Tribunj czerwiec 2010r.
Nasz drugi wyjazd do Jugosławii nastąpił w godzinach południowych w dniu 28 czerwca 1980r.
Pojazd to Fiat 126p, załoga szwagier-Bolek i ja.
Nadmienię, że szwagier-Bolek przetarł szlak samochodem w roku 1979, a był to fiat 125p (wersja eksportowa, jednak z kierownicą po prawej stronie. Z tej wyprawy szwagier wrócił cały i zdrowy, lekko poturbowany powrócił pojazd szwagra).
Fiat 126p:
pojemność zbiornika paliwa 21l
Poj silnika 650cm, moc ok. 27km
Mój egzemplarz potrzebował na 100km 5.0 - 5.5l benzyny żółtej. Wychodzi, że od tankowania do tankowania przebyć można około 350km. To najważniejszy parametr, gdyż stacji benzynowych było wielokrotnie mniej, czynnych całodobowo mało, czynnych do 22.00 mało, w soboty część zamkniętych, w niedziele praktycznie czynne tylko całodobowe.
Auto z dodatkowego wyposażenia miało na podróż bagażnik dachowy a z fabrycznego tempomat!!!!! ( nie wykorzystywany-brak autostrad po naszej trasie).
Rozrusznik, to cięgno w podłodze.
Nie zabieraliśmy w podróż GPS (zbyt mała szyba przednia), brakowało CB ( zbyt mała powierzchnia dachowa), Nie zabraliśmy także odtwarzacza DVD, gdyż z tyłu nie było pasażerów, więc po co.
Mieliśmy radioodtwarzacz ( wyposażenie dodatkowe), koło zapasowe ( ale pompki już nie).
Z pakowaniem nie było problemu, wszystko na miękko zmieściło się w bagażniku!!!!!!!
Przed wyjazdem auto przeszło przegląd ( nasmarowanie sworzni kół przednich- czynność wykonywana kilka razy w miesiącu, bez niej pozostawała tylko jazda na wprost). Wymiana łańcuszka rozrządu ( wymagana w zależności od egzemplarza co 8.000km-14.000km.
Łączność satelitarna w postaci mapy samochodowej (część południowo-wschodnia rok. wyd.1975).
Oczywiście wkładki, wymiana tranzytowa i wizyta w Pzmot. (ubezpieczenie auta). Wszystko podobne jak przy wyjeździe pociągiem 1975r. Tylko atmosfera w kraju zaczynała się ogrzewać!!!!!
I w drogę.
Trasa była prosta dotrzeć i wrócić.
Etap I Warszawa-Kielce-Kraków-Wadowice-Sucha Beskidzka (coś około 360km). Wyjazd około południa. W Suchej Beskidzkiej byliśmy około 19-tej. Podróż więc trwała niecałe 7 godzin. ( Ostatnio z Zakopanego wracałem swoją VIKI prawie 10!!!). Nocleg u znajomych szwagra-Bolka.
Auto na tym etapie sprawdziło się rewelacyjnie, tylko szwagier-Bolek był cała drogę małomówny ( inaczej niż zwykle, ale przyczynę tego poznałem przy wjeździe do Belgradu).
Etap II Sucha Beskidzka-Chyżne(granica)-Bańska Bystrzyca-Sahy(granica)-Budapeszt-Godollo (koło Budapesztu).
Wyjazd z Suche nastapił około 7-ej rano.
By
franko10 at 2010-11-02
Czas przejazdu około 9 godzin. Coś około 350km. Granica w Chyżnem 2 godziny stania, zawalona tirami i i już sporą ilością samochodów osobowych.
Odprawa po naszej stronie bez problemów, po czechosłowackiej także.
Pierwsze i ostatnie tankowanie "malucha" na terenie Polski.
W Godollo zatrzymaliśmy się u mojej znajomej Erzebeth (Elzbieta, poznałem Ją trzy lata wcześniej na kursie komputerowym, Odra 1304 we Wrocławiu w ELWRO-Wrocław).
Na terenie Czechosłowacji dwie kontrole policyjne (pasy bezpieczeństwa).
Granica z Węgrami bez problemu. "Maluch" pokonał pierwsze góry bez problemu w tym przełęcz Krowiarki za Zawoją.
Elżbiety nie było w domu, przywitał nas Jej mąż. Nieoczekiwanie mieliśmy jeszcze tego samego dnia kurs do Budapesztu do kliniki położniczej. Elzbieta tego dnia rano urodziła córkę!!!!! Widzieliśmy Ją z córką kilka godzin po porodzie. Na Węgrzech widać nie było problemu w tym Caasie odwiedzić matkę i nowo narodzone dziecko, a u nas... wyczekiwanie pod oknem, na salę wstęp wzbroniony!!!
Po powrocie z kliniki Tokaj i kolacja (pępkowe), krótko, bo rano pobudka i dalej w trasę.
Gps (mapa) świetnie nas do tej pory prowadziła. Szwagier-Bolek nadal smętny i małomówny.
CDN