozmyślamy, jak dotrzeć do znajomych (zresztą szwagra-Bolka)?
Na twarzy szwagra-Bolka pojawiło się wielkie skupienie (takie typowo inżynierskie), zaduma wręcz.
Krótka decyzja i szwagier wymienia dinary na drobne. Wchodzi do budki telefonicznej (była na parkingu) i dzwoni. Nie wiem chwilowo gdzie i po co.
Podchodzi konsultuje ze mną numer telefonu, robi przekładanki cyferek i tworzy z tego siedem wersji numeru telefonu do znajomych.
Już dobrze nie pamiętam, ale za czwartym lub piątym razem dodzwania się pod dobry numer!!!!!!!!

No jesteśmy wyciągnięci z opresji, mamy adres, teraz tylko dojechać.
Przypominam, znajdujemy się na autostradzie, przed Belgradem.
z autostradą mamy pierwszy raz do czynienie, a przed nami kilkanaście podwójnych i potrójnych zjazdów z tej autostrady.
Powiem krótko, prawidłowy zjazd znaleźliśmy po półtorej godziny!!!!
Było tak, zjazd i powrót na autostradę, kolejny i ponownie powrót na autostradę.

Mieliśmy dotrzeć do dzielnicy Nowy Belgrad.
Już po prawidłowym zjeździe z autostrady, przejazd przez centrum Belgradu był pestką. Pamiętam doskonale bardzo dużą ilość znaków na skrzyżowaniach-zakaz skrętu w lewo, to wydłużyło odrobinę dojazd pod wskazany adres.
W Belgradzie już wtedy było bardzo dużo samochodów, ruch o wiele większy niż w naszej stolicy, do tego pielgrzymki do Mauzoleum Tito, tworzyły się nawet korki.
Przeważały Zastawy, w tym zastawy 1100p, fiaty 500 i 600, fiaty 126p, oraz fiaty 127 i samochody przeważnie produkcji niemieckiej.
Po prawie 11 godzinach podróży pokonaliśmy około 375km!!!
Ze dwie godziny granica i ze dwie (może mniej) odtwarzanie numeru telefonu.
Auto spisywało się nadal na ocenę 5!!!
CDN.
Poprzednia stronaNastępna strona

Powrót do Nasze relacje z podróży

cron
Tribunj czerwiec 2010r. - strona 9
Nie masz jeszcze konta?
Zarejestruj się
reklama
Chorwacja Online
[ reklama ]    [ kontakt ]

Platforma cro.pl© Chorwacja online™ wykorzystuje cookies do prawidłowego działania, te pliki gromadzą na Twoim komputerze dane ułatwiające korzystanie z serwisu; więcej informacji w polityce prywatności.

Redakcja platformy cro.pl© Chorwacja online™ nie odpowiada za treści zamieszczone przez użytkowników. Korzystanie z serwisu oznacza akceptację regulaminu. Serwis ma charakter wyłącznie informacyjny. Cro.pl© nie reprezentuje interesów żadnego biura podróży, nie zajmuje się organizacją imprez turystycznych oraz nie odpowiada za treść zamieszczonych reklam.

Copyright: cro.pl© 1999-2024 Wszystkie prawa zastrzeżone